Materiał powstał we współpracy z E.ON Polska
– Ochrona środowiska to znacznie więcej niż tylko przejaw mody, efekt bieżącej polityki czy zabiegi o dostęp do funduszy. To odpowiedzialność długofalowa, której fundamentem powinna być wiedza i nauka, a nie emocje i kalkulacje – mówi nam prof. Ewa Krogulec, geolog i prorektor ds. rozwoju UW. – W działaniach prośrodowiskowych, w tym również proklimatycznych, najważniejszą zasadą pozostaje dla mnie jedno: rozum i wiedza przed arogancją. Kiedy działania środowiskowe stają się zakładnikiem polityki, często realizujemy to, co jest łatwe, szybkie lub nośne medialnie, a nie to, co rzeczywiście konieczne. Tymczasem nauka oferuje nam narzędzia, by rozpoznawać i zrozumieć wyzwania środowiskowe, aby działać odpowiedzialnie, zanim skutki zmian staną się nieodwracalne – dodaje.
Według badaczki złożoność wyzwań nie ułatwia komunikacji. – Spotykamy się z opiniami, które nie mają potwierdzenia w badaniach, a jednak wpływają na odbiór społeczny i decyzje. Zdarza się, że trudniej dziś o zrozumienie i konsekwentne wsparcie dla bardziej ambitnych inicjatyw. Ale jednocześnie równolegle realizowanych jest wiele wartościowych projektów, zarówno w ramach krajowych programów ochrony środowiska, jak i z udziałem środków europejskich – zauważa prof. Krogulec.
Takie projekty stara się wspierać Fundacja E.ON poprzez program grantowy „E.ON łączy energię dla klimatu”. To okazja do nagłośnienia zagrożeń związanych ze zmianami klimatycznymi i przeciwdziałania im. Szansę otrzymały tu organizacje społeczne i non profit, instytucje naukowe, start-upy, think tanki. Dziesięciu beneficjentom programu Fundacja przyznała po 10 tys. euro na realizację wybranych projektów. Teraz te środki mają m.in. wesprzeć walkę z pustynnieniem miast i próbę realizowania koncepcji miasta-gąbki (absorbującego naturalne zasoby wodne) w Warszawie.
Projekty wynikające z potrzeb i obserwacji
Projekt „Niewidzialne dobro wspólne”, realizowany przez Uniwersytet Warszawski pod okiem prof. Krogulec, zakłada zbadanie źródeł w rejonie skarpy warszawskiej. Ma to być wsparcie identyfikacji jakości wód podziemnych w Warszawie. – To projekt, który zrodził się z potrzeby badacza i obserwacji niedostatku wiedzy o jednym z najcenniejszych, a jednocześnie najmniej widocznych zasobów, czyli o wodach podziemnych – tłumaczy badaczka. – Wody podziemne to kluczowy element środowiska i bezpieczeństwa wodnego, który wymaga nie tylko ochrony, ale też zrozumienia. Projekt koncentruje się na edukacji i upowszechnianiu wiedzy o tych zasobach. Chcemy pokazać, że woda nie jest produktem handlowym, lecz dziedzictwem, które musi być chronione, bronione i traktowane jako wspólne dobro – podkreśla.
Z kolei projekt „Hydrokultura” Fundacji ALTER EKO koncentruje się na tym, co na powierzchni: stworzeniu w Warszawie trzech zbiorników bioretencyjnych, zlokalizowanych przy stołecznych instytucjach kultury. – Punktem wyjścia były obserwacje przyrodnicze, jakich dokonujemy m.in. w Warszawie. Tam stworzyliśmy pierwszą nieckę bioretencyjną – przy Służewskim Domu Kultury, który mieści się w specyficznym miejscu, w dolinie dawnej rzeki Sadurki – tłumaczy Kamila Musiatowicz, ekspertka Fundacji. – Badając takie miejsca, uświadamiamy sobie, jak wiele jest przyrody w takich systemach lądowo-wodnych i jak wpływają one na różnorodność biologiczną – dodaje.
– W miastach pojawiają się masowo powierzchnie utwardzone. Niby to część naszej architektury, ale likwidujemy zarazem miejsca, w których mogłoby się tworzyć i rozwijać życie, co jest początkiem przyrodniczego nieszczęścia. Konsekwencje przejawiają się w ubożeniu różnorodności, cierpią też drzewa – podkreśla Musiatowicz. – Szczęśliwie od kilku lat niektóre miasta wdrażają koncepcję miasta-gąbki, które chłonie i retencjonuje wodę – zarówno w glebie, jak i roślinach. Zaczynamy więc poprawiać to, co popsuliśmy – kwituje.
Tematyka ta interesowała też od dawna autorki projektu „Miasto-gąbka” z Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych, mającego popularyzować tę ideę wśród zarządców miejskich nieruchomości. – O koncepcji miasta-gąbki usłyszałam pewnie już gdzieś w 2018 roku, a gdy w zeszłym roku – wraz z współautorką projektu Agnieszką Maj – pracowałyśmy nad raportem powstającym na zlecenie Europejskiego Komitetu Regionów, dowiedziałam się, że w Polsce już istnieje miasto-gąbka: Bydgoszcz – opowiada Karolina Zubel z CASE. – Zaczęłyśmy się zastanawiać nad tym, że są możliwości, programy i fundusze, dla większych i mniejszych miast. Dlaczego nie ma tego w Warszawie? – dorzuca.
Rozważania te są zbieżne z powtarzanymi od lat przestrogami, że Polska wysycha. – Są miejsca, gdzie problem jest szczególnie dotkliwy: należy do nich Mazowsze – wskazuje Zubel. – Wśród różnych aspektów tego zjawiska jest coś, co interesuje nas najbardziej: walka z efektem miejskich wysp ciepła i skutkami tego zjawiska dla zdrowia publicznego. Doskonale widzimy, że 40-stopniowe upały w centrum Warszawy to już nie ewenement i trzeba coś robić, by tę temperaturę choć odrobinę obniżyć – a z tym wiąże się właśnie koncepcja miasta-gąbki. Dodatkowo, istotne są też aspekty wizualne, przecież zieleń, ogrody deszczowe czy zielone dachy zawsze będą bardziej atrakcyjne od betonozy – podkreśla.
Zmienić postawy otoczenia
Wszystkie przedsięwzięcia, którym przyznano granty, mają przede wszystkim aspekt edukacyjny, nawet jeśli wiążą się z konkretnym efektem pod postacią zbiornika bioretencyjnego czy ogrodu wertykalnego. Szeroko rozumianemu otoczeniu badaczy wciąż trzeba uświadamiać skalę i konsekwencje procesów, jakie dziś zachodzą w miejskim środowisku. – Projekty takie jak mój pełnią przede wszystkim funkcję edukacyjną, promocyjną i poznawczą – podkreśla prof. Krogulec. – Gdy naświetlamy problem, pokazujemy nie tylko jego skalę, ale również możliwe kierunki działań. Tym samym nie tylko chronimy środowisko, lecz także sami uczymy się podejmować decyzje w sposób bardziej świadomy, oparty na wiedzy – wskazuje. Badaczka zaznacza, że to szczególnie istotne w kontekście transformacji energetycznej – procesu o charakterze systemowym i wielowymiarowym, obejmującym zmiany technologiczne, społeczne, gospodarcze i środowiskowe.
Przy okazji realizacji projektów można też uzyskać wiedzę o tym, jakie są postawy wobec proklimatycznych projektów. – Nikt z interesariuszy, z którymi rozmawiamy, nie bagatelizuje problemu – czy to zarządcy budynków, wspólnoty, spółdzielnie, czy też władze miasta Warszawy – przekonuje Karolina Zubel. – Ale też często słyszymy od naszych rozmówców, że skoro mają inwestować wielkie środki w zmianę otoczenia, to powinny za tym iść jakieś zachęty, choćby ulgi od podatku od nieruchomości czy wyższe dotacje na małą retencję. Teoretycznie coś się pod tym względem zmienia, pojawiają się małe granty i dotacje, choć nie są to wciąż środki, które sprawiałyby, że zarządcy zaczną masowo dbać o przepuszczalność powierzchni, powstawanie ogrodów deszczowych czy zbiorników retencyjnych pod parkingami – opowiada.
Przy czym zaznacza, że warto zacząć – choćby od mniejszych dotacji. I one będą budować pewną świadomość problemów w naszym otoczeniu. – Gdy tworzyłyśmy charakterystykę miast uznanych za najbardziej „gąbczaste” na świecie, zauważyłyśmy, że planowanie przestrzenne czy strategia wobec zmian klimatycznych, zakładające zatrzymywanie wody, były skorelowane z takimi właśnie małymi zachętami – czy to dla poszczególnych gospodarstw domowych, wspólnot, czy zarządców budynków komercyjnych – mówi ekspertka. – Zanim więc ruszymy z szeroko zakrojonymi kampaniami skierowanymi do mieszkańców, powinniśmy zacząć od mniejszych, precyzyjnych działań – adresowanych do tych, którzy na co dzień faktycznie zajmują się tymi budynkami i nimi zarządzają – dodaje.
– Ilu ludzi, tyle postaw wobec tych zjawisk – uzupełnia Kamila Musiatowicz. – W naszej pracy natykamy się i na tych, którzy mają większą świadomość, wrażliwość czy tolerancję dla zmian oraz takich, którzy zmian się obawiają lub podchodzą do nich nieufnie. Staramy się nie forsować rewolucyjnych projektów i prowadzić dialog ze wszystkimi. Nawet jeśli kogoś nie przekonamy, to otwieramy przestrzeń do dyskusji i namysłu, pokazujemy inną perspektywępostrzegania współczesnych problemów – podsumowuje.
Małe kroki na długiej drodze
Edukacja wydaje się być filarem wszelkich działań proklimatycznych, gdyż to rosnąca świadomość kolejnych grup interesariuszy umożliwi w przyszłości kolejne działania – zbuduje poparcie dla zmian, uwrażliwi nas na konsekwencje zachodzących w miejskiej przyrodzie procesów czy uświadomi nam, dlaczego musimy w pewnych sferach rezygnować z dotychczasowych wygód. Projekty realizowane dzięki grantom Fundacji E.ON mają zostać sfinalizowane wraz z końcem maja. I trzeba pamiętać, że będą to kolejne małe kroki w długim marszu ku bardziej ekologicznej przyszłości.
Materiał powstał we współpracy z E.ON Polska