Wymyślanie sposobów na zabawianie radiowego audytorium to swoista sztuka. Niemal 20 lat temu na antenie Trójki prowadzący zaprosił słuchaczy do zabawy: najpierw wymieniali oni rozmaite funkcjonujące już święta, potem mieli zaproponować jakieś nowe, które wypadałoby w dzień audycji. Wśród dzwoniących znalazł się badacz z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego dr Lech Pietrzak. To on zgłosił najatrakcyjniejszą propozycję: 11 grudnia został Dniem Chruścika.
Ten niepozorny owad stał się symbolem gatunków osłonowych (parasolowych) w Polsce. „Wobec dużej liczby gatunków owadów oraz ich bardzo słabego poznania i trudności w rozpoznawaniu przez niespecjalistów obecne przepisy prawne i formy ochrony owadów są niewystarczające. W ich ochronie największy nacisk należy położyć na bezwzględną ochronę siedlisk” – pisali u progu tego stulecia specjaliści.
Chruścik pasował do tej sytuacji jak ulał. W Polsce występuje ok. 290 gatunków tego owada: głównie w nizinnych miejscach podmokłych, ale można go też spotkać np. nad tatrzańskim Czarnym Stawem. 20 lat temu większości gatunków chruścika groziło wyginięcie, eksperci postulowali objęcie ich ścisłą ochroną. W końcu postawili na swoim, np. gatunek Crunoecia irrorata trafił na listę gatunków chronionych jako osłonowy dla źródlisk helokrenowych.
Owady wyszły z cienia
– Pod koniec XX wieku, gdy pojawiła się koncepcja gatunków osłonowych, myślano przede wszystkim o dużych, powszechnie kojarzonych ssakach – mówi „Rzeczpospolitej” ekspert Greenpeace Krzysztof Cibor. – One są symboliczne: taki niedźwiedź ma olbrzymie potrzeby ekologiczne, począwszy od przestrzeni, po symbiozę z całymi szeregami gatunków, od których zależy lub które zależą od niego. Podobnie wilk czy głuszec. Natomiast teraz coraz częściej mówimy w tym kontekście o bezkręgowcach. Nie tylko naukowcy, co jest oczywiste, ale też przeciętni ludzie zaczynają widzieć złożoność środowiska naturalnego i dostrzegać wartość np. owadów. Widzą już nie tylko zwierzaki z miłym futerkiem, ale też te najmniejsze – podkreśla.
Można zatem powiedzieć, że chruściki spełniają już jedno pożyteczne zadanie: uświadamiają złożoność ekosystemu i pokazują jego funkcjonowanie. Na dłuższą metę mogą się też okazać kluczowym argumentem w sporach między ekologami a państwem. – Przykładowym, choć kontrowersyjnym, gatunkiem może być kornik drukarz. Nie jest to gatunek chroniony, a w uprawach leśnych uznawany jest za szkodnika. Ale w lasach naturalnych, jak Puszcza Białowieska, mógłby – zdaniem niektórych – pełnić rolę gatunku osłonowego – dowodzi Cibor. – Objęcie go choćby częściową ochroną oznaczałoby wstrzymanie wycinki i hodowania drzew. Jego obecność oznacza dostarczanie martwych drzew, które z kolei są miejscem zamieszkania czy pożywieniem dla setek czy tysięcy innych gatunków, w tym takich, które występują tylko w Puszczy Białowieskiej: chrząszczy, porostów, grzybów – tłumaczy.
Jak podkreśla nasz rozmówca, już dziś występowanie gatunków osłonowych jest jednym z kryteriów stosowanych podczas aktualizacji rozporządzeń zawierających listy chronionych gatunków. Organizacje przyrodnicze i inne instytucje zwracają na takie gatunki uwagę. To ma sens, bo dzięki ochronie jednego gatunku chronione jest często całe siedlisko i wiele innych gatunków, często słabo rozpoznawalnych dla osób niebędących specjalistami. Inna sprawa, że siedliska czy kluczowe znaczenie jakiegoś regionu dla egzystencji chronionych gatunków ustępują przed wolą polityczną. Tak miało się stać w przypadku choćby przekopu przez Mierzeję Wiślaną: realizacja tej inwestycji była początkowo negatywnie oceniana przez regionalne władze środowiskowe. Ocena zmieniła się z czasem, choć przekop może oznaczać zniszczenie siedlisk ptaków, dla których wytyczono tam obszar Natura 2000. „Jeśli na Zalewie zaczną pływać statki o znacznie większych gabarytach (niż dotychczas – przyp. red.), fale, które one wygenerują, mogą zagrozić ponad 90 proc. populacji lęgowej łyski i 80 proc. populacji perkoza dwuczubego” – alarmował w ubiegłym roku portal Biznesalert.pl. Można z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że jeżeli w przypadku inwestycji o podobnym rozmachu zagrożone będzie siedlisko chruścika czy innego owada, decydenci nie będą się tym zbytnio przejmować.