Zakaz połowów jest przez Chiny ogłaszany od 1999 roku i obowiązuje od 1 maja do 16 sierpnia. Ocenia się, że w tym roku szczególnie zaangażowano się w kontrolę nad przestrzeganiem zakazu, wykorzystując szereg nowoczesnych rozwiązań technologicznych. Jak podaje agencja Xinhua, korzystano m.in. z satelitowego pozycjonowania oraz nadzoru wideo.
Czytaj także: Zmiany klimatyczne wysysają tlen z jezior w Europie
Powodem wprowadzenia moratorium były malejące w zastraszającym tempie zasoby rybne i chęć ochrony bioróżnorodności i ekosystemów. Szacuje się, że od lat 50. ubiegłego wieku zmniejszyły się nawet o 95 proc. Jedynie w ciągu ostatnich dwudziestu lat intensywność połowów wzrosła do tego stopnia, że ilość ryb w Morzu Południowochińskim zmalała nawet o 75 proc. Co gorsza, kurczą się nie tylko zasoby ryb, ale również ich siedliska. W ciągu minionych 10 lat o 16 proc. skurczyły się rafy koralowe, za co winę ponoszą przede wszystkim złe praktyki. Zbiory gigantycznych małży, pogłębianie i budowanie sztucznych wysp odpowiada za zniszczenie ponad 160 kilometrów kwadratowych raf koralowych.
Do pogarszającej się sytuacji przyczynia się również niewystarczające egzekwowanie przepisów prawa morskiego w krajach przybrzeżnych. Nielegalne połowy stanowią wciąż bardzo częste zjawisko, które dodatkowo przyspieszają wyczerpywanie się zasobów rybnych.
Zakazu połowów nie respektują niektóre skonfliktowane z Chinami kraje przybrzeżne, takie jak Wietnam czy Filipiny. Ich władze na przestrzeni lat otwarcie zachęcały swoich rybaków do kontynuowania połowów na spornych obszarach. Chiny zgłaszają pretensje do 90 proc. obszaru Morza Południowochińskiego, w skład których należą też wody należące w świetle prawa międzynarodowego do Filipin, Wietnamu, Malezji i Brunei.