6 listopada w Sharm el Sheikh w Egipcie rozpoczął się szczyt klimatyczny ONZ COP27. Przedstawiciele niemal 200 krajów starają się wypracować podczas niego rozwiązania mające na celu zahamowanie katastrofy klimatycznej, którą w ostatnich latach dodatkowo napędziły pandemia, wojna oraz związany z nią kryzys energetyczny.
Na ostatnim szczycie klimatycznym, który odbył się w ubiegłym roku w Glasgow, skupiano się między innymi na wycofywaniu paliw kopalnych – zwłaszcza w produkcji energii elektrycznej. Ponad 30 krajów zobowiązało się wówczas do zakończenia do 2022 roku wydatków publicznych na „międzynarodowy sektor energetyczny, bazujący całkowicie na paliwach kopalnych”. Wydatki te szacowano na około 24 mld dolarów. Wojna w Ukrainie, która doprowadziła do niedoborów energii sprawiła jednak, że część krajów wraca do węgla i ropy, chcąc wypełnić lukę w swoim miksie energetycznym.
Czytaj więcej
Naukowcy nie mają wątpliwości: nie da się pogodzić dążenia do zrównoważonego rozwoju oraz walki z ubóstwem na świecie z dalszym wykorzystywaniem ropy, gazu i węgla
"COP27 wygląda jak targi branży paliw kopalnych"
Grupa Global Witness, międzynarodowa organizacja pozarządowa, która działa na rzecz zerwania z eksploatacją zasobów naturalnych, przeprowadziła analizę, aby dowiedzieć się, jak sytuacja ma się obecnie. Jak wynika z badań, na szczycie klimatycznym w Egipcie pojawiło się ponad 636 osób powiązanych z paliwami kopalnymi. Oznacza to wzrost o ponad 25 proc. – na zeszłorocznym szczycie w Glasgow delegatów związanych z paliwami kopalnymi było bowiem 503.
- COP27 wygląda jak targi branży paliw kopalnych - powiedziała Rachel Rose Jackson, aktywistka grupy Corporate Accountability, która współpracowała przy przygotowaniu analizy. - To karuzela szaleństwa, a nie działania na rzecz klimatu. Przemysł paliw kopalnych jest zabójczy. Jego motywacją jest wyłącznie zysk i chciwość. Nie traktuje poważnie działań na rzecz klimatu. Nigdy tego nie robił i nigdy nie będzie - zaznaczyła.