Do 2030 roku w Unii Europejskiej ma zostać zainstalowanych 60 milionów pomp ciepła. Jak wynika z opublikowanego w ubiegłym roku raportu ekspertów Cambridge Econometrics, realizacja unijnych celów może doprowadzić do obniżenia rachunków za ogrzewanie o 20 proc. Co więcej, według danych Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) pompy ciepła mogą zmniejszyć do końca dekady zapotrzebowanie na gaz w sektorze budownictwa o 40 proc. w stosunku do roku 2022. To z kolei pozwoliłoby na znaczące obniżenie unijnych kosztów importu gazu o 60 mld euro do 2030 roku. Na całym świecie ograniczenie globalnych emisji dwutlenku węgla przez instalację pomp ciepła do końca dekady mogłoby sięgnąć co najmniej 500 milionów ton, czyli równowartości rocznych emisji CO2 generowanych przez wszystkie samochody w Europie.

Realizacja idzie opornie

Najnowsza analiza think tanku Instytut Reform pt. „European Heat Pump Policies Ranking” wykazuje jednak, że realizacja ambitnych celów idzie w Europie co najmniej opornie i istnieje ogromne ryzyko, że nie da się ich zrealizować.

Spadek sprzedaży pomp ciepła w Europie odnotowano już w 2023 roku (o 6,5 proc. w stosunku do roku 2022), a dane za pierwsze półrocze bieżącego roku wskazują na dalszy spadek w porównaniu z ubiegłym rokiem aż o 47 proc. Utrzymanie tego trendu oznacza, że do końca dekady w Unii Europejskiej zainstalowanych będzie jedynie 45 milionów pomp ciepła, czyli o 15 milionów mniej, niż planowano. Ta różnica poskutkuje dodatkowymi emisjami rzędu 45 milionów ton CO2 rocznie, czyli trzykrotność rocznych emisji linii lotniczych Ryanair.

Według autorów raportu europejskie rządy popełniają kilka znaczących błędów, skutecznie zniechęcając obywateli do instalacji pomp ciepła. Wśród największych niedociągnięć wskazano opóźnienia wypłat dotacji, co negatywnie wpływa na budżety obywateli, zmuszonych wyłożyć kwotę inwestycji, a następnie cierpliwie czekać na jej zwrot. Rządy nie zapewniają też pożyczek na pokrycie pozostałej kwoty należnej po otrzymaniu dotacji, co często wymusza konieczność wzięcia niekorzystnych pożyczek komercyjnych.

Obecne wysokie ceny energii elektrycznej oraz brak taryf energetycznych dla pomp ciepła zmniejszają opłacalność korzystania z pomp ciepła, zwłaszcza w sytuacji, gdy koszty ogrzewania gazowego są niższe. Autorzy raportu wskazują również na wykluczanie grup społecznych poprzez nieskuteczne docieranie do osób o najniższych dochodach. Dofinansowanie łatwiej otrzymują gospodarstwa bardziej zamożne, które jednocześnie rzadziej potrzebują wymiany źródła ciepła tak pilnie jak osoby o znacznie niższych dochodach. Zauważają też, że proces aplikowania o dofinansowanie jest przesadnie skomplikowany i wymaga sporej dokumentacji, a ludziom nie oferuje się wsparcia w tym zakresie, co bardzo często ich zniechęca. Wreszcie analiza wskazuje na słabą dbałość o jakość instalowanych urządzeń i bagatelizowanie certyfikatów jakości.

Grzechy główne

Zdaniem Marii Niewitały-Rej, analityczki ds. klimatyczno-energetycznych Instytutu Reform i współautorki raportu, zdecydowanie największym problemem jest długi czas oczekiwania na wypłatę dofinansowania. – To pierwszy z „siedmiu grzechów głównych” w politykach promujących rozwój pomp ciepła – komentuje analityczka. – Część krajów skutecznie rozwiązała ten problem dzięki automatycznemu uwzględnieniu kwoty dotacji na fakturze od instalatora. Takie podejście z powodzeniem stosuje Szwecja, która jest liderem rynku pomp ciepła, oraz Wielka Brytania, gdzie znajdujący się na wczesnym etapie rozwoju rynek rozwija się bardzo dynamicznie. W Polsce prefinansowanie także działa w ramach programu „Czyste powietrze”, ale obejmuje tylko część gospodarstw domowych i zawiera luki, które prowadziły do nadużyć ze strony nieuczciwych wykonawców. Brytyjczycy znaleźli na to sposób – montaż dotowanych pomp ciepła mogą tam wykonywać wyłącznie instalatorzy ze specjalnym certyfikatem. Dlatego rekomendujemy rozszerzenie prefinansowania na wszystkich beneficjentów „Czystego powietrza” oraz wprowadzenie obowiązkowej certyfikacji instalatorów – zauważa ekspertka. I przypomina, że dyskusję o programie warto uzupełnić o możliwość wymiany kotła gazowego na pompę ciepła. – Dziś osoby ogrzewające domy kotłami gazowymi, poza ulgą termomodernizacyjną, nie mogą liczyć na wsparcie finansowe. Program „Czyste powietrze” mógłby przekształcić się z programu antysmogowego w szerszą inicjatywę promującą rozwój zeroemisyjnego budownictwa – mówi. Niestety nawet wysokie wsparcie i obniżenie kosztów inwestycyjnych może być niewystarczające przy wysokich cenach prądu. Dlatego ważnym elementem upowszechniania pomp ciepła w Polsce powinny być specjalne taryfy energii elektrycznej, które pozwolą ograniczyć koszty eksploatacji.

Mélanie Auvray z European Heat Pump Association uważa, że z raportu jasno wynika, iż Europa musi skupić się na konkretnych i niezwłocznych rozwiązaniach, a Unia Europejska i rządy krajowe powinny „długoterminowo wspierać konsumentów i branżę, ułatwiając im przejście z paliw kopalnych na odnawialne, niezawodne rozwiązania grzewcze i chłodnicze”.

Zdaniem Davide Sabbadina z European Environmental Bureau (EEB) europejskie rządy powinny przenieść podatki z energii elektrycznej na gaz, a dotacje z kotłów przekierować na czyste źródła ogrzewania. W przeciwnym razie „transformacja się nie powiedzie, a miliony ludzi pozostaną na łasce niestabilnych cen paliw kopalnych”.

Szereg błędów

Polska do niedawna wiodła prym w sprzedaży tych urządzeń – według portalu Euractiv przyciągnęliśmy 30 proc. ogółu europejskich inwestycji, prześcigając nawet Niemcy. Jak wynika z danych Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła „PORT PC”, w 2022 roku polski rynek pomp ciepła wzrósł o 120 proc. w stosunku do roku poprzedniego, a pompy stanowiły 30 proc. wszystkich urządzeń do ogrzewania pomieszczeń w Polsce. Głównym narzędziem umożliwiającym jej ich zakup był program „Czyste powietrze”. 

Według rządowych prognoz do 2030 roku w Polsce ma być zainstalowanych ok. 2 mln pomp ciepła, a w 2040 roku ponad 5,5 mln. Tymczasem pod koniec ubiegłego roku było ich zainstalowanych jedynie 560 tysięcy, co oznacza, że osiągnięcie celu na 2030 rok wymaga instalacji 205 tysięcy pomp rocznie, czyli niemal dwukrotnie więcej, niż zainstalowano w roku 2023.

Obecnie jednak program „Czyste powietrze”, zamiast wspierać rozwiązania niskoemisyjne, częściej wspiera zakup emisyjnych pieców na biomasę i gaz. Dlaczego się tak dzieje? Raport Instytutu Reform wskazuje na szereg błędów w polskich politykach, oceniając je jako „wadliwe” i przyznając im jedynie 61 punktów na 100. Eksperci twierdzą, że obecnie opóźnienia w wypłatach po inwestycji utrudniają skorzystanie ze wsparcia osobom najbardziej potrzebującym, warto więc uwzględniać dotacje w kosztach inwestycyjnych. Konieczna jest również właściwa kontrola instalatorów pomp ciepła, aby skutecznie ochronić konsumentów przed nieuczciwymi firmami, a także likwidacja utrudnień biurokratycznych.

Tymczasem proponowane przez Ministerstwo Klimatu zmiany w programie „Czyste powietrze” zmierzają w kierunku przeciwnym – zamiast kontroli instalatorów, państwo sugeruje objęcie ich obowiązkowym OC, nie zamierza też wdrażać prefinansowania, a jedynie przyspieszyć wypłaty środków, co wciąż zmusza właścicieli domów do wyłożenia środków z własnej kieszeni.

Aleksander Śniegocki, prezes Instytutu Reform i współautor raportu, podkreśla wagę programu i przypomina, że rząd musi dostosować go do potrzeb obywateli.

– Państwo nie może abdykować w sprawie tego kluczowego programu. Potrzebny jest realny nadzór nad tym, jak wydawane są publiczne pieniądze, oraz lepsza ochrona wykluczonych obywateli. Będzie tu konieczna współpraca międzyresortowa, w tym większe zaangażowanie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w walkę z ubóstwem energetycznym – mówi ekspert, dodając, że wnioski z raportu powinny stanowić wskazówkę dla rządzących.

– Niezbędne jest wzmocnienie kontroli jakości inwestycji, ale nie może się to odbywać kosztem przerzucenia obowiązków z administracji na obywateli ani rezygnacji z prefinansowania inwestycji. Wręcz przeciwnie – potrzebujemy bardziej przyjaznych procedur i elastycznych warunków płatności. Trzeba wzmocnić kadrowo NFOŚiGW. Ta inwestycja się zwróci – dodatkowe osoby oraz lepsze systemy obsługujące program z budżetem kilku miliardów złotych zapewnią jego sprawne i efektywne wdrażanie – uważa Śniegocki.

Według Pawła Lachmana, prezesa zarządu Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła „PORT PC”, w Polsce warto wdrożyć rozwiązania eliminujące zbędną biurokrację, takie jak uznawanie europejskich znaków jakości nadawanych pompom ciepła.

– Kluczowe jest także wsparcie konsumentów na każdym etapie procesu inwestycyjnego. Powinno się też dążyć do jak najwyższej jakości realizowanych instalacji, np. poprzez system monitorowania instalatorów. Jest to niezbędne do budowania zaufania do technologii pomp ciepła i jej długoterminowego sukcesu – uważa.

Jest potencjał

Zdaniem eksperta Polska ma ogromny potencjał, aby stać się jednym z liderów na rynku pomp ciepła, co należy wykorzystać do rozwoju gospodarczego.

– Polska ma szansę stać się jednym z liderów w produkcji zielonych technologii, a to dzięki międzynarodowym inwestycjom w budowę wielkich fabryk pomp ciepła w naszym kraju. Plany niektórych producentów sięgają nawet 1,5 miliona pomp ciepła rocznie. Wokół tych fabryk będą powstawać kolejne zakłady wytwarzające komponenty do pomp ciepła. Oznacza to przyspieszony rozwój wielu polskich firm produkcyjnych, usługowych, transportowych, a także dziesiątki tysięcy nowych miejsc pracy, istotne korzyści dla naszej gospodarki i wizerunku kraju. Istotne jest więc to, żeby nie utrudniać inwestorom tych decyzji i nie spowodować, że zaczną się zastanawiać, czy w naszym kraju opłaca się inwestować – twierdzi Lachman.