Pożar katedry Notre-Dame w kwietniu 2019 roku w dużym stopniu uszkodził zabytkową świątynię, całkowicie niszcząc m.in. jej dach, część kamiennego sklepienia w głównej nawie oraz XIX-wieczne witraże. Tuż po tragedii, Emmanuel Macron obiecał, że 850-letnia kaplica zostanie odbudowana do 2024 roku, kiedy w Paryżu odbędą się Letnie Igrzyska Olimpijskie.
Oryginalna iglica katedry liczyła 96-metrów, a do jej rekonstrukcji ma zostać wykorzystanych blisko 1000 dębów, każdy w wieku od 150 do 200 lat. Drzewa będą musiały mieć od 50 do 90 cm średnicy i od 8 do 14 metrów wysokości.
Czytaj też: W 50 lat wyginęło 70% rekinów. Zawiodły regulacje prawne
Tereny Francji są obecnie przeczesywane w poszukiwaniu odpowiednich okazów drzew, a czas goni – żeby dotrzymać terminu zadeklarowanego przez Macrona, drzewa powinny zostać ścięte do końca marca. Następnie zostaną na 18 miesięcy pozostawione do wyschnięcia, zanim możliwe będzie ich pocięcie.
Oprócz lasów państwowych, również właściciele prywatnych terenów leśnych oferują swoje drzewa do odbudowy zabytkowej katedry. Jeden z właścicieli 250-hektarowego lasu udzielił Guardianowi komentarza, w którym podkreśla, że wykorzystanie jego drzew do rekonstrukcji Notre-Dame uznałby za powód do dumy. Uważa też, że to „pokazuje, że nasze lasy są dobrze utrzymane i stanowią atut dla kraju”.
Czy rzeczywiście wycinka najstarszych drzew w kraju, który niedawno został przez trybunał administracyjny ukarany za niewystarczające wysiłki na rzecz walki z globalnym ociepleniem, jest właściwym krokiem?