To wróci. Teraz może nie ma najlepszej prasy, powodów jest wiele. Począwszy od błędów komunikacyjnych chociażby Komisji Europejskiej, która nie była uprzejma skutecznie wytłumaczyć 450 milionom obywateli Unii, po co wprowadzać rygorystyczne rozwiązania klimatyczne. Gdzieś po drodze są USA z administracją Donalda Trumpa, która rozwiązania „eko” podważa może nie przy każdym, ale przy co drugim kroku.

Z kolei – na drugim krańcu geopolitycznego bieguna – Moskwa nie marzy o niczym innym, jak o wprowadzaniu zamętu na Zachodzie i wmawianiu każdemu, żeby nie dał się nabrać. Jej zdaniem klimat się nie zmienia, zimy są jak dawniej, pada śnieg, a latem wcale nie jest tak gorąco, jakby się wydawało. Oczywiście, to wszystko w otoczce przekazu dotyczącego bieżącej ochrony środowiska – przecież kominy tu i ówdzie muszą dymić, brudna woda w rzekach to normalka – i dopiero segregacja śmieci i recykling stanowią prawdziwe szaleństwo pustoszące portfele. Natomiast katastrofa, również pod względem ekologicznym, którą Rosja prokuruje w Ukrainie, to drobiazg. Czy ktoś widział jej skutki?

Marcin Piasecki: Zielone Orły „Rzeczpospolitej” to nagroda za konsekwencję

Ten „ktoś” jednak prędzej czy później je zobaczy, gdyż to wróci. Dramat naszej planety nie został przerwany tylko dlatego, że dzisiaj bardziej słyszalni są ci, którzy klimatem nie za bardzo się przejmują. Oraz ci – tutaj warto spojrzeć za wschodnią granicę – dla których dezinformacja i robienie młynka z mózgu obywatelom zachodnich demokracji to nie tylko chleb powszedni, ale także cel o wymiarze strategicznym.

Trzeba jednak jasno powiedzieć, że pod względem zmian klimatycznych niewiele się zmieniło. Jeżeli mamy trochę cieplejszych myśli pod adresem przyszłych pokoleń, działać trzeba teraz. I naprawdę nie ma większego znaczenia, czy Europa o rok czy pięć lat zmieni terminy swoich rozwiązań lub czy złagodzi rygory kolejnych odsłon ETS.

Dlatego Zielone Orły „Rzeczpospolitej” to w coraz większym stopniu nagroda za konsekwencję – dla ludzi, organizacji, firm. Dla tych, którzy zaczynali działać na rzecz środowiska, kiedy o środowisku nie myślał prawie nikt. Dla tych, którzy przez lata mieli odwagę głośno mówić o zaniedbaniach, zaniechaniach, szkodliwych posunięciach i próbowali – często skutecznie – im przeciwdziałać. I dla tych, którzy dzisiaj – w czasach mniej przychylnych dla klimatu – chcą jednak o ten klimat zadbać. Ograniczyć skutki zmian, które nie wiadomo, gdzie nas poprowadzą (ale raczej to nie będzie jasna strona mocy). Zielone Orły „Rzeczpospolitej” już od lat spełniają te kryteria, ale teraz nabrały one nowego blasku i znaczenia. Niestety, tak zawsze się dzieje, kiedy po prostu jest trudniej.

Swoją drogą, warto coś wytłumaczyć klimatycznym i środowiskowym sceptykom nad Wisłą. Blokowanie ekologicznych rozwiązań w Polsce – pomijając już wszystko inne – po prostu się nie opłaca. Nasz kraj bez nowych parków narodowych nad Odrą czy na Podkarpaciu będzie znacznie mniej atrakcyjny. Podobnie jak kraj z trzebionymi lasami, brudnymi jeziorami czy zwałowiskami śmieci. Niekorzystne zmiany klimatu prowadzą przecież do zmian nawyków ludzi, którzy są teraz bardziej skłonni do wybrania na przykład na wakacje bardziej umiarkowanego niż gorącego klimatu. Polska gospodarka potrzebuje nowych silników wzrostu. Nie jest już w stanie konkurować niskimi kosztami pracy ani na przykład – tutaj również kłaniają się wieloletnie zaniedbania eko – atrakcyjnymi cenami energii. Jednym z tych silników mogliby się stać odwiedzający nasz kraj turyści. Tylko że oni – tak samo jak my – potrzebują czystego środowiska.

To jednak nie powinno przesłaniać nadrzędnego celu, jakim jest globalna ochrona klimatu, celu zawartego w DNA Zielonych Orłów „Rzeczpospolitej”. I mimo wszystko myślę, że świat jest tutaj na lepszej drodze niż jeszcze parę lat wcześniej.