Nie tylko na skwerach, ale nawet w koszach na śmieci w Wilnie nie widać puszek po piwie czy plastikowych butelek. Gintaras Varnas, dyrektor USAD, organizacji non profit, która zarządza systemem kaucyjnym na Litwie, zapewnia, że opakowania po napojach zniknęły też z lasów i plaż.
Opróżniane tam puszki i butelki Litwini zabierają teraz z powrotem. Każda jest przecież warta 10 eurocentów. A nawet jeśli ją wyrzucą, to zwykle znajdzie się ktoś, komu opłaci się zwrócić opakowanie do któregoś z prawie 3 tysięcy punktów zbiórki.
Tak jak najwyraźniej zrobił to mężczyzna, który w poniedziałkowy poranek sprawnie opróżnia plastikowy worek w automacie przy jednym z supermarketów w stolicy Litwy. Do otworu maszyny, która sama rozdziela szkło, plastik i metal, mężczyzna wrzuca kilkadziesiąt puszek i butelek po różnych napojach. Na wyświetlaczu automatu rośnie kwota, która wkrótce przekracza 4 euro. Po chwili maszyna drukuje paragon. Pieniądze można odebrać w kasie sklepu albo rozliczyć przy zakupach.
Wola polityczna
Na liczącej ok. 2,8 miliona mieszkańców Litwie takich recyklomatów jest ponad tysiąc. Do tego ok. 1700 punktów ręcznej zbiórki w mniejszych sklepach. Każdy sklep musi pobierać kaucję, ale obowiązkiem zbiórki są objęte te większe – w miastach od 300 mkw. powierzchni, a na wsiach – powyżej 60 mkw.
Jednak zdecydowana większość, bo ok. 91 proc., zebranych opakowań trafia do automatów przy supermarketach i w centrach handlowych. Obowiązkowa kaucja w wysokości 10 eurocentów obejmuje niemal wszystkie jednorazowe opakowania po napojach od 0,1 do 3 litrów. W tym butelki z PET, puszki i szklane butelki po piwie oraz napojach niskoprocentowych, n.p. cydrach.