Mikroplastik jest wszędzie, ale możesz pomóc w jego redukcji

Każdego tygodnia człowiek zjada przeciętnie 5 mg mikroplastiku – to tyle, ile waży karta płatnicza. Warto przyjrzeć się mu bliżej, by zrozumieć, z jakim wrogiem mamy do czynienia.

Publikacja: 11.06.2021 08:15

Mikroplastik jest wszędzie, ale możesz pomóc w jego redukcji

Foto: Erda Estremera

Mikroplastikiem nazywamy drobiny plastiku będące często niewidoczne dla oka, ale bardzo niebezpieczne. Im mniejsze, tym groźniejsze – niektóre są w stanie dostać się do wnętrza komórek, potencjalnie zaburzając ich aktywność, ze względu na swój rozmiar są natomiast trudno wykrywalne dla naukowców i łatwo je przeoczyć.

Pochodzą z różnych źródeł, od poliestrowych ubrań z sieciówek po opony samochodowe i niestety, są wszechobecne. Szereg badań naukowych potwierdziło obecność mikroplastiku na dnie oceanów, w arktycznym śniegu czy alpejskich glebach. Występuje wszędzie, a więc wpływa na ekosystemy na całej planecie – tym silniej, im więcej go wytwarzamy. W badaniu opublikowanym w 2015 roku przez naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara wykazano, że każdego roku do oceanów trafia 8 milionów ton plastiku.

Nic w tym dziwnego – kiedy w latach 50. świat zachłysnął się plastikiem jako uniwersalnym tworzywem, jego produkcja nabrała ogromnego tempa, używano go niemal do wszystkiego. Plastik wydawał się „czystym” materiałem, które łatwo umyć i zdezynfekować, tymczasem jest to pochodna paliw kopalnych, zmiękczana bądź utwardzana szeregiem chemikaliów, takich jak bisfenole czy ftalany, szkodliwe dla organizmu ludzkiego substancje, które pod wpływem ciepła mogą przenikać do żywności stykającej się z plastikiem.

Jedynie w 2018 roku wyprodukowano niemal 400 milionów ton plastiku, a do 2050 roku szacuje się, że jego produkcja wzrośnie czterokrotnie. Przywykliśmy do plastikowych talerzy i sztućców, ubrań z tworzyw sztucznych oraz plastikowych opakowań wszelkich produktów, również spożywczych oraz leków.

Fakt, że wpływamy na środowisko z wzajemnością, jest powszechnie znany, niemniej jednak pewne zależności trudno sobie uświadomić, jeśli nie dostrzegamy bezpośredniego powiązania. Informacja, że w ubiegłym roku naukowcy z Hawajskiego Uniwersytetu Pacyficznego w Honolulu odkryli drobiny mikroplastiku w żołądkach ledwo wyklutych żółwi morskich może brzmieć zbyt egzotycznie, żeby odnieść ją do ludzi. Ale już informacja, że znajdują się co najmniej u 114 gatunków zwierząt morskich, z których ponad połowa jest spożywana przez ludzi, mogłaby dać nam do myślenia.

Co więcej, przeprowadzone w ostatnich latach badania naukowe wykazały, że plastik dostający się do naszych organizmów, nie jest z nich wydalany, ale przeciwnie – potrafi się w nich kumulować. Naukowcy z Uniwersytetu w Arizonie odkryli, że drobiny plastiku mogą się gromadzić m.in. w naszych nerkach, wątrobie czy płucach. Włoscy naukowcy odkryli z kolei mikroplastik u kobiet ciężarnych w łożyskach nienarodzonych dzieci, a wielkość drobin (0,01 mm) sugeruje, że mogły tam trafić przez krwiobieg. Wciąż nie dysponujemy jednak wystarczającymi danymi, by potwierdzić, w jak dużym stopniu mikroplastik szkodzi naszemu zdrowiu – na ograniczenia w tym zakresie wskazuje choćby Światowa Organizacja Zdrowia – choć wiemy już dzisiaj, że jego wpływ na organizm jest niekorzystny.

Komentarz dla „Rzeczpospolitej”
""

klimat.rp.pl

Ewelina Fabisiak, edukatorka i pasjonatka w zakresie żywienia, z wykształcenia dietetyczka i prawniczka

Zacznijmy od zrozumienia, czym jest mikroplastik, abyśmy bez trudu zrozumieli, że statystyka mówiąca, o tym, iż dorosły człowiek zjada go 5 mg tygodniowo, jest prawdziwa. Obrazowo dodam, że 5 mg waży karta płatnicza, zatem jest się nad czym pochylić.  Mianem mikroplastiku określa się włókna tworzyw sztucznych wielkości od 1 µm do 5 mm. Rozróżniamy mikroplastik pierwotny i wtórny. Za tym pierwszym stoi przemysł, drugi powstaje z rozpadu większych elementów plastiku, więc można powiedzieć, że stoi za tym również przemysł, ale chyba trafniej będzie powiedzieć, że po prostu człowiek i jego decyzje poparte działaniami. Zatem jak powstaje mikroplastik? Zacznijmy od liczb, od połowy XX wieku wyprodukowaliśmy ponad 9 miliardów ton tworzyw sztucznych, około 7 miliardów z tego trafia na zorganizowane wysypiska, kłopot jednak w tym, że z tego co tam trafiło, raptem 600 milionów ton uległo recyklingowi. Tutaj można puścić wodze wyobraźni i odpowiedzieć sobie na pytanie, ile z tego ,,niezrecyklingowanego” ląduje w morzach i oceanach. Statystyka mówi o około 150 milionach, jednak w tym przypadku nie mam złudzeń, że liczba ta w rzeczywistości jest znacznie wyższa, ale o tym za moment.

Zatem mamy ponad 150 milionów ton tworzywa sztucznego w wodach, co dalej? Rozpoczyna się jego rozkład, bardzo powolny rozkład, zależny od struktury tego co się rozkłada i czynników zewnętrznych, w przypadku jednorazowych butelek może on nawet trwać 400 lat… niestety ów rozkład nie oznacza, że plastik znika i w ten sposób docieramy do finału procesu, którego efektem końcowym jest mikroplastik. Nie ma wątpliwości, że dociera wszędzie – na dnie najgłębszego rowu oceanicznego świata, Rowu Mariańskiego odkryto skorupiaka, który miał w sobie kawałek mikroplastiku. Wysoce prawdopodobne, że to efekt ludzkiej decyzji o wyrzuceniu np. butelki do wód oceanicznych. Kiedy grupa naukowców z instytutu badań polarnych i oceanograficznych Wegenera opublikowała w magazynie „Science Advances” efekty swoich badań, z pobieranych w wielu odległych części świata próbek śniegu, stało się jasnym, że mikroplastik jest transportowany przez atmosferę i w zasadzie może dotrzeć wszędzie. Jest w wodzie, jest w powietrzu i niestety ,,zjadanie” karty kredytowej tygodniowo nie wydaje się już tak zaskakujące, jeśli dołożymy do tego wyobrażenie o pełnym łańcuchu pokarmowym, np. rybach, które go połykają, następnie ludziach, którzy się nimi żywią.

Oczywiście wyżej wymienione przykłady to tylko cząstka tego, jak powstaje mikroplastik, warto uświadomić sobie, że nasze domy są wręcz wypełnione tworzywami, w których on jest lub ma szansę z nich powstać. Często nieświadomie posyłamy go w świat. Zacznijmy od kosmetyków w łazience, wiele z nich w swoim składzie pod różnymi nazwami zawiera właśnie mikroplastik, twojej skórze za bardzo nie zaszkodzi, ale oceanom już tak, zwłaszcza ten, który spłukujesz z siebie podczas kąpieli. Warto zatem wybierać świadomie i zapoznać się ze składem tzw. INCI używanego kosmetyku, a nawet pasty do zębów. Dalej garderoba i powszechne, jakże masowo dostępne poliestry, podczas prania wysyłamy tony mikroplastiku, a nasze ciała nie są za szczęśliwe chodząc w nim. Co robić? Stawiać na naturalne tkaniny, prać korzystając z technologii wyłapujących mikroplastik. Przenieśmy się do kuchni i tematu szczególnie wrażliwego jak jednorazowe butelki i wypijana z nich woda. Po pierwsze zakup wody butelkowanej to najprostszy sposób do powiększania światowych zasobów plastiku, a co za tym idzie wysyłania go do wód i powietrza. Dalej użytkowanie butelek i badania mówiące, iż samo ich otwieranie uwalnia mikroplastik, nie mówiąc o tym, jak wiele uwalnia się go do zawartej w nich wody.

Co zatem robić? Nie kupować, postawić na skuteczne i przystępne cenowo rozwiązania, jakie proponuje chociażby polska marka Dafi, dzbanki i butelki filtrujące pitną wodę kranową. Tego typu mikrodecyzja prowadzi do skutków na dużą skalę, 12 filtrów użytych w butelce Dafi wielorazowego użytku, równoważne z rezygnacją z zakupu 3600 butelek plastikowych w skali roku i idącego za tym mikroplastiku. Oczywiście sceptycy mogą zarzucić, że mikroplastik jest już również w wodzie pitnej, kranowej – to prawda, ale jest jeszcze druga strona medalu. Butelkowana woda nie uchroni człowieka przed wypijaniem mikroplastiku. Wręcz przeciwnie, dodatkowo jej zakup pogłębi problem jego produkowania i błędne koło się nakręca. W przypadku spożywania wody kranowej eliminujemy problem namnażania plastiku przez decyzje zakupowe. Jednocześnie warto zwrócić uwagę, że systemy oczyszczające wodę pitną są w fazie potężnego rozwoju i udoskonalania. Światowa Organizacja Zdrowia deklaruje szczególną czujność, by wspierać i przyspieszać upowszechnianie takich systemów. Zatem kluczem jest działać tak, by nie dać się wpędzić w błędne koło plastikowej machiny, która na koniec wrzuca plastik również w ludzkie ciało.

Mikroplastikiem nazywamy drobiny plastiku będące często niewidoczne dla oka, ale bardzo niebezpieczne. Im mniejsze, tym groźniejsze – niektóre są w stanie dostać się do wnętrza komórek, potencjalnie zaburzając ich aktywność, ze względu na swój rozmiar są natomiast trudno wykrywalne dla naukowców i łatwo je przeoczyć.

Pochodzą z różnych źródeł, od poliestrowych ubrań z sieciówek po opony samochodowe i niestety, są wszechobecne. Szereg badań naukowych potwierdziło obecność mikroplastiku na dnie oceanów, w arktycznym śniegu czy alpejskich glebach. Występuje wszędzie, a więc wpływa na ekosystemy na całej planecie – tym silniej, im więcej go wytwarzamy. W badaniu opublikowanym w 2015 roku przez naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara wykazano, że każdego roku do oceanów trafia 8 milionów ton plastiku.

Pozostało 90% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Woda
Finlandia idzie na wojnę z „wiecznymi chemikaliami”. Ruszają testy wody pitnej
Woda
Światowy Dzień Wody 2024. Przybywa miejsc, gdzie woda pitna stała się luksusem
Woda
Kanadyjska miejscowość walczy z suszą. Mieszkańcy będą pić wodę z oceanu?
Woda
Dzienny ślad wodny jednego mieszkańca Polski to 3900 litrów
Woda
Alarmująco niski poziom polskich rzek. Najgorsza susza od 7 lat