Zdecydowanie na prowadzenie wysunęły się partie lewicowe, a jak twierdzi politolog Johannes Bergh z Norweskiego Instytutu Badań Społecznych „coś naprawdę dramatycznego musiałoby się wydarzyć, aby wygrała prawica”. Lider Partii Pracy Gahr Støre obiecuje wprowadzenie sprawiedliwej polityki klimatycznej i zawężenie podziałów społeczno-ekonomicznych. Ma nadzieję, że koalicja z partiami Centrum i Socjalistycznej Lewicy zdobędzie wystarczającą liczbę głosów, aby uzyskać większość parlamentarną.
Jednak ani rządząca od 8 lat centroprawicowa premier Erna Stolberg, ani Støre nie zobowiązali się do wstrzymania poszukiwań ropy naftowej ani do zamknięcia norweskiego przemysłu naftowego – ale ich potencjalni partnerzy koalicyjni to zrobili. Chęć położenia kresu przemysłowy naftowemu zadeklarowali natomiast norwescy Zieloni, deklarując, że zrobią to do 2035 roku. Podkreślają jednocześnie, że wykluczają koalicję z jakąkolwiek partią, która zdecydowanie nie obieca wycofania się z przemysły naftowego. Ramię w ramię z nim staje lewica socjalistyczna, równie przeciwna tej branży.