„Ta pomarańczowo-czerwona burza piaskowa wygląda jak koniec świata” – napisał wczoraj jeden z użytkowników platformy Weibo, nazywanej „chińskim Twitterem”. Internet zalazły iście apokaliptyczne obrazy największej od dekady burzy piaskowej połączonej z potężnym smogiem.
Czytaj też: Malaria, wojny, migracje: zmiany klimatu uderzają w Afrykę
Indeksy jakości powietrza w Pekinie zanotowały wczoraj niebezpieczny odczyt 999 (dla porównania odczyt w Hongkongu wyniósł 66), a chińskie władze meteorologiczne ogłosiły drugi najwyższy poziom alarmu przed godziną 7:30 – ostrzeżenie przed piaskiem i pyłem wiejącym z zachodnich regionów pustynnych obowiązywało przez dobę.
Odczyty pyłu zawieszonego PM10 i PM2,5 wielokrotnie przekraczały akceptowalne normy. Stężenie PM10 wynosiło w niektórych dzielnicach nawet 9000 µg/m3, a PM2,5 732 µg/m3. Dla porównania – w Polsce dopuszczalna norma dla średniorocznego stężenia mikropyłów PM10 wynosi 50 µg/m3, a dla PM2,5 25 μg/m3. Widzialność została ograniczona od 300 do 800 metrów. Władze miasta nakazały też wszystkim szkołom rezygnację ze sportów i wydarzeń na otwartej przestrzeni, a osobom z chorobami układu oddechowego zaleciły pozostanie w domu.
W sumie 12 prowincji i miast w północnych Chinach zostało pochłoniętych przez burzę piaskową, podobnie jak część sąsiedniej Mongolii. Pekin jest narażony na regularne występowanie tego zjawiska w marcu i kwietniu ze względu na bliskość ogromnej pustyni Gobi, a wylesianie w północnej części Chin dodatkowo wzmaga to zagrożenie. Chiny starają się ponownie zalesić i przywrócić ekologię regionu, aby ograniczyć ilość wdmuchiwanego piasku do stolicy, ale masowa wycinka drzew nie jest procesem, którego następstwa łatwo jest naprawić. Nie pomaga również ogromne zanieczyszczenie powietrza, które w połączeniu z burzą piaskową stwarza poważne zagrożenie dla zdrowia mieszkańców okolic.