Konsument jednak nie zauważy formalnego uruchomienia systemu kaucyjnego jeszcze przez kilka kolejnych tygodni, kiedy to sklepy będą wyprzedawać ostatnie produkty w opakowaniach jeszcze nim nieobjętych. Dopiero po tym, najpewniej gdzieś w listopadzie czy może nawet w grudniu, na półkach pojawią się butelki ze specjalnym oznaczeniem. Zapewne większość z nas zorientuje się, że już się pojawiły: będą objęte kaucją rzędu 50 gr za butelki plastikowe i 1 zł za szklane.
Nie przypadkiem to kaucja jest leitmotywem nowego systemu. Zwrotna opłata za opakowanie ma być motywacją do tego, byśmy dbali o dalszy los zakupionego opakowania: odnieśli je do sklepu czy butelkomatu, by odzyskać wpłacone pieniądze – przy większych lub regularnych zakupach w ciągu miesiąca może się z tego uzbierać całkiem niebagatelna kwota, zwłaszcza w okresie letnim, kiedy kupujemy więcej napojów. Może dzięki temu tereny zielone w naszej okolicy i pobocza dróg staną się w przyszłości choć trochę czystsze.
Ale zbiórka plastikowych i szklanych butelek to najłatwiejszy odcinek długiego marszu do efektywnego zagospodarowania wszechobecnych dziś opakowań. Niemal każdy produkt, z jakim wychodzimy dziś ze sklepu, jest zapakowany w karton, zafoliowany lub obłożony jakimś materiałem służącym zabezpieczeniu, umożliwieniu przechowywania czy choćby tylko przyciągnięciu uwagi klienta. Chleb ze sklepu jest zafoliowany, owoce – na tacce, ryby i mięsa – w plastikowych sztywnych pudełkach, nawet młotek czy szczotka potrafią być jeszcze opatrzone opakowaniem, które najwyraźniej krzykliwym kolorem ma dodawać uroku tym – nieznośnie prozaicznym – towarom. I to ze stosami takich opakowań będziemy próbowali radzić sobie w ramach rozszerzonej odpowiedzialności producenta.
Zaniedbania znad kosza
Dziś prace nad ustawą wprowadzającą ROP są jeszcze na etapie ustosunkowywania się resortu klimatu i środowiska do zgłoszonych do projektu uwag. Ale to prawdopodobnie nie potrwa długo, gdyż z deklaracji ministerstwa wynika, że do końca roku ustawa ma przejść cały proces legislacyjny, co oznaczałoby, że wejdzie w życie w chwili, kiedy system kaucyjny zacznie w pełni funkcjonować i kształtować nasze konsumenckie nawyki.
O ile system kaucyjny budził wśród wszystkich zainteresowanych duże emocje, o tyle ROP budzi wielkie. W trakcie niedawnej debaty przedstawicieli producentów – w szczególności z branży spożywczej – oraz branży recyklingowej padło wiele zarzutów wobec przygotowanego w ministerstwie projektu: począwszy od powierzenia roli operatora systemu Narodowemu Funduszowi Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (w przypadku systemu kaucyjnego operatorami są podmioty prywatne, o biznesowym charakterze), przez niejasne warunki określania finansowania systemu i jego kosztów czy brak impulsów zachęcających do ekologicznego – ułatwiającego lub umożliwiającego – projektowania trafiających do sprzedaży produktów.
Ale nawet rozwiązanie sygnalizowanych problemów nie doprowadzi do realizacji celów, jakie przyświecały stworzeniu całego mechanizmu rozszerzonej odpowiedzialności producenta, jeśli nie ulegnie poprawie świadomość konsumentów co do postępowania z opakowaniami. To gigantyczna praca do odrobienia: z rozmaitych badań prowadzonych od lat na polskim rynku wynika, że choć liczba osób deklarujących jakiś stopień zaangażowania w segregowanie odpadów potrafi przebijać 90 proc. ankietowanych, to regularne i precyzyjne segregowanie deklaruje może co trzeci.
A opakowania stanowią potężną część tego problemu – segregujemy je dosyć niedbale. Spójrzmy tu choćby na błędy w segregacji wyliczone na stronach Związku Międzygminnego Czysty Region w Kędzierzynie-Koźlu. Do worka na szkło opakowaniowe trafiają szyby i stłuczone szklanki, do odpadów zmieszanych trafiają przybrudzone opakowania po żywności lub butelki po olejach spożywczych oraz opakowania po aerozolach, z kolei do żółtego worka trafiają styropianowe tacki po żywności, kubły po farbie czy blistry po lekach, za to kartony po mleku, sokach i napojach (których miejsce jest w żółtym worku) lądują w worku niebieskim (odpady z papieru).
Oddzielanie frakcji
Skądinąd właśnie recykling wielomateriałowych kartonów mógłby być doskonałym uzupełnieniem systemu kaucyjnego. Technologiczne możliwości skutecznego uporania się z odpadami tego typu istnieją. Dwa lata temu uruchomiono (a oficjalnie otwarto wiosną ubiegłego roku) największą w regionie Europy Środkowo-Wschodniej instalację przetwarzania takich opakowań: wybudowała ją w Ostrołęce firma Stora Enso. Czysto teoretycznie, nowa instalacja mogłaby nie tylko zagospodarować odpady tego typu „wytwarzane” na polskim rynku, ale też przyjmować strumienie odpadów z sąsiednich państw – moce przerobowe ostrołęckiej instalacji to 75 tys. ton.
W tym przypadku mechanizm wydaje się być nieskomplikowany: kartony lądują w hydropulperze, są zalewane wodą i poddawane trwającemu pół godziny wirowaniu. Ten w dużej mierze fizyczny proces sprawia, że poszczególne warstwy „kartonu” oddzielają się od siebie. Z odzyskanej w ten sposób celulozy można produkować np. tekturę falistą.
I nie jest to prawdopodobnie jedyna z dostępnych technologii. Trzy lata temu alternatywne rozwiązanie zaproponował start-up Usagi: w tym przypadku chodziło o wykorzystanie technologii pirolizy mikrofalowej do recyklingu aluminium z opakowań wielomateriałowych. Zaproponowana przez firmę instalacja obywała się bez wody, była znacznie efektywniejsza energetycznie od używanych już pokrewnych technologii, a za jej pośrednictwem można było uzyskać frakcję zawierającą 80 proc. plastiku i 20 proc. aluminium (przy okazji uzyskując gaz składający się z wodoru i metanu, który pozwalał odzyskać ciepło).
Rozwiązanie zaproponowane przez polskich wynalazców doczekało się nagród, ale niestety wkrótce po zaprezentowaniu go światu firma i jej technologia najwyraźniej straciły impet. Być może zaważył na tym fakt, że potrzeby polskiego rynku zabezpieczyła wcześniej instalacja w Ostrołęce, a może też strumień odpadów tego typu nie jest wciąż zbyt „rwący” – jak już wyżej wspomnieliśmy, segregacja tego typu odpadów szwankuje u źródła: w domach konsumentów.
Tu warto się też zastanawiać nad tym, czy kartony wielomateriałowe w takiej postaci, jaką możemy stosunkowo swobodnie poddawać recyklingowi, nie stanowiłyby wygodnej alternatywy dla innych opakowań wielomateriałowych, których późniejsze przetwarzanie jest bardziej kłopotliwe (np. w przypadku niektórych kosmetyków). W takim przypadku szersze zastosowanie tego typu opakowań – przy założeniu efektywnej ich zbiórki – mogłoby rozwiązać wiele problemów.
Opinia partnera cyklu
Łukasz Sosnowski, prezes Fundacji ProKarton
Według najnowszego badania, przeprowadzonego przez SW Research na zlecenie Fundacji ProKarton, zdecydowana większość Polaków (95 proc.) deklaruje segregację odpadów opakowaniowych – najczęściej seniorzy i kobiety. Skłonność do recyklingu utrzymuje się na stałym poziomie z nieznacznym spadkiem w stosunku do poprzedniej edycji badania (97 proc. w 2024 r.).
Najczęściej selektywnie zbieramy do żółtego pojemnika przeznaczonego na tworzywa sztuczne i metale (95 proc.), nieco rzadziej do zielonego na szkło (93 proc.) oraz niebieskiego na papier (92 proc.). Można więc uznać, że – przynajmniej deklaratywnie – segregowanie odpadów stało się naszym codziennym nawykiem. Żółty pojemnik to jednak nie tylko tworzywa sztuczne i metale, ale też opakowania wielomateriałowe – takie chociażby jak kartony do płynnej żywności. Wyniki badania pokazują, że ponad połowa z nas (58 proc.) wyrzuca je do prawidłowego pojemnika, co jest takim samym wynikiem jak w zeszłym roku. Niestety, blisko co piąty odpowiadający (16 proc.) wybiera pojemnik niebieski na papier, a 12 proc. – czarny na odpady zmieszane.
Niepokojącą tendencję zauważyliśmy, zadając pytanie na temat wiedzy o możliwości recyklingu kartonów po mleku i sokach. W tym roku twierdząco odpowiedziało 64 proc. z nas, co jest spadkiem aż o 6 proc. w stosunku do odpowiedzi z 2024 r. 12 proc. odpowiadających twierdzi, że kartonów do płynnej żywności się nie recyklinguje, a 24 proc. nie ma zdania w tej sprawie.
Do tej pory z roku na rok widzieliśmy raczej wzrost wyników, jeżeli chodzi o deklaracje selektywnej zbiórki i wiedzy na temat przydatności do recyklingu kartonów do płynnej żywności. W tym roku widzimy jednak nieduże spadki względem wyników zeszłorocznych. Warto już zawczasu zastanowić się, jak zapobiegać ewentualnym negatywnym tendencjom, przyglądając się wiedzy o segregowaniu i rozwiązaniom systemowym.
Brzmi to jak oczywistość, ale jednak należy postawić jeszcze mocniej na edukację ekologiczną. Konsumenci powinni nieprzerwanie otrzymywać konkretną wiedzę o tym, jaki odpad opakowaniowy powinien trafić do jakiego pojemnika. Jest to jeszcze ważniejsze teraz – w przededniu wprowadzenia systemu kaucyjnego, bo już niebawem niektóre odpady opakowaniowe po napojach, takie jak plastikowe butelki i metalowe puszki, będzie trzeba zwracać do sklepów, inne natomiast – np. kartony po sokach, napojach owocowych i roślinnych czy mleku, będą dalej selektywnie zbierane do żółtego pojemnika. Zagadnienia te wymagają szerokich działań informacyjnych, aby społeczne deklaracje o chęci segregowania odpadów znajdowały odzwierciedlenie w wynikach selektywnej zbiórki.
Podobna szczegółowość potrzebna jest w rozwiązaniach systemowych – takich jak dyskutowana obecnie rozszerzona odpowiedzialność producenta (ROP). Reforma ROP nie powinna być jedynie zwiększonym zasileniem środkami finansowymi gmin i sortowni odpadów. Nowy system gospodarki odpadami opakowaniowymi powinien również zapewniać podnoszenie wydajności, jeżeli chodzi zarówno o ilość, jak i jakość (czystość) odpadów. Powinien także tworzyć indywidualne narzędzia, uszyte pod wyzwania bardzo konkretnych grup opakowaniowych, chociażby takie jak mierzalne cele selektywnej zbiórki. Musimy znać rzeczywiste poziomy zbierania wszystkich typów opakowań, po to, aby każdy ich rodzaj miał szansę być po wykorzystaniu poddany recyklingowi i przetworzony na surowce wtórne.