Wypowiedź Edwarda Bajko, prezesa SM Spomlek i Polskiej Izby Mleka, dla Portalu Spożywczego rzuca nieco inne światło na działalność producentów nabiału. Istnieje bowiem realna szansa, że przy tym poziomie wiedzy środowiskowej, jaką zaprezentował prezes Bajko, przedstawiciele przemysłu naprawdę nie rozumieją konsekwencji klimatycznych, jakie niesie za sobą produkcja mleka.

Czytaj też: Toksyczne inwestycje: mięso to „nowa ropa” dla banków

Bajko uważa na przykład, że wiara w szkodliwość nabiału jest równie uzasadniona co przekonanie o tym, że Ziemia jest płaska. Problem w tym, że podobnie jak istnieje szereg dowodów naukowych na kulistość Ziemi, dysponujemy również potwierdzeniem szkodliwości nabiału – przeprowadzono na ten temat wiele badań, a wnioski z nich płynące nie są korzystne dla branży mleczarskiej. Przede wszystkim nabiał dostarcza sporych ilości cholesterolu i tłuszczów nasyconych, co może przyczyniać się do rozwoju miażdżycy i choroby niedokrwiennej serca, stwierdzono także związek pomiędzy spożywaniem nabiału a zwiększeniem ryzyka zachorowania na raka piersi oraz raka prostaty. Wbrew powszechnej opinii mleko nie jest wcale korzystne dla kości – to właśnie kraje o najwyższym spożyciu nabiału, mają również najwyższe wskaźniki występowania osteoporozy i złamań kości. Co ciekawe, spożywanie dużych ilości białka zwierzęcego powoduje czterokrotnie większą utratę masy kostnej niż u osób, które dostarczają organizmowi jedynie białko roślinne. Ponadto zdecydowana większość populacji (szacuje się, że ok. 70%) cierpi w pewnym stopniu na nietolerancję laktozy.

Prezes Bajko twierdzi również, że obrońcy praw zwierząt w swoich wypowiedziach stosują „efektowne chwyty retoryczne” w nadziei, że odbiorcy nie dostrzegą ich sprzeczności z logiką, jako przykład podając twierdzenie, że do wyprodukowania 1 kg wołowiny potrzebne jest półtora tysiąca litra wody. I pyta: „(…)dlaczego kilogram wołowiny nie waży półtorej tony tylko nadal 1 kilogram?”. Wyjaśniam – przede wszystkim, umknęło tu jedno zero, gdyż do produkcji 1 kilograma wołowiny zużywa się ponad piętnaście tysięcy litrów wody. Ślad wodny oblicza się poprzez pośrednie i bezpośrednie zużycie wody do produkcji, nie zaś – jak chyba sądzi Bajko – poprzez dosłowne wtłoczenie tej wody do produktu. Innymi słowy, na ten wysoki ślad wodny wołowiny składa się woda, jaką poi się krowę aż do uboju, nawodnienie upraw, przeznaczonych na paszę dla niej itd. Nie tylko wołowina wymaga zużycie dużych ilości wody, nabiał również. Produkcja szklanki mleka pochłania aż 255 litrów wody, a kilogram sera – aż 3 tysiące.

„Do wielu trafia argument, że krowa cierpi, gdy jest dojona. Nie musicie wierzyć hodowcom, że o swoje krowy dbają. Zapytajcie własną mamę, co robiła, gdy miała pokarm i z jakichś powodów nie mogła Was nakarmić, albo miała go więcej niż potrzebowaliście ? U naszych mam nazywamy to odciąganiem mleka, ale przecież chodzi o to samo” – przekonuje Bajko. Trudno mi uwierzyć, że nie dostrzega różnicy między karmieniem piersią dziecka a praktykami, które stosuje się w hodowlach przemysłowych, w których krowy zapładniane są co roku, cielęta zabierane matce maksymalnie kilka dni po porodzie, a mleko dojone mechanicznie. Szacuje się, że 20-50% krów mlecznych cierpi na bolesne zapalenie wymienia. Dramatycznym przeżyciem jest też dla nich odebranie dziecka, które w ich przypadku nazywane jest „produktem ubocznym” produkcji mleka, ale „przecież chodzi o to samo”, prawda?

„Czarny PR należy zwalczać uśmiechem, bo to, co staje się śmieszne przestaje być groźne” – niestety, tak to nie działa. Uśmiechnięte krowy, pasące się leniwie na zielonych łąkach w reklamach mleka nie sprawią, że ich hodowle przestaną wyrządzać środowisku szkodę, nie staną się też ani odrobinę bardziej etyczne. Rozumiem desperację przemysłu mleczarskiego, który czuje, że traci klientelę, bo społeczeństwo coraz dokładniej weryfikuje informacje, ale zaklinanie rzeczywistości nie pomoże utrzymać pozycji na rynku. Natomiast otwarcie się na nowe możliwości, takie jak rozwój produkcji roślinnych alternatyw dla nabiału – jak najbardziej. I rolnicy będą syci, i krowy całe.