Kiedy w ubiegłym roku większość firm przyjęła – przynajmniej częściowo – zdalny system organizacji pracy, natychmiast pojawiły się głosy mówiące o wynikających z niej korzyściach dla środowiska. W końcu pracownicy nie muszą dojeżdżać do biura – a wcześniej statystyczny Polak spędzał średnio półtorej godziny dziennie w drodze do i z miejsca pracy, miasta znacząco się odkorkowały a więc zanieczyszczeń wynikających z ruchu drogowego było znacznie mniej. Urząd Miasta w Krakowie informował, że w czasie lockdownu znacząco spadło stężenie tlenków azotu, czyli zanieczyszczenia pochodzącego z rur wydechowych pojazdów.
Ubiegłoroczny raport organizacji Carbon Trust informował, że zwiększenie liczby osób pracujących z domu mogłoby się przyczynić w całej Wielkiej Brytanii do ograniczenia emisji o ok. 3 mln ton CO2.
W trybie pracy zdalnej większość z nas pracuje już niemal rok. Czy środowisko rzeczywiście aż tak na tym skorzystało?
Już w ubiegłym roku naukowcy z Uniwersytetu Sussex w Wielkiej Brytanii pochylili się nad tym zagadnieniem. Przejrzeli ponad 9 000 wcześniej opublikowanych badań i wyselekcjonowali 39 artykułów opublikowanych od 1995 roku, w których analizowano wpływ telepracy na zużycie energii. 26 z tych badań sugerowało, że praca zdalna zmniejsza ogólne zużycie energii, emisję dwutlenku węgla lub jedno i drugie. Te oszczędności wynikają głównie z redukcji emisji z pojazdów podczas dojazdów do pracy oraz zmniejszenia ilości energii zużywanej w biurach.
Ale trzy kolejne badania sugerowały, że praca zdalna nie wpływa na zmiany w zużyciu energii, natomiast kolejne pięć wykazało, że wręcz je zwiększa.