Reklama

Europa przestaje wierzyć Ameryce Trumpa. Zmiana w sprawie danych o klimacie

Przez wiele lat Europa korzystała z darmowych danych, udostępnianych przez ośrodki naukowe USA. Odwrót Białego Domu od badań nad zmianami klimatycznymi oraz coraz większe wątpliwości co do jakości wyników zza oceanu zmuszają Unię do szukania własnej drogi.

Publikacja: 06.08.2025 13:27

Administracja Donalda Trumpa zmienia amerykańską politykę klimatyczną. Dowodem jest najnowszy raport

Administracja Donalda Trumpa zmienia amerykańską politykę klimatyczną. Dowodem jest najnowszy raport Departamentu Energii, w którym pada między innymi zdanie: „Zmiany klimatyczne to nie katastrofa lecz wyzwanie”.

Foto: Samuel Corum/Sipa/Bloomberg

Przez kilka dekad Amerykanie nie robili wielkiej tajemnicy ze zbieranych przez swoje ośrodki badawcze danych. Dostęp do nich był darmwy i praktycznie dla wszystkich zainteresowanych – z czego korzystała między innymi Europa. Dzięki temu mogła inwestować w inne obszary badawcze. Te czasy, dla niektórych „czasy uzależnienia”, dobiegają końca.

Polityka klimatyczna Donalda Trumpa

Zmiany w polityce unijnych ośrodków naukowych odbywają się dyskretnie, być może – żeby nie drażnić partnerów zza Atlantyku. Jak donosi agencja Reuters, impulsem do budowania własnej bazy monitoringu, zbierania i analizy danych były cięcia, które administracja Donalda Trumpa wprowadza w instytucjach takich jak National Oceanic Atmospheric Administration, Environmental Protection Agency, Center for Disease Control i innych. Co charakterystyczne, pytania Reutersa Biały Dom zbył oświadczeniem, że cięcia dotyczą „programów służących do szerzenia <Fake Green New Scam Science>” – co można luźno tłumaczyć jako „nową zieloną naukę o bzdurach”.

W coraz większym stopniu amerykańskie cięcia przekładają się na Europę, gdyż oznaczają skurczenie się strumienia danych, które pozwalały również europejskim instytucjom naukowym oceniać sytuację na świecie i prognozować jej rozwój, a także przygotowywać się na pogodowe ekstrema i tworzyć infrastrukturę odporności na potencjalne kataklizmy.

Czytaj więcej

Susze czy powodzie to nie koniec. Zmiany klimatu spotęgują też inny problem

W marcu 2025 roku kilkanaście krajów UE zaapelowało do Komisji Europejskiej, by tworzyć miejsca pracy dla amerykańskich naukowców zwalnianych w ramach wspomnianych cięć. – Sytuacja jest gorsza niż moglibyśmy oczekiwać – podsumowywała minister ds. edukacji i badań naukowych Szwecji, Maria Nilsson. – Szczerze mówiąc, moja reakcja to szok – dodawała.

Reklama
Reklama

Co najmniej osiem krajów europejskich przyznaje, że ich analitycy i prognostycy polegali dotychczas na danych z USA, zwłaszcza meteorologicznych, ale też dotyczących sytuacji w regionie Arktyki. Siedem państw – Dania, Finlandia, Hiszpania, Niderlandy, Niemcy, Norwegia, Szwecja – pospiesznie uruchamia własne programy monitoringu sytuacji i zbierania danych. W ramach UE uruchomione mogą zostać natomiast nowe programy dotyczące m.in. obserwacji stanu i kondycji oceanów oraz mórz, rozbudowane zostaną prawdopodobnie stosowne instytucje naukowe – z jasno wyrażoną intencją zdublowania i zastąpienia tego, co do tej pory oferowała nauka amerykańska.

Czy zmiany klimatyczne zagrażają ludziom? Decyzja władz USA

Problemem nie jest wyłącznie redukowanie sił i nakładów poświęcanych na potrzeby zbierania danych. Problemem stają się też same dane, czego dobitnym przykładem jest raport Departamentu Energii, towarzyszący ogłoszonej w ubiegłym tygodniu decyzji amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska (EPA) o wycofaniu się z orzeczenia (wydanego w 2009 r.) uznającego zmiany klimatyczne za zagrożenie dla Amerykanów.

Czytaj więcej

Przełomowa opinia trybunału w Hadze. Czeka nas fala pozwów klimatycznych?

150-stronicowy raport ma stanowić naukowe uzasadnienie dla decyzji EPA oraz stawiać czoło „kulturze unieważniania orwellowskich pomlaskiwań nauki”, jak zdefiniował to na antenie stacji Fox News Chris Wright, szef Departamentu Energii USA. We wstępie do raportu Wright ujął to nieco bardziej powściągliwie. – Zmiany klimatyczne to nie katastrofa lecz wyzwanie – napisał.

Tak czy inaczej naukowcy nie pozostawiają na raporcie suchej nitki. – Zupełnie jakby wzięto chatbota i wytrenowano go na dziesięciu topowych, sponsorowanych przez przemysł paliw kopalnych, witrynach internetowych negacjonistów – skwitował Michael Evan Mann z University of Pennsylvania. – Chodzi o usprawiedliwienie tego, czego w naukowy sposób usprawiedliwić się nie da. Skoro nauka jest bazą dla przepisów klimatycznych, to teraz próbują zastąpić ją pseudonauką – cytuje brytyjski dziennik „The Guardian” prof. Naomi Oreskes z Harvardu. – To farsa – skwitował Zeke Hausfather z organizacji Berkeley Earth.

Pod raportem podpisanych jest pięciu autorów, których kompetencje są gremialnie podważane przez ich kolegów po fachu. Dokument nie został poddany konsultacjom czy recenzji naukowej na wzór artykułów publikowanych w specjalistycznych czasopismach. Zawarta w nim argumentacja ma opierać się w wielu przypadkach na wybiórczym doborze danych albo źródłach, których wiarygodność podważono wkrótce po publikacji. Narracja nie odnosi się do badań uznawanych dziś za fundamentalne, po prostu zbywa ich istnienie milczeniem.

Reklama
Reklama

Badanie zmian klimatu: Europa bierze rozwód z USA

Cięcia budżetowe, zwalnianie ekspertów oraz publikowanie zmanipulowanych pod tezę danych to nie jedyne powody, by Europa uznała, że warto się zabezpieczyć w zakresie danych dotyczących klimatu. Od właściwego monitorowania, analizowania, prognozowania ryzyk związanych ze zmianami klimatycznymi zależą decyzje podejmowane w wielu branżach, począwszy od energetyki (weźmy pod uwagę choćby OZE), przez transport morski (analizy stanu i temperatury wód), po ubezpieczenia (modelowanie ryzyk związanych z ekstremami pogodowymi).

W te chwili trwa proces, który niektórzy europejscy badacze nazywają „partyzancką archiwizacją”: chodzi o ściągnięcie danych USA z obszaru ochrony środowiska, zmian klimatycznych czy ochrony zdrowia – w obawie przed tym, że dane te mogą zostać skasowane przez macierzyste instytucje. Środowiska naukowców oraz organizacje pozarządowe nakłaniają rządy, by inwestowały w infrastrukturę konieczną do takiej archiwizacji, bowiem chodzi o olbrzymie ilości zapisów – a następnie aktualizowanie i rozwijanie zawartej w nich wiedzy.

Wszystko wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec. W planach administracji Donalda Trumpa są dalsze cięcia budżetowe, prawdopodobnie rozwiązywane będą kolejne komórki w instytucjach naukowych, a autorytetami coraz częściej będą naukowi autsajderzy, głoszący teorie o wątpliwym uzasadnieniu naukowym. Przy wszystkich wyzwaniach, z jakimi środowisko naukowe na całym świecie miało dotychczas do czynienia, atak z Waszyngtonu może się okazać najbardziej dotkliwym.

Przez kilka dekad Amerykanie nie robili wielkiej tajemnicy ze zbieranych przez swoje ośrodki badawcze danych. Dostęp do nich był darmwy i praktycznie dla wszystkich zainteresowanych – z czego korzystała między innymi Europa. Dzięki temu mogła inwestować w inne obszary badawcze. Te czasy, dla niektórych „czasy uzależnienia”, dobiegają końca.

Polityka klimatyczna Donalda Trumpa

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Klimat
„Sprawiedliwość klimatyczna” może dopaść branżę morską. W grę wchodzą miliardy
Klimat
Szczyt klimatyczny w Brazylii coraz bliżej. Wszystkie grzechy gospodarza
Klimat
Rynek nieruchomości czeka rewolucja. Klasy energetyczne budynków coraz bliżej
Klimat
Świat jak z filmu „Interstellar”. Agenda ONZ ostrzega: nadchodzą burze pyłowe
Klimat
Pomaga w czasie suszy i podczas powodzi. Dlaczego Polska potrzebuje retencji?
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama