Wraz z postępującymi zmianami klimatycznymi na świecie rośnie liczba występujących burz z piorunami. Naukowcy odkryli niedawno, że nawet w Arktyce liczba uderzeń piorunów w miesiącach letnich wzrosła z około 18 tysięcy w 2010 roku do ponad 150 tysięcy w roku ubiegłym. Jednocześnie na szerokościach geograficznych powyżej Alaski temperatury wzrosły średnio o 0,3°C, zwiększając dodatkowo prawdopodobieństwo występowania intensywnych letnich burz z piorunami.
Cieplejsza atmosfera pochłania więcej wilgoci, a bardziej wilgotne powietrze zwiększa prawdopodobieństwo wyładowań atmosferycznych. Zależność pomiędzy wzrostem temperatury a częstotliwością uderzeń piorunów została potwierdzona już wcześniej szeregiem badań naukowych – według naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego wzrost temperatury o jeden stopień Celsjusza zwiększyłby częstotliwość uderzeń piorunów o 12%, wcześniej zaś profesor Colin Price z Uniwersytetu w Tel Awiwie oszacował, że częstotliwość ta wzrosłaby o 10%.
Zmiany w burzowych statystykach na przestrzeni ostatnich lat są doskonale widoczne na przykładzie Indii, które między kwietniem 2020 roku a marcem 2021 odnotowały 18,5 milionów uderzeń piorunów, co stanowi wzrost aż o 34% w stosunku do analogicznego okresu rok wcześniej, gdy kraj odnotował 13,8 milionów wyładowań atmosferycznych. Według ekspertów, winę za zwiększoną częstotliwość tego niezwykle niebezpiecznego zjawiska, ponosi niekontrolowana urbanizacja oraz zmiany klimatu. Zgodnie z danymi National Disaster Management Authority, w Indiach najbardziej zabójczymi wśród klęsk żywiołowych są właśnie burze z piorunami. W efekcie uderzeń piorunów, między kwietniem 2020 roku a marcem 2021 w Indiach zginęło łącznie 1697 osób.
Oprócz zagrożenia dla ludzi, uderzenia piorunów stanowią niebezpieczeństwo dla środowiska – obecnie są choćby jedyną, naturalną przyczyną pożarów lasów w Arktyce. Tak zwane „pożary zombie” mogą miesiącami tlić się pod ziemią, wypalając wierzchnią warstwę mchu i trawy oraz torfu. To z kolei prowadzi do dalszego ocieplania się klimatu, ponieważ pożary wiecznej zmarzliny powodują uwalnianie ogromnych ilości gazów cieplarnianych.
Czytaj też: Arktyka płonie. Rekordy temperatur za kołem podbiegunowym
Według amerykańskiej bazy danych Forest Service, w latach 1992-2015 na obszarze zachodnich Stanach Zjednoczonych pioruny wywołały 44% pożarów, w wyniku których spłonęło aż 71% wszystkich strawionych przez ogień terenów. Doktor David Romps, naukowiec z Kalifornijskiego Uniwersytetu w Berkeley szacuje, że pod koniec wieku, o ile nie zredukujemy drastycznie emisji gazów cieplarnianych, liczba uderzających piorunów może wzrosnąć aż o połowę. Uważa również, że ocieplający się świat z tak dużą ilością łatwopalnej roślinności „sprawia, że istnieje większe prawdopodobieństwo wybuchu pożaru, niezależnie od źródła zapłonu, a to ułatwia rozprzestrzenianie się ognia”.