Materiał partnera: Bioodpady.pl

Instalacja Bioodpady.pl z zewnątrz nie rzuca się w oczy. Zielone hale mają wielkość niewielkiego budynku mieszkalnego. Nie ma tu hałasu ani charakterystycznego dla składowisk odpadów zapachu. Niemal przez cały tydzień – od poniedziałku rano do sobotniego wieczora – podjeżdżają ciężarówki. Są te mniejsze, 3,5-tonowe z Warszawy i okolic, oraz większe, 25-tonowe z Krakowa, Łodzi, Rzeszowa czy Gdyni. Każda zostaje zważona, rozładowana, a następnie wyjeżdża. W ciągu tygodnia do instalacji trafia średnio 1030 ton odpadów.

Teoretycznie każdy Polak segreguje rocznie około 97 kilogramów bioodpadów kuchennych. W praktyce ta frakcja sprawia nam największe problemy. Nie zawsze wiemy, co można wrzucić do brązowego pojemnika. Często też zapominamy o segregacji. Do tego w wielu miejscach w Polsce wciąż brakuje kontenerów na bioodpady.

Dodatkowy problem stanowi dla wielu Polaków rozumienie pojęcia „odpad kuchenny”. Do instalacji w Józefowie regularnie trafiają patelnie, garnki, sitka, zepsuty sprzęt AGD, a nawet opony. Takie niespodzianki są usuwane przy rozładunku, na szczęście stanowią margines dostaw. Dla porównania w Danii, na której rozwiązaniach wzorowano instalację w podwarszawskim Józefowie, cały proces przebiega automatycznie – w Polsce odpady wymagają jeszcze nadzoru człowieka.

Foto: Mat Partnera

Jak działa instalacja do przetwarzania bioodpadów?

Ciężarówki wjeżdżają do hali i wysypują zawartość do głębokiego bunkra. Następnie dźwignica przenosi odpady – po 3 tony za jednym razem – do leja zsypowego. Stamtąd trafiają one do podajnika ślimakowego, urządzenia działającego jak ręczna maszynka do mielenia mięsa. To istotny element systemu: w przeciwieństwie do szybkoobrotowego młyna, podajnik nie kruszy plastikowych torebek na drobne kawałki, tylko je rozrywa. Dzięki temu łatwiej je później odseparować.

Kolejny krok to pulper – wielki zbiornik, w którym odpady przez kilkanaście minut są intensywnie mieszane z wodą z lokalnej oczyszczalni. Powstaje gęsta ciecz zwana pulpą. Przechodzi ona przez sito, które zatrzymuje foliowe torebki i inne zanieczyszczenia. Często wśród odpadów bio znajdują się resztki roślin ogrodowych – gałęzie, liście czy trawa. Proces w pulperze jest delikatny, więc nie rozdrabnia tych odpadów na tyle, by przeszły przez sito. Z tego powodu instalacja w Józefowie najlepiej radzi sobie z oddzielaniem odpadów kuchennych.

Odseparowane zanieczyszczenia – głównie różne rodzaje plastiku – są następnie płukane i odciskane, a woda z resztkami materii organicznej wraca do obiegu. Suche zanieczyszczenia trafiają do spalenia z odzyskiem energii. W skali roku podwarszawska instalacja osiąga 80-81 proc. poziomu recyklingu, co oznacza, że zanieczyszczenia stanowią kilkanaście proc. dostaw.

Foto: Mat Partnera

Od biopulpy do surowca

Oczyszczona biopulpa staje się surowcem. Trafia do zbiornika magazynującego, z którego następnie transportowana jest do biogazowni oraz komór fermentacyjnych przy oczyszczalniach ścieków.

Pierwsza ścieżka prowadzi z powrotem na pola. Po procesie fermentacji beztlenowej biopulpa przekształca się w poferment – bogaty w składniki odżywcze, naturalny nawóz, który może użyźniać i regenerować polskie gleby. W Danii, kraju będącym wzorem w tej dziedzinie, jest to powszechnie stosowana praktyka. Jednak duński model opiera się na założeniu absolutnej czystości produktu końcowego. Tamtejsze normy dotyczące zanieczyszczeń fizycznych, zwłaszcza mikroplastiku, w środkach poprawiających właściwości gleby należą do najbardziej restrykcyjnych na świecie.

W Polsce sytuacja jest diametralnie inna. Brakuje nie tylko analogicznych, precyzyjnych wymagań prawnych, ale także akredytowanych laboratoriów zdolnych do przeprowadzania szczegółowych badań. Ten brak jest tak dotkliwy, że instalacja w Józefowie, chcąc potwierdzić jakość swojego produktu, regularnie wysyła próbki biopulpy do certyfikowanego laboratorium w Danii.

To dowód na istnienie „próżni regulacyjnej”, która hamuje rozwój całego sektora. Bez krajowego, wiarygodnego systemu certyfikacji, rolnicy nie będą mieli zaufania do produktu, a rynek w pełni się nie rozwinie. Co gorsza, ta próżnia stwarza ogromne ryzyko. Mniej odpowiedzialne instalacje, wykorzystujące gorsze technologie, mogą wprowadzać na rynek nawóz zanieczyszczony mikroplastikiem i metalami czy szkłem[AP1] . Jeden skandal ekologiczny mógłby zniszczyć zaufanie publiczne do całej idei odzysku surowców z bioodpadów, cofając Polskę o dekadę.

Foto: Mat Partnera

Bioodpady: Jakie ramy systemowe są potrzebne?

Technologia jest gotowa. Plany rozwoju podobnych instalacji jak ta w podwarszawskim Józefowie leżą na stołach w wielu polskich gminach, kluczowe znaczenie będzie miało jednak również nasze podejście jako konsumentów. Ostatecznie jednak indywidualna odpowiedzialność musi być wspierana przez mądre ramy systemowe. Bitwa o czysty surowiec toczy się nie tylko przy koszach na śmieci, ale także w urzędach. Kluczową rolę odgrywają zapisy w przetargach na odbiór odpadów. Gminy muszą precyzyjnie określać kody odpadów (np. 20 01 08 dla odpadów kuchennych) i wymagać od firm odbierających, by nie mieszały różnych frakcji. Bez klarownych, egzekwowanych zasad systemowych, wysiłki mieszkańców i zaawansowanie technologii pójdą na marne.

Instalacja w Józefowie to nie odosobniony eksperyment, ale skalowalny i ekonomicznie uzasadniony model dla polskiej gospodarki odpadami. Udowadnia, że bioodpady nie muszą być problemem, lecz mogą stać się ważnym elementem lokalnego bezpieczeństwa energetycznego i zrównoważonego rolnictwa. Ostateczny sukces zależy od synergii trzech elementów: zaawansowanej technologii, mądrych regulacji państwowych i świadomego zaangażowania obywateli. Złoto z brązowych pojemników jest na wyciągnięcie ręki – musimy tylko nauczyć się je poprawnie wydobywać.

 [AP1]Metale ciężkie w bioodpadach raczej nie występują, ale zanieczyszczenia frakcjami metali to już tak.

Materiał partnera: Bioodpady.pl