Można odnieść wrażenie, że bladym świtem 1 października pod sklepami jako pierwsi pojawili się reporterzy. Głównie, żeby odnotować oczywiste: na półkach wciąż stoją opakowania używane dotychczas, pozbawione stosownych oznaczeń nowego systemu, a butelkomaty – te, które pojawiły się dopiero teraz i są gotowe do obsługi opakowań zaprojektowanych „pod system” – najczęściej są włączone, ale wyświetlają jedynie techniczne komunikaty, których sens sprowadza się do prostej informacji: „nieczynne”. Zasięganie języka u sprzedawców często kończy się podobnie, bo nie wszyscy wiedzą lub zapamiętali, na czym mają polegać zmiany.
Nic z tego nie powinno być zaskoczeniem. Wyjąwszy przypadki, w których producenci napojów próbują obchodzić system – produkując opakowania o nietypowej objętości czy przechodząc z plastikowych na kartonowe – rynek ma jeszcze czas do końca roku, by dostosować się do zmian. W tym czasie spróbuje wyprzedać produkty w starych opakowaniach, wyprodukowane jeszcze w czasie, kiedy szczegóły projektowanego systemu nie były jasne. Największym producentom, z największym obrotem, zapewne się to uda, inni być może postawią na wyprzedaż w ostatnich dniach roku. Prawdziwy test systemu zacznie się, gdy pierwsze opakowania ze stosownymi oznaczeniami trafią do obrotu.
Długa droga przed nami
Będzie to również test sprawności mechanizmów odbioru. Test kluczowy, bo to one będą „twarzą” systemu w kontakcie z konsumentem i ich sprawność oraz komfort dla użytkownika przesądzą w sporej mierze o skali sukcesu bądź porażki planowanych zmian.
Gdyby wziąć pod uwagę doświadczenia dnia dzisiejszego, można by zakładać, że system będzie miał ludzką twarz, w końcu reporterzy i klienci sklepów dopytują dziś u sprzedawców, co się zmienia. Przedstawiciele uczestniczących we wprowadzaniu systemu kaucyjnego branż także przewidują, że ta forma kontaktu z systemem będzie przeważać. – Zbiórka manualna będzie dominującą formą zbierania opakowań – mówił podczas debaty w redakcji „Rzeczpospolitej” Piotr Okurowski, prezes zarządu Kaucja.pl. – To dobrze i źle: łatwiej sklepom wdrożyć system, ale dla operatorów oznacza to większe wyzwania logistyczne związane z centrami liczenia i sortowania – dodawał. A większe wyzwania to, w tym przypadku, również większe koszty.
Podobnie zresztą widzi to handel. – W kwestii automatów trzeba pamiętać, że czasem nie ma gdzie ich postawić w sklepie, a na dodatek są one bardzo drogie, to od 60 tys. zł do 200 tys. zł. I nawet gdyby chcieć je wynająć: leasing automatu jest kosztowo porównywalny z leasingiem samochodu klasy premium – twierdzi Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu. Oczywiście, oddaje to realia najmniejszych sklepów, które na zakup maszyny – w przewidywalnej perspektywie – nie będą sobie mogły pozwolić. Co jednak nie oznacza, że nie będzie takiej presji. I to zarówno ze strony innych graczy w systemie kaucyjnym, od producentów po operatorów, jak i ze strony klienta, który nie lubi przestępować z nogi na nogę w kolejce, czekając, aż osoby stojące przed nim rozładują torby z pustymi butelkami.
Przewagi automatyzacji
Potwierdzają to w dużej mierze dane z rynków, na których system kaucyjny jest obecny od dłuższego lub krótszego czasu. Eksperci twierdzą, że na potężnym niemieckim rynku zbiórka manualna odpowiada dziś za około 5 proc. oddawanych opakowań. W co piątym słowackim sklepie teoretycznie można oddać butelki u sprzedawcy, ale w ten sposób oddawane jest zaledwie 2 proc. opakowań zbieranych w systemie. Tuż przed startem systemu w Rumunii obecna tam sieć sklepów Auchan chwaliła się, że w automatach stojących przed jej sklepami zebrano już 32 mln opakowań – pomimo że system jeszcze nie funkcjonował. Ciekawe byłyby też zapewne dane dotyczące pilotażowych butelkomatów przed polskimi sklepami dużych sieci.
Wyjąwszy kosztowną kwestię zakupu automatu – oraz jego opłacalność, ściśle powiązaną z poziomem zbiórki: butelkomat, z którego korzystają jedynie nieliczni klienci, to zmarnowana inwestycja – rozwiązanie to ma wiele naturalnych przewag nad zbiórką manualną. „W obszarze kosztów operacyjnych zbiórka i sortowanie manualne wiążą się z wyższymi kosztami dotyczącymi zaangażowania pracowników i transportu” – piszą autorzy artykułu „The potential of deposit Refund Systems in closing the plastic beverage bottle loop: A review”, opublikowanego w magazynie „Resources, Conservation and Recycling”, podsumowującego doświadczenia z rozmaitych rynków, na których funkcjonują systemy kaucyjne.
Przede wszystkim takim kosztem jest czas pracowników sklepu: sprzedawca za ladą nie musi oceniać, z jaką butelką ma do czynienia, czy jest – lub nie jest – ona w systemie, w jakim jest stanie. Automat załatwia też za sprzedawcę problem zgniecenia opakowania na potrzeby transportu, co oszczędza personelowi sklepu i jego klientom dotkliwych trzasków, już nie wspominając o tym, że prasa maszyny jest dokładniejsza, jeśli chodzi o zgniatanie. Co z kolei przekłada się na efektywność transportu: operator może w ramach jednego transportu zebrać więcej opakowań. No i wreszcie, pozostaje kwestia księgowa: trudno się spodziewać, że operator będzie „na wiarę” przyjmował deklaracje sklepów co do odebranych ilości i rodzajów opakowań. Opakowania zebrane manualnie trzeba byłoby dodatkowo monitorować. Automaty raportują precyzyjniej i szybciej.
AI oczyści świat
Im bardziej wyrafinowane będą systemy kaucyjne – a przecież już dziś pojawiają się ambitne postulaty, by objęły w przyszłości choćby kartony na napoje, takie jak mleko czy soki – tym bardziej atrakcyjna będzie się wydawać automatyzacja całego procesu. Weźmy pod uwagę, że system kaucyjny w obecnej postaci obejmuje zaledwie część rynku opakowań na napoje: określone objętości, formy i rodzaje. Każdorazowe poszerzenie katalogu produktów objętych systemem wymagałoby dodatkowego poinstruowania pracowników oraz skutecznego zapamiętania przez nich zmian. Automat zrobi to – nomen omen – automatycznie: skutecznie i bezbłędnie. Ucieczka w nietypową objętość czy inny rodzaj opakowania w takim scenariuszu byłaby raczej krótkotrwałym wybiegiem.
A wizja, w której granice systemu kaucyjnego zaczynają się rozszerzać, nie jest wcale scenariuszem science fiction. Zauważmy, że już dziś funkcjonujące systemy mają potężną lukę pomiędzy tym, ile plastiku wykorzystali producenci na swoje opakowania, a tym, ile tego plastiku ponownie zebrano (przy czym luka ta jest, rzecz jasna, niepozorna w porównaniu z tym, ile plastiku trafiało do naszego otoczenia i środowiska naturalnego wcześniej). Tymczasem wymagane poziomy zbiórki i recyklingu będą nieustannie rosnąć.
Z punktu widzenia technologii producenci automatów są najprawdopodobniej gotowi stosunkowo szybko zaadaptować swoje urządzenia do nowych potrzeb. Na branżowych targach pojawiają się maszyny potrafiące obsługiwać np. opakowania stosowane w przypadku dań i napojów na wynos serwowanych w kawiarniach czy restauracjach. Eksperymentuje się z gabarytem maszyn (np. wersjami, które można by ustawiać w ciasnych pomieszczeniach), możliwością obsłużenia pakietu opakowań (zamiast wkładania ich do maszyny pojedynczo), nowymi frakcjami, rozdzielaniem frakcji, zastosowaniem sztucznej inteligencji, technologii VR, zdalnego zarządzania. W Polsce powstał projekt automatu, który zwracałby kaucję prosto na rachunek bankowy konsumenta po usłyszeniu hasła.
Wszystko to innowacje, które powstają z myślą nie tyle nawet o usprawnianiu obecnego systemu kaucyjnego, lecz o jego dalszym rozwoju. Pracują nad nimi laboratoria dużych firm, instytutów naukowych, start-upów. Ile z nich się przyjmie – o tym zdecyduje zapewne potencjalna dalsza ewolucja systemów kaucyjnych oraz, oczywiście, ich skuteczność i wygoda w korzystaniu. Jedno wydaje się nie ulegać wątpliwości: im więcej systemu kaucyjnego (a zatem gospodarki obiegu zamkniętego, korzyści dla środowiska naturalnego i czystości naszego otoczenia), tym więcej automatyzacji.
Opinia partnera cyklu: Interzero
Agata Ryś, członek zarządu w Interzero
Analizując zagraniczne systemy kaucyjne, kluczowym elementem tych dojrzałych, dobrze funkcjonujących zbiórek jest automatyzacja i dostępność dla użytkowników. Zbiórka opakowań musi być powszechna, prosta i niekłopotliwa dla konsumentów. Doświadczenia z rynków, gdzie systemy te działają z powodzeniem, takich jak Niemcy, Skandynawia czy Litwa, osiągając wyniki zbiórki sięgające nawet 90 proc., jednoznacznie potwierdzają kierunek automatyzacji. U naszego zachodniego sąsiada już ponad dziewięć na dziesięć opakowań objętych kaucją zbierają butelkomaty. Skupianie się jednak wyłącznie na dylemacie „zbiórka manualna czy automatyczna” i barierach kosztowych jest uproszczeniem. Prawdziwym wyzwaniem jest budowa całego, sprawnie działającego ekosystemu, w którym nowoczesny butelkomat stanowi inteligentne serce, ale nie jedyny organ.
Oczywiście, przewagi technologii są bezdyskusyjne. Automat błyskawicznie identyfikuje opakowania, kompresuje je, redukując koszty logistyki, a także rejestruje dane, co eliminuje ryzyko oszustw i ułatwia raportowanie. Jednak obawy detalistów dotyczące wysokich kosztów zakupu lub leasingu czy braku miejsca w sklepie są realne i wymagają partnerskiego podejścia. Dlatego kluczowy staje się wybór dostawcy, który oferuje nie tylko samo urządzenie, ale kompleksowe wsparcie.
Po pierwsze, ta technologia musi być elastyczna. Dla hipermarketów przeznaczone są wydajne, modułowe konstrukcje , ale dla mniejszych sklepów, które również chcą utrzymać konkurencyjność, istnieją już kompaktowe modele wielkości lodówki. Zajmują one niecały metr kwadratowy i mimo niewielkiego rozmiaru mieszczą kilkaset puszek i butelek PET.
Po drugie, niezbędne jest profesjonalne doradztwo. W Interzero każdą instalację butelkomatu poprzedzamy wizją lokalną, aby sprawdzić warunki techniczne i uniknąć problemów, które zdarzają się w praktyce – jak choćby niedopasowanie maszyny do drzwi wejściowych.
Po trzecie wreszcie, sam zakup butelkomatu to dopiero początek. Nie dopuszczamy możliwości braku serwisu i wsparcia obsługi. Nasz klient musi mieć zapewniony pełen serwis, logistykę odbioru zebranych opakowań oraz wsparcie w integracji danych z systemami zarządczymi. Nowoczesne platformy, takie jak Platforma Odpadowa Interzero, pozwalają na uproszczenie formalności i generowanie raportów, co jest nieocenione zwłaszcza dla sieci handlowych. Co więcej, automaty można personalizować graficznie, a także wyposażać w moduły do obsługi kart lojalnościowych, co pozwala przekuć obowiązek prawny w realną korzyść biznesową.
Podsumowując, sukces polskiego systemu kaucyjnego będzie zależał od wdrożenia przemyślanych i kompletnych rozwiązań. W perspektywie rosnących z roku na rok obowiązkowych poziomów zbiórki – z 77 proc. do 90 proc. w 2029 r. – inwestycja w skalowalne i długofalowe technologie jest nieunikniona. Zamiast więc pytać, „czy mnie stać na automat?”, przedsiębiorcy powinni pytać, „kto zapewni mi kompleksową obsługę, która zagwarantuje zwrot z tej inwestycji?”. To właśnie budowa takich partnerskich ekosystemów, łączących technologię, logistykę i wiedzę, zdecyduje o powodzeniu tego wyczekiwanego projektu środowiskowego.