Według naukowców z NASA rok 2024 niemal na pewno zostanie uznany za najgorętszy rok w historii pomiarów. Emisje gazów cieplarnianych wciąż rosną – zgodnie z danymi Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO) w ubiegłym roku odnotowano kolejny rekord. Liczba ekstremalnych zjawisk pogodowych na świecie rośnie, a cel utrzymania wzrostu globalnej temperatury na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza w stosunku do poziomów przedindustrialnych staje się coraz mniej realny.
UNEP: uniknięcie katastrofy klimatycznej wciąż „technicznie możliwe”
Wciąż jest to jednak możliwe do osiągnięcia – ale wymaga bardziej zdecydowanych działań. Zgodnie z „Emissions Gap Report 2024. No more hot air… please!”, nową analizą Programu Narodów Zjednoczonych ds. Ochrony Środowiska (UNEP), bez drastycznych zmian w krajowych planach działań klimatycznych, do końca stulecia możemy spodziewać się wzrostu globalnej temperatury aż o 3,1 stopnia Celsjusza względem epoki przedprzemysłowej. Spełnienie się tego scenariusza oznaczałoby fatalne konsekwencje dla całej planety.
Czytaj więcej
Blisko połowa Polaków i Polek nie uważa, by stan środowiska był obecnie poważny. O ponad połowę skurczyła się grupa osób gotowa aktywnie działać dla dobra klimatu i planety – wskazuje nowy raport „Ziemianie Atakują!” przygotowany przez Agencję Lata Dwudzieste i Kantar Polska.
Autorzy raportu podkreślają jednak, że osiągnięcie celów klimatycznych porozumienia paryskiego jest możliwe dzięki rozwojowi energii słonecznej oraz wiatrowej przy równoczesnym otoczeniu ochroną lasów, dekarbonizacji sektorów budownictwa, transportu oraz przemysłu. Realizacja tych wyzwań powinna być wspierana przez rządy oraz sektor prywatny, a największy wysiłek powinny wykonać najbogatsze gospodarki. Kraje należące do grupy G20 odpowiadają za niemal 80 proc. globalnych emisji. Obecnie nie zapowiada się, by grupa G20 jako całość miała zrealizować cele zadeklarowane na 2030 rok.
Jeśli świat poważnie myśli o zatrzymaniu globalnego ocieplenia na poziomie 2 stopni Celsjusza, emisje do 2030 roku muszą spaść o 28 procent – i o 42 procent, by można było mieć nadzieję na zatrzymanie wzrostu średniej temperatury na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza. To nie koniec koniecznych redukcji emisji – do 2035 roku musiałyby one spaść o 57 procent.