Choć w Polsce przez większą część tegorocznego lata narzekaliśmy na pogodę, reszta Europy doświadczyła temperatur, które trudno zaklasyfikować jako typowe w świetle dotychczasowych obserwacji klimatycznych. Już rekordowo ciepły marzec wskazywał na narastającą anomalię termiczną, którą następnie potwierdziły intensywne fale upałów w czerwcu, lipcu i sierpniu. Zjawiskom tym towarzyszyła susza oraz niszczycielskie pożary, szczególnie w regionach południowej Europy, oraz wzrost liczby przedwczesnych zgonów związanych z ekstremalnymi warunkami pogodowymi.
W rezultacie 2025 r. jawi się jako punkt graniczny w postrzeganiu zmian klimatu: nawet w północnych szerokościach geograficznych, dotąd uznawanych za stosunkowo bezpieczne, konsekwencje katastrofy klimatycznej przestały być abstrakcyjną prognozą, a stały się realnym, codziennym doświadczeniem milionów mieszkańców kontynentu.
Marzec: rekordowy początek roku
Marzec w Europie okazał się najcieplejszy w historii pomiarów na kontynencie (był jednocześnie drugim najcieplejszym marcem w ujęciu globalnym). Jak podaje Copernicus Climate Change Service, średnia temperatura nad obszarami lądowymi Europy w tym miesiącu osiągnęła 6,03 stopnia Celsjusza, czyli aż o 2,41 stopnia Celsjusza powyżej średniej z lat 1991-2020.
Te liczby to nie tylko statystyka, lecz także realne konsekwencje: znaczące skrócenie zimy, szybsze topnienie pokrywy śnieżnej, przyspieszone wysychanie gleb, a co za tym idzie – trudniejszy start sezonu wegetacyjnego dla rolnictwa.
Zimowo-wiosenny okres, którym Europa weszła w 2025 r., nie przypominał więc typowego chłodnego sezonu; był zdecydowanie cieplejszy i nie przyniósł śniegu i mrozów, które tradycyjnie przygotowują zarówno ekosystemy, jak i rolników na letnie warunki.