Jak pisze Instytut Rozwoju Myśli Ekologicznej, za produktami codziennego użytku takimi jak balsamy, szampony czy herbaty, stoją niezrównoważone zbiory dzikich roślin i zawiłe łańcuchy dostaw, które prowadzą do poważnych zagrożeń środowiskowych oraz społeczno-ekonomicznych. Kosmetyki czy żywość często zawierają bowiem pochodne dzikich roślin, które są pozyskiwane w sposób nieetyczny lub szkodzący środowisku.
W badaniu przeprowadzonym przez specjalistów ds. handlu dziką fauną i florą powiązanych z ONZ wyróżniono dwanaście roślin, których używania powinniśmy unikać, jeśli nie chcemy zaszkodzić ekosystemowi. Są to kadzidło, shea, orzechy brazylijskie, jałowiec, lukrecja, baobab, argan, candelilla, pygeum, jatamansi, guma arabska oraz gorzknik kanadyjski
Z badań Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN) i Traffic, organizacji non-profit, która śledzi zrównoważony rozwój handlu dziką fauną i florą Ochrony Przyrody (IUCN) wynika, że kilka z tych roślin już teraz zagrożonych jest wyginięciem. Powodem tego są między innymi przełowienia, zmiana klimatu, utrata siedlisk zwierząt oraz szkodniki i choroby. Eksperci zaznaczają, że używając produktów, w których są one zawarte, negatywnie wpływamy na stan środowiska. Zwracają też uwagę, że zbiory tych roślin mogą wiązać się z nieetycznymi praktykami – pracą nieletnich czy łamaniem praw człowieka.
Obecnie w rożnego rodzaju produktach, w tym między innymi w kosmetykach, wykorzystuje się ponad 500 tys. gatunków roślin. Według ekspertów niezwykle trudne jest jednak określenie czy ich zbiory odbywają się w sposób zrównoważony, ze względu na to, że nigdy nie oceniono, jak są one chronione.
Czytaj więcej
Sektor kosmetyczny to ok. 5% całego rynku dóbr konsumpcyjnych w Europie. Kolejne lata zmienią zar...