Z tego artykułu dowiesz się:
- Jakie są główne wyzwania dla branży ubezpieczeniowej związane ze zmianami klimatu?
- Dlaczego częstotliwość i skala ekstremalnych zjawisk pogodowych stanowią problem dla ubezpieczycieli na całym świecie?
- W jaki sposób rosnące ryzyka związane z klimatem wpływają na strategię dywersyfikacji ubezpieczycieli?
- Jakie działania podejmują ubezpieczyciele, aby stawić czoła rosnącym wyzwaniom klimatycznym?
- Jakie zmiany systemowe są rozważane w kontekście przyszłości rynku ubezpieczeń katastroficznych?
- Dlaczego współpraca publiczno-prywatna jest kluczowa w zakresie zarządzania ryzykami związanymi z katastrofami naturalnymi?
Miniony rok zamknął się ok. 320 mld dol. strat katastroficznych na świecie, w tym 140 mld strat ubezpieczonych. – To jeden z najwyższych poziomów w historii, co potwierdza trwały trend rosnących szkód pogodowych – ocenia Marcin Warszewski, partner, lider usług dla sektora ubezpieczeń Deloitte, komentując badanie na temat największych wyzwań dla branży ubezpieczeniowej przeprowadzone przez EKF Research i Deloitte. Obok kryzysu demograficznego, zawirowań geopolitycznych i niepewności regulacyjnej należą do nich właśnie zmiany klimatu.
Jest źle, będzie gorzej
– Rosnąca częstotliwość i intensywność gwałtownych zjawisk pogodowych staje się dla ubezpieczycieli na całym świecie jednym z istotnych wyzwań operacyjnych i strategicznych. Według większości analiz problem będzie się pogłębiał wraz z dalszym „rozlewaniem się” miast, presją na tereny zalewowe i zmianami klimatycznymi – ocenia Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń. Podobnego zdania są też inni nasi rozmówcy.
– Częstotliwość i skala zdarzeń ekstremalnych – takich jak powodzie, huragany, pożary czy susze – rośnie, co zaburza dotychczasowe modele statystyczne i utrudnia ubezpieczycielom ocenę ryzyka. Coraz częściej całe regiony świata lub poszczególnych państw doświadczają strat jednocześnie, co podważa z kolei zasadę dywersyfikacji. Ponadto w wymiarze globalnym pojawia się ryzyko systemowej „nieubezpieczalności” na pewnych obszarach, trwale narażonych na ryzyka na przykład z powodu podnoszenia się poziomu mórz lub chronicznych susz. Dlatego obserwujemy, że ubezpieczyciele w określonych regionach podnoszą składki lub wycofują się z lokalnych rynków, czego doświadczają m.in. Kalifornia i Floryda – mówi Tomasz Tarkowski, członek zarządu PZU.
Zwraca uwagę, że w Polsce jeszcze kilkanaście lat temu w szkodach majątkowych zazwyczaj występowały w roku dwa piki – wiosenne roztopy i jesienny początek sezonu grzewczego. Teraz doszły nowe zmienne i gwałtowne zjawiska atmosferyczne, zwłaszcza w okresie wiosenno-letnim. Wpływa to w widoczny sposób choćby na poziom szkód w uprawach rolnych. – W tym roku mieliśmy huraganowe wiatry, grad, niż genueński. W ubiegłym roku w związku z powodzią na południu Polski w ciągu kilku tygodni września i października poszkodowani zgłosili do wszystkich ubezpieczycieli w sumie około 130 tys. szkód na kwotę około 2,2 mld zł – przypomina Tomasz Tarkowski.
– Zdarzenia atmosferyczne, takie jak gwałtowne wichury czy powodzie, od zawsze wpisane są w istotę ubezpieczeń. Problemem nie są same te zjawiska, lecz częstotliwość i skala, z jaką dziś występują – mówi też Roger Hodgkiss, prezes zarządu Generali Polska. Wskazuje, że zmiany klimatu mają realny wpływ na intensyfikację ekstremalnych zjawisk pogodowych, takich jak wiosenne przymrozki, gradobicia czy coraz częściej występujące deszcze nawalne. Częstotliwość i siła tych zjawisk w ostatnich latach wzrasta, co jest i będzie wyzwaniem dla wielu sektorów, w tym dla rolnictwa. – Analiza danych historycznych oraz prognoz pokazuje, że ten problem będzie się pogłębiał – nie ma wątpliwości szef Generali Polska.
Także zdaniem Adama Fulneczka, dyrektora departamentu strategii i likwidacji szkód, rosnąca częstotliwość i skala gwałtownych zjawisk pogodowych to jedno z najpoważniejszych wyzwań, przed jakimi stoi dziś cały świat, w tym rynek ubezpieczeniowy. – Dane z ostatnich lat jednoznacznie potwierdzają, że intensywność katastrof naturalnych rośnie. W Warcie odnotowaliśmy niemal o 50 proc. więcej zgłaszanych szkód katastroficznych niż pięć lat wcześniej – mówi Adam Fulneczek. – Są to zjawiska, które generują nie tylko bezpośrednie straty materialne i zagrożenia dla życia, lecz także ogromne straty finansowe – dodaje.
Czytaj więcej
28 listopada wraz z „Rzeczpospolitą” opublikowany zostanie nasz raport klimatyczny. Jak co roku p...
Przytacza dane z ostatniego raportu organizacji Health and Environment Alliance, według którego straty gospodarcze związane ze skutkami globalnego ocieplenia w latach 2014–2020 wyniosły 60 mld euro rocznie. To 13 proc. PKB Polski, co jest jednym z najwyższych wskaźników w UE.
– Ubezpieczyciele obserwują zjawiska pogodowe od lat. Zbieramy dane o tym, jak się rozwijają, analizujemy szkody, które powstają w ich następstwie. Naszą odporność na wzrost częstości i intensywności zdarzeń pogodowych testujemy regularnie za pomocą dedykowanych modeli katastroficznych – mówi Jan Matuszewski, dyrektor Departamentu Zarządzania Ryzykiem w UNIQA w Polsce. – Nasze modele klimatyczne pokazują, że część zjawisk, np. powodzie podobne do tych z 1997 czy 2010 r., może występować rzadziej, ale w ich miejsce pojawią się nowe, bardziej lokalne i gwałtowne, jak chociażby powódź z 2024 r. Wichury mogą być silniejsze i przebiegać innymi trasami, gradobicia będą najprawdopodobniej bardziej niszczące, a susze – częstsze i dłuższe – dodaje.
Nadziei nie daje też Monika Leżyńska, członek zarządu TUiR Allianz Polska. – Największe wyzwania związane z gwałtownymi zjawiskami pogodowymi są wciąż przed nami. Widzimy rosnącą liczbę i intensywność ekstremalnych zdarzeń, ale także ich zmienność. Na dziś jest to jeszcze pod kontrolą, jednak jeśli nie zaczniemy przygotowywać się na scenariusze, które przyniosą kolejne lata, to sytuacja może się diametralnie zmienić – prognozuje ekspertka Allianza.
Czas działać
Ubezpieczyciele zgodnie deklarują, że na dziś są przygotowani na gwałtowne i poważne, ale lokalne zdarzenia pogodowe. Przypominają swoją sprawną pomoc dla poszkodowanych w zeszłorocznej powodzi na południowym zachodzie Polski. Są zgodni, że to nie wystarczy.
Czytaj więcej
Brytyjscy eksperci ostrzegają przed najpoważniejszą od dziesięcioleci suszą. Jak zaznaczają, prog...
– Nie powinniśmy czekać, aż koszty ochrony będą znacznie wyższe, a ryzyko trudniejsze do udźwignięcia. Musimy działać teraz, zanim zmiany klimatyczne na dobre przekroczą próg adaptacji systemów finansowych i infrastruktury. Dla branży ubezpieczeniowej oznacza to przemyślenie roli produktów i sposobu odbudowy po szkodach. Coraz silniej kierujemy się zasadą build back better – odbudowy, która wzmacnia odporność na przyszłe zjawiska, a nie tylko odtwarza to, co zostało zniszczone – mówi Monika Leżyńska. I zapowiada, że jej firma jeszcze w tym roku będzie wprowadzać zmiany w produktach, aby dopłacać klientom po szkodzie, aby mogli lepiej odbudować swoją nieruchomość. Na tym nie koniec. – Będziemy też wprowadzać rozwiązania, które promują stosowanie bardziej wytrzymałych materiałów, zabezpieczeń czy technologii redukujących ryzyko. Każda szkoda powinna być okazją do wzmocnienia systemu, a nie powrotu do stanu podatności na kolejne zniszczenia – przekonuje członkini zarządu TUiR Allianz Polska.
– Anomalie pogodowe są coraz trudniejsze do przewidzenia, a tym samym trudniejsze do uwzględnienia w procesie oceny i wyceny ryzyka. To wyraźny sygnał dla branży, by jeszcze mocniej inwestować w technologie umożliwiające precyzyjniejszą analizę ryzyk naturalnych, rozwijać regionalizację taryf oraz dostosowywać ofertę do nowych zagrożeń. Bardzo ważne jest dogłębne zrozumienie mechanizmów stojących za tymi zmianami oraz opracowanie skutecznych strategii adaptacyjnych, zarówno w obszarze likwidacji szkód, jak i profesjonalnej oceny ryzyka – przekonuje Roger Hodgkiss. – Osobną kwestią pozostaje właściwy dobór zakresu i sum ubezpieczenia, co pokazuje, że przed nami wciąż dużo pracy – dodaje.
Zdaniem Tomasza Tarkowskiego z zarządu PZU ciągle ogromnym problemem w Polsce jest niestety ogromna luka ubezpieczeniowa. – Z raportu Polskiej Izby Ubezpieczeń wynika, że np. w gospodarstwach domowych ubezpieczonych jest tylko 49 proc. nieruchomości. Do tego duża część z tych posiadających polisę jest w znacznym stopniu niedoubezpieczona – sumy ubezpieczeń są niższe od rzeczywistej wartości nieruchomości – mówi Tomasz Tarkowski.
Także zdaniem Adama Fulneczka wciąż jednym z największych wyzwań rynkowych pozostaje luka ubezpieczeniowa i tendencja do niedoubezpieczenia. – Nadal zdarza się, że klienci wybierają zbyt niską sumę ubezpieczenia, co przy katastrofach naturalnych może uniemożliwić odbudowę mienia. W obliczu nasilających się zjawisk klimatycznych świadomość tego problemu staje się kluczowa – uważa dyrektor departamentu strategii i likwidacji szkód w Warcie.
Jan Grzegorz Prądzyński wylicza, że ubezpieczyciele reagują wielotorowo: inwestują w zaawansowaną analitykę, aktualizują modele ryzyka o dane środowiskowe, rozwijają narzędzia predykcji szkód, a także coraz ściślej współpracują z reasekuratorami, by stabilizować swoją ekspozycję. Coraz większy nacisk kładzie się na prewencję i zarządzanie ryzykiem po stronie ubezpieczonego, nie tylko na likwidację szkód. – Z punktu widzenia społecznego ważne jest, abyśmy pamiętali o mądrej polityce zagospodarowania przestrzennego i niedopuszczaniu do kontynuacji zabudowywania terenów zalewowych – mówi szef PIU.
Czas na polisy katastroficzne?
Od pewnego czasu na polskim rynku ubezpieczeń podnoszą się jednak głosy, że rozwiązania stosowane dzisiaj nie wystarczą w przyszłości.
– W dłuższej perspektywie, jeśli negatywne skutki zmian klimatu będą się nasilały, komercyjny rynek ubezpieczeniowy sam nie udźwignie tego ryzyka – potrzebne będą mechanizmy współdzielenia go z rynkiem kapitałowym i państwem – uważa Tomasz Tarkowski.
Zwraca uwagę, że na świecie istnieją rozwiązania w postaci ubezpieczeń parametrycznych, obligacji katastroficznych i innych instrumentów transferu ryzyka. – Z pewnością jednym z rozważanych instrumentów powinny być powszechne, co nie oznacza, że obowiązkowe, ubezpieczenia katastroficzne. Ale potrzebne są działania na wielu płaszczyznach – po stronie popytu, podaży, architektury instytucjonalnej – przekonuje członek zarządu PZU.
– Trzeba jasno powiedzieć: żadna firma ubezpieczeniowa nie poradzi sobie z tym wyzwaniem samodzielnie. Konieczna jest współpraca publiczno-prywatna – od inwestycji w prewencję i odporność infrastruktury, po wspólne programy wsparcia dla właścicieli domów i firm. Warto też działać wspólnie na rzecz upowszechnienia ubezpieczeń. To niezbędne kroki, aby przyszłe zjawiska pogodowe nie destabilizowały całych społeczności – uważa Monika Leżyńska. – Jeśli zaczniemy przygotowania teraz, możemy sprawić, że rosnące ryzyko stanie się wyzwaniem, którym da się zarządzać. Jeśli będziemy czekać – stanie się problemem, którego nie da się nadrobić. Wyboru musimy dokonać już teraz – przekonuje.
Zdaniem Jana Matuszewskiego jako społeczeństwo w obliczu zmian klimatu potrzebujemy wsparcia w ochronie naszego mienia i życia. Potrzebne są strukturalne zmiany na poziomie administracji centralnej i samorządowej. – Wprowadzenie systemowych rozwiązań, w tym obowiązkowych ubezpieczeń katastroficznych, może wkrótce stać się koniecznością, aby chronić społeczeństwo przed skutkami zmian klimatu – uważa dyrektor Departamentu Zarządzania Ryzykiem w UNIQA w Polsce.
Adam Fulneczek przekonuje, że ubezpieczyciele odgrywają ważną rolę w łagodzeniu skutków katastrof naturalnych, ale pełna skuteczność możliwa jest tylko wtedy, gdy system działa wspólnie i spójnie. – Pytanie o powszechne ubezpieczenia katastroficzne jest zasadne, choć wdrożenie tego rozwiązania byłoby poważną zmianą systemową, wymagającą ścisłej współpracy między ubezpieczycielami, regulatorem a rządem – mówi ekspert Warty.
W podobnym tonie sytuację ocenia Jan Grzegorz Prądzyński. – Sektor prywatny nie jest jednak w stanie samodzielnie absorbować konsekwencji katastrof naturalnych o dużej skali. Dlatego coraz częściej mówi się o konieczności systemowych rozwiązań z udziałem państwa. Modele stosowane na świecie pokazują, że połączenie mechanizmów rynkowych z instrumentami publicznymi – takimi jak fundusze katastroficzne, państwowa reasekuracja, obowiązkowe ubezpieczenia czy subsydiowanie ochrony – mogłyby pomóc w budowaniu bardziej odpornego i przewidywalnego systemu – mówi szef PIU. – Kluczowym filarem pozostaje jednak prewencja: nowoczesna infrastruktura przeciwpowodziowa, utrzymanie retencji, modernizacja systemów odwodnieniowych oraz odpowiedzialne planowanie przestrzenne – dodaje.