Dopiero w niedzielę nad ranem strony negocjacji w końcu zgodziły się, że należy utworzyć specjalny fundusz na potrzeby kompensacji strat i szkód, będących skutkiem zjawisk związanych z kryzysem klimatycznym w krajach najuboższych i najbardziej na nie narażonych. Te kraje nie mają szans na poradzenie sobie z nimi samodzielnie, więc jest to bardzo ważna decyzja — komentuje Urszula Stefanowicz z PKEOM, ekspertka Koalicji Klimatycznej.
Czytaj więcej
Zakończył się COP27 - szczyt klimatyczny Organizacji Narodów Zjednoczonych w Sharm El-Sheikh w Egipcie. Dwutygodniowe negocjacje odbywające się każdego roku skupiają w jednym miejscu osoby ze świata polityki, organizacje pozarządowe, aktywistki i aktywistów oraz rzeszę lobbystów wszelakich firm związanych z biznesem paliw kopalnych.
Powstanie fundusz „strat i szkód”
Zdaniem Stefanowicz to istotny krok, dzięki któremu międzynarodowa polityka klimatyczna może stać się bardziej sprawiedliwa i bardziej zgodna ze starą zasadą “zanieczyszczający płaci”, ale... to dopiero początek. Zasady funkcjonowania funduszu są jeszcze do ustalenia, kolejne decyzje w tej sprawie mają zapaść na następnym szczycie klimatycznym, łącznie z kluczową - które państwa będą wpłacały środki, a które będą mogły z nich korzystać. Nie możemy też zapominać, że utworzenie funduszu nie było jedynym celem COP27.
Cel 1.5℃ i paliwa kopalne
Jak wskazuje Urszula Stefanowicz z pewnością nie był to COP wdrażania, jakiego oczekiwano. Nawet najlepiej działający fundusz strat i szkód nie pomoże, jeśli nie uda się zahamować wzrostu emisji, a pod tym względem efekty negocjacji rozczarowują.
- Mimo podtrzymania celu dążenia do zatrzymania wzrostu średniej globalnej temperatury na 1.5℃, nie udało się wzmocnić zapisów z Glasgow mówiących o przyśpieszeniu wysiłków w zakresie stopniowego wycofywania się z wykorzystania węgla i z nieefektywnych subsydiów dla paliw kopalnych - i wprowadzić do decyzji COPu wycofywania się z wykorzystania wszystkich paliw kopalnych. Trochę na osłodę w decyzji jest po raz pierwszy mowa o przyśpieszeniu rozwoju odnawialnych źródeł energii (co generalnie i tak się dzieje, choć akurat polskie władze mogłyby ten element decyzji wziąć sobie do serca i w końcu odblokować rozwój OZE w naszym kraju, szczególnie energii wiatrowej na lądzie) - wskazuje.