Tegoroczna, 30. Konferencja Stron ONZ odbywa się w brazylijskim Belém, dekadę po podpisaniu przełomowego porozumienia paryskiego, jego sygnatariusze zobowiązali się do ograniczenia wzrostu globalnej temperatury do 1,5°C. Organizacja wydarzenia w największym mieście brazylijskiej Amazonii miała podkreślić wagę działań klimatycznych chroniących ten bezcenny przyrodniczo las deszczowy, wzbudziła jednak sporo kontrowersji.
Choć Brazylia aż 90 proc. swojej energii elektrycznej produkuje ze źródeł odnawialnych, znajduje się na dziewiątym miejscu w globalnym rankingu największych producentów ropy naftowej, a w październiku zatwierdzono odwierty ropy naftowej u ujścia Amazonki, zaledwie kilkaset mil od Belém. Brazylijskie zobowiązania klimatyczne wiszą też na włosku przez plany ekspansji państwowej spółki naftowej Petrobras – szacuje się, że do końca dekady produkcja baryłek ekwiwalentu ropy naftowej wzrośnie z obecnych 4,1 miliona dziennie do ok. 5,2 miliona dziennie.
Brazylijski prezydent Luiz Inacio Lula da Silva w czasie inauguracji COP30 podkreślił zaangażowanie kraju w walkę z wylesianiem i zadeklarował gotowość do walki ze zmianami klimatu, jednak na spotkaniu przywódców tydzień przed szczytem klimatycznym stwierdził, że „nie chce być liderem w dziedzinie ochrony środowiska”, a wycofanie się Brazylii z produkcji ropy naftowej nazwał „nieodpowiedzialnym”. Trudno przyznać, aby wróżyło to dobrze ambitnemu porozumieniu, które kraje powinny osiągnąć do 21 listopada.
Szczyt klimatyczny w sercu Amazonii
Kontrowersyjna lokalizacja szczytu klimatycznego wzbudziła też protesty rdzennych mieszkańców Amazonii, którzy drugiego dnia konferencji wtargnęli na teren szczytu, domagając się działań na rzecz klimatu i ochrony lasów. Nato, rdzenny przywódca ze społeczności Tupinamba, powiedział w rozmowie z dziennikarzami, że „nie mogą jeść pieniędzy” i oczekują, że zamieszkiwane przez nich ziemie będą wolne od „agrobiznesu, poszukiwań ropy naftowej, nielegalnych górników i nielegalnych drwali”.
Ubiegłoroczny szczyt COP29 w Baku przyniósł porozumienie w postaci uzgodnienia NCQG, czyli nowego zbiorowego celu ilościowego w zakresie finansowania klimatycznego krajów rozwijających się. W jego ramach wsparcie od krajów rozwiniętych miało wynosić co najmniej 300 miliardów dol. rocznie do 2035 r. Zastrzeżono jednak, że kraje rozwinięte powinny dążyć do przekazania krajom najsilniej cierpiącym z powodu zmian klimatu 1,3 biliona dol. rocznie.