Z tego artykułu dowiesz się:

  • Jakie są plany rządu dotyczące wprowadzenia rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP) w Polsce?
  • Dlaczego obecny system odpowiedzialności producenta za odpady jest krytykowany i jakie są propozycje jego zmiany?
  • W jaki sposób unijne cele w zakresie recyklingu wpływają na polskie przepisy dotyczące gospodarki odpadami?
  • Jakie są obawy przedsiębiorców związane z nowym modelem ROP zaproponowanym przez polski rząd?
  • Jakie inne sektory gospodarki zaczynają być objęte systemem rozszerzonej odpowiedzialności producenta?
  • Jakie działania podejmują inne kraje europejskie w zakresie zarządzania odpadami i jak odnoszą się one do ROP?

Można odnieść wrażenie, że im bliżej finału prac nad ustawą, tym więcej skrajnych emocji. – Dziś mamy sytuację, w której odpowiedzialność producenta za wprowadzane na rynek opakowania jest w praktyce bardzo ograniczona – stwierdziła podczas poświęconej ROP debaty zorganizowanej w ramach Europejskiego Forum Nowych Idei podsekretarz stanu w Ministerstwie Klimatu i Środowiska Anita Sowińska.

– Udział przedsiębiorców w finansowaniu systemu nie przekłada się wprost na skuteczność recyklingu – dowodziła. – Chcemy to zmienić i stworzyć mechanizm, który rzeczywiście doprowadzi do realizacji celów środowiskowych, a nie tylko do formalnego raportowania wyników – zapowiadała.

Cóż, rząd jest pod presją. Komisja Europejska – dążąc do stworzenia gospodarki cyrkularnej, w której odpady byłyby ponownie wykorzystane jako surowiec, a najlepiej, żeby w ogóle nie powstawały – prowadzi przeciw Polsce stosowne postępowanie. Wynika to z faktu, że wyznaczony państwom UE cel w zakresie recyklingu (czy ponownego wykorzystania odpadów) wydaje się być nieosiągalny: jak policzyła wiosną NIK, w skali całego naszego kraju do odzysku przekazano zaledwie 47,6 proc. odpadów, z czego do recyklingu – skromne 15,9 proc. Mało imponujące osiągnięcie, biorąc pod uwagę, że wyznaczone krajom UE minimum na 2025 r. sięga 55 proc. ponownego wykorzystania odpadów.

Przeczytaj pozostałe teksty z dorocznego dodatku „Rzeczpospolitej” Walka o klimat: Nadzieja w biznesie

„Minister Klimatu i Środowiska nie zapewnił skutecznego przygotowania pełnej transpozycji do polskiego porządku prawnego przepisów dotyczących systemu rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP)” – krytykują kontrolerzy izby, przypominając, dlaczego w Brukseli toczy się postępowanie przeciw Polsce. – „Ministerstwo nie przygotowało również skutecznego i rzetelnego systemu monitorowania rynku odpadów” – dodają.

Ustawa mocno spóźniona

Właściwie nie musiało się to tak skończyć. Zarówno z kaucjami mieliśmy do czynienia od lat – choć rzadziej niż kiedyś – jak i pewne elementy odpowiedzialności producenta wprowadzała ustawa o obowiązkach przedsiębiorców w zakresie gospodarowania niektórymi odpadami oraz o opłacie produktowej z 2002 r. 11 lat po niej przyjęto też ustawę o gospodarce opakowaniami i odpadami opakowaniowymi.

Tyle że kilkanaście lat doświadczeń z odpadami pokazało, że w zasadzie jedynym ogniwem w łańcuchu przepływu i życia produktów – oraz ich opakowań – na którym spoczywa realna odpowiedzialność za to, co stanie się dalej z powstającymi odpadami, są samorządy. A te okazały się bezradne w obliczu np. gwałtownego rozwoju e-commerce (a więc gwałtownego zwiększenia się w obrocie np. ilości kartonu) czy pojawiania się kuszących, wielomateriałowych opakowań, które stawały się częścią marketingu produktu. Podobnie było zresztą w całej Europie, co skłoniło Brukselę do stworzenia stosownej dyrektywy w tej sprawie. Zaś przedstawiona opinii publicznej w sierpniu br. ustawa nazywana przez branżę „UC100” jest przełożeniem unijnych inicjatyw na nasze realia, a także, w pewnej mierze, kontynuacją i rozwinięciem wcześniejszych koncepcji.

Czytaj więcej

Walka o klimat 2025: Jak w Polsce zaczyna się zielona transformacja gospodarki

Ale tylko w pewnej mierze, bowiem MKiŚ winy za mało spektakularne rezultaty działania w zakresie recyklingu i odzysku odpadów doszukuje się w dotychczasowym modelu: a przede wszystkim w rozproszeniu odpowiedzialności pomiędzy kilkadziesiąt organizacji odzysku, co miałoby prowadzić do nieefektywności i nadużyć. – System musi być przejrzysty, jednolity i wiarygodny. Dziś trudno powiedzieć, w jakim stopniu pieniądze rzeczywiście trafiają tam, gdzie powinny, czyli do gmin i instalacji zajmujących się realnym recyklingiem – mówiła podczas EFNI Anita Sowińska.

Ba, tylko partnerzy resortu w tej debacie – zarówno organizacje odzysku, jak i przedsiębiorcy z rozmaitych branż – zgodnie przepowiadają, że to właśnie ów nowy model, jaki chce w ustawie UC100 narzucić ministerstwo, będzie wzorcowo nieefektywny: kontrolowanie i administrację nad systemem odzysku i recyklingu odda Narodowemu Funduszowi Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a przedsiębiorców zepchnie do roli biernych obserwatorów poczynań NFOŚiGW, których jedyną rolą w systemie będzie wnosić opłaty do budżetu systemu ROP.

Zastrzeżenia przedsiębiorców

Nowy model przede wszystkim oznaczałby zniknięcie dotychczasowych organizacji zajmujących się odzyskiem i recyklingiem. – Jesteśmy zdecydowanie przeciwko takiemu rozwiązaniu. Przede wszystkim dlatego, że likwiduje ono naszą działalność, czyli moje miejsce pracy i miejsce pracy jeszcze kilkudziesięciu innych osób w Rekopolu. Trochę szkoda, bo działamy na rynku od ponad 20 lat, zatrudniając najwyższej klasy specjalistów – mówił niedawno w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Jakub Tyczkowski, prezes Organizacji Odzysku Opakowań Rekopol.

Czytaj więcej

„Recykling życzeniowy” coraz popularniejszy. Jak walczyć z tym zjawiskiem?

Ale pomysł przerzucenia administrowania systemem na barki funduszu nie podoba się też w innych zainteresowanych ROP branżach. Wynika to z kilku powodów: po pierwsze, mało kto wierzy, że NFOŚiGW będzie efektywniejszym zarządcą systemu odzysku i recyklingu odpadów niż te firmy, które od dwóch dekad się tym zajmują. Po drugie, przedsiębiorcy zgodnym chórem powtarzają, że nowy model nie pozostawia im możliwości kontrolowania poczynań zarządcy-funduszu, co sprowadza ich wyłącznie do roli płatnika, który miałby „płacić i się nie interesować”. Opłatę zresztą nazywają często „podatkiem”, co nie do końca oddaje charakter tego finansowego zobowiązania, a bardziej odnosi się do tego braku kontroli nad wydatkowaniem takiej daniny. Symbolem utraty pewnej decyzyjności ma być też fakt, że w „radzie dialogu”, która byłaby forum dyskusji o funkcjonowaniu systemu, na 22 miejsca zaledwie dwa przypadłyby przedsiębiorcom. Po trzecie, nie jest jasne, na ile nowy system i nowe instytucje dzierżące jego stery torowałyby drogę potrzebnym zmianom – budowały świadomość wyzwań związanych z segregacją odpadów poprzez kampanie informacyjne czy też wpływały np. na ekoprojektowanie opakowań.

W sumie, w ramach procesu konsultacji ustawy UC100, do ministerstwa wpłynęło ponad 1700 uwag i postulatów od rozmaitych graczy na rynku. Trudno się dziwić, bo planowane zmiany w mniejszym czy większym stopniu wpłyną nawet na firmy, które funkcjonują w niepozornych niszach czy zakamarkach poszczególnych branż. Organizacje, które reprezentują przedsiębiorców, jasno sugerują, że liczą tu na weto prezydenta – a biorąc pod uwagę relacje między polskimi ośrodkami władzy, takie weto jest właściwie pewne. Co oczywiście oznacza, że nie zdążymy z polskim ROP nawet na ostatnią chwilę, a za cały spór przyjdzie finalnie zapłacić każdemu podatnikowi.

Kolejne obszary odpowiedzialności

Żeby zilustrować wyzwanie, przed którym dziś stoimy, można sięgnąć do ubiegłorocznego raportu Instytutu Ochrony Środowiska – Państwowego Instytutu Badawczego o odpadach opakowaniowych. Zgodnie z zawartymi w nim szacunkami trzy lata temu wytwarzano w Polsce ponad 15,5 mln t opakowań rocznie, w 80 proc. jednorazowego użytku. Liczba zakupowych torebek z tworzyw sztucznych dobiła zaś w przeciągu 12 miesięcy do znacznie ponad 510 mln, z czego więcej niż dwie na trzy takie torebki miały grubość poniżej 15 mikrometrów.

Można tylko zakładać, że od tamtej pory liczba opakowań w naszym otoczeniu tylko wzrosła, wraz z rozwojem oferty handlu elektronicznego. Przy czym ten gwałtowny wzrost może nie kłuć zanadto w oczy, gdyż całe sektory gospodarki pracują dziś zgodnie ze sławetną regułą „kup – użyj – wyrzuć”, więc przybywa wszystkich kluczowych frakcji: papieru, plastików, metali, szkła.

Dobrym przykładem może być cały przemysł fast fashion, który w coraz większej mierze zaczyna trafiać pod lupę twórców rozszerzonej odpowiedzialności producenta. To forsowany przez tę część branży model konsumpcji zaważył zapewne na szybkim zaostrzeniu reguł funkcjonowania producentów odzieży, tekstyliów i innych wyrobów tego typu. Nie dość, że od 1 stycznia tego roku w całej Unii Europejskiej wprowadzono obowiązek segregowania odpadów tekstylnych – zatem nie trafiają one już do pojemników na odpady mieszane, to jeszcze we wrześniu Parlament Europejski przyjął przepisy, zgodnie z którymi producenci takich towarów mają pokrywać koszty ich zbiórki, sortowania i recyklingu w całej UE. Co ważne, obowiązek ma objąć również dostawców spoza Europy, co szczególnie dotknie zapewne żyjących – i szyjących – z fast fashion fabryk w Azji. Państwa członkowskie mają stworzyć taki „tekstylny segment” w swoich przepisach dotyczących ROP w ciągu 30 miesięcy od wejścia w życie stosownej dyrektywy.

Bez większego hałasu wszedł w życie w całej Europie ROP na baterie: stało się to 18 sierpnia br. Warto zauważyć fakt, że nie toczono tu żadnych dyskusji – zaostrzenie przepisów dotyczących obrotu produktami zawierającymi baterie, wprowadzane na bazie rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2023/1542, to nie tylko odpowiedź na potrzeby związane z ochroną środowiska naturalnego, ale przede wszystkim – kwestia strategicznego bezpieczeństwa surowcowego Europy. Według analityków obserwujących rynki międzynarodowe w globalnej gospodarce zaczyna się wyścig o dostęp do rzadkich metali i minerałów, a kto będzie kontrolował te zasoby, będzie też kontrolować nowoczesną gospodarkę: od nowoczesnej elektroniki po elektromobilność. To argument, z którym zwolennikom liczenia kosztów polityki klimatycznej czy środowiskowej znacznie trudniej dyskutować.

W obszarze ROP znajdują się też przepisy wynikające z dyrektywy PE i Rady UE 2024/3019 dotyczące oczyszczania ścieków komunalnych, a odnoszące się do trafiających do ścieków mikrozanieczyszczeń, zwłaszcza z produktów przemysłów farmaceutycznego i kosmetycznego. Również one weszły w życie z początkiem bieżącego roku. Producenci ponoszą tu odpowiedzialność za dodatkowe oczyszczanie ścieków, jakie trzeba przeprowadzić, by pozbyć się owych mikrozanieczyszczeń. Z pochodzących od nich opłat finansowane mają być m.in. nowe urządzenia, ich eksploatacja i konserwacja, monitoring mikrozanieczyszczeń oraz zbieranie danych na temat produktów i odpadów, jakie po nich pozostają.

Warto też zwrócić uwagę, że wiele krajów wprowadza również na własną rękę rozwiązania, które w mniejszej czy większej mierze są powiązane z ROP. Dobrym przykładem może tu być Francja, gdzie od 12 lat obowiązuje system wspierania przez producentów zbiórki, segregacji, recyklingu – a przede wszystkim renowacji – używanych mebli domowych i biurowych. Tamtejsza branża meblarska bierze odpowiedzialność również za wyposażenie towarzyszące swoim produktom, od pościeli po ozdoby. Jeszcze innym dobrze zakorzenionym nad Sekwaną rozwiązaniem jest wskaźnik naprawialności – kryteria pozwalające ocenić szansę na zreperowanie urządzenia w razie awarii, umieszczone na nim w postaci oceny usytuowanej w skali od 1 do 10.