We wtorek wybuchł potężny pożar Varympompi, północnym przedmieściu Aten – dzień po oświadczeniu premiera Kyriakosa Mitsotakisa, że obecna fala upałów jest najgorsza od 1987 roku. Spaleniu uległy domy nie tylko w Varympompi, ale też w sąsiedniej dzielnicy Adames.
Czytaj także: „Klimatyczny punkt zapalny”: pożary zombie niszczą Syberię
Kilka dni wcześniej ogień wybuchł również na Peloponezie, w pobliżu Patras oraz w regionach Mesenii i Mani. Pożary dotknęły również wyspy Kos, Evia i Rodos, a przez wyjątkowo wysokie temperatury, trudno uznać zagrożenie nimi za minione. W Grecji termometry wskazują obecnie powyżej 40°C i szacuje się, że upały nie zmaleją co najmniej do końca tygodnia.
Grecki wiceminister ochrony ludności Nikos Hardalias oświadczył, że „znajdujemy się w fazie absolutnej deregulacji klimatycznej” „W lipcu mieliśmy 1584 pożary przeciwko 953 w 2019 roku” – podkreślił Hardalias. „Nie mówimy już o zmianie klimatu, ale o zagrożeniu klimatycznym” – dodał. W Atenach powołano pierwszego w Europie dyrektora ds. upałów, mającego za zadanie pomóc w walce z ekstremalnymi upałami.
Według naukowców zmiany klimatu wywołane przez człowieka sprawiają, że prawdopodobieństwo oraz intensywność wystąpienia fal upałów znacząco się zwiększa. Opublikowane niedawno w Nature Climate Change badanie wykazało, że takie anomalie występują w sposób gwałtowny, w okresach przyspieszonego ocieplenia klimatu. Wykazano również, że przy ograniczeniu wpływu człowieka, prawdopodobieństwo wystąpienia wyjątkowo dotkliwych zjawisk pogodowych znacznie by się zmniejszyło.