Zanieczyszczenie tworzywami sztucznymi od lat stanowi jedno z największych wyzwań w kontekście ochrony środowiska. Wyjątkowo szybki wzrost ich światowej produkcji rozpoczął się już w latach 50. ubiegłego wieku, a w ciągu kolejnych 70 lat roczna produkcja wzrosła niemal 230-krotnie.
Według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) w 2019 roku na świecie wyprodukowano 460 mln ton plastiku, co wygenerowało 1,8 mld ton emisji gazów cieplarnianych, czyli 3,4 proc. światowych emisji. Oczekuje się, że do 2050 roku produkcja tworzyw sztucznych może przekroczyć nawet miliard ton rocznie, a do 2060 roku pochodzące z niej emisje sięgną 4,3 mld ton.
Pierwsza runda negocjacji bez sukcesu
W marcu Zgromadzenie Narodów Zjednoczonych ds. Ochrony Środowiska zadecydowało o rozpoczęciu negocjacji w sprawie światowego porozumienia, mającego stanowić skuteczną broń w walce z redukcją zanieczyszczenia tworzywami sztucznymi. Pierwsza z pięciu zaplanowanych sesji Międzyrządowego Komitetu Negocjacyjnego (INC) odbyła się na przełomie listopada i grudnia w Punta del Este w Urugwaju, gdzie spotkało się ponad 2000 delegatów ze 160 krajów. W trakcie tej początkowej rundy negocjacji nie udało się jednak uzgodnić wspólnego stanowiska, gdyż kraje należące do Koalicji Wysokich Ambicji (HAC) stanowczo sprzeciwiły się takim krajom, jak Stany Zjednoczone czy Arabia Saudyjska, w których funkcjonują największe na świecie firmy z branży tworzyw sztucznych i petrochemii.
Nie ustalono kwestii tak podstawowych, jak to, czy cele i wysiłki w zakresie walki z zanieczyszczeniem tworzywami sztucznymi powinny być globalne i obowiązkowe, czy też dobrowolne i kierowane przez poszczególne kraje. Według krajów HAC traktat powinien opierać się na środkach obowiązkowych, wdrażanych na poziomie globalnym, m.in. na ograniczeniach produkcji. Jak argumentowała należąca do Koalicji Szwajcaria, „bez wspólnych międzynarodowych ram regulacyjnych nie będziemy w stanie sprostać globalnemu i rosnącemu wyzwaniu, jakim jest zanieczyszczenie tworzywami sztucznymi”.
Nie zgodziły się z tym m.in. Stany Zjednoczone, oczekując, że traktat będzie w swojej strukturze zbliżony raczej do porozumienia paryskiego, zobowiązując kraje do ustalenia własnych celów i planów działania w zakresie redukcji zanieczyszczenia tworzywami sztucznymi. Argumentowano, że krajowe plany umożliwiają nadanie priorytetu w oparciu o lokalne potrzeby. Obecni na negocjacjach przedstawiciele przemysłu tworzyw sztucznych przekonywali, że należy docenić rolę plastiku w życiu codziennym, a działania należy oprzeć na zwiększeniu recyklingu, zamiast wdrażania środków ograniczających produkcję. Odmienne zdanie w tej kwestii zaprezentował sekretarz generalny ONZ António Guterres, który na Twitterze wezwał kraje do „zakręcenia kranu z plastikiem”, nazywając tworzywa sztuczne „inną formą paliw kopalnych”.