Tegoroczny szczyt klimatyczny przechodzi do historii jako stracona szansa na fundamentalne zmiany systemowe. Zamiast przypieczętowania końca ery paliw kopalnych, otrzymujemy porozumienie pozbawione ambitnych celów redukcji emisji, otwierające furtkę dla przemysłu paliw kopalnych na dalsze destrukcyjne inwestycje. Zamiast dostarczenia przez najbogatsze państwa obiecanych 100 miliardów dolarów dla krajów najmocniej dotkniętych przez kryzys klimatycznych, widzimy, jak światowi przywódcy uciekają od działania na rzecz sprawiedliwości klimatycznej.
Ostatnie godziny negocjacji na szczycie klimatycznym to było prawdziwe piekło. Stany Zjednoczone i Unia Europejska nagle okazały się najsilniejszym blokadami w dojściu do porozumienia. John Kerry i Frans Timmermans, na co dzień przedstawiający się jako liderzy prawdziwie zatroskani o los ludzi na całym świecie, wykazali się klimatyczną hipokryzją. To miał być przełom - a jest zdrada.
Ciężko mi jest pogodzić się z takim wynikiem negocjacji. Przez całe dwa tygodnie wraz z alternatywną delegacją młodych aktywistek i aktywistów z Polski, wywierałyśmy presje na delegatach i delegatkach, aby doczekać się odważnych decyzji. Razem z liderkami i liderami rdzennych społeczności, aktywistkami i aktywistami z całego świata strajkowałyśmy na ulicach Glasgow. W czasie jednej z demonstracji było nas ponad 130 tysięcy. Pomimo deszczu, zmęczenia i frustracji, tłumy ludzi protestowały przeciwko tworzeniu nam obecnej kryzysowej rzeczywistości przez polityków. Pomimo tak silnego oporu na ulicach, politycy nadal wolą stawać po stronie przemysłu paliw kopalnych i szybkich zysków, zamiast wsłuchać się w głos domagający się sprawiedliwości społecznej i zmiany.
To, co powinnyśmy były ujrzeć w trakcie szczytu to jasny sygnał o definitywnym końcu ery paliw kopalnych - czyli zero nowych inwestycji i klarowny plan na odchodzenie od nich w najbliższych latach. Powinnyśmy były otrzymać od rządów mocne zapewnienie, że będą zwiększać cele redukcji emisji co roku, tak, aby umożliwić spełnienie celu powstrzymania ocieplenia na poziomie 1.5 stopnia C (teraz ocieplenie wynosi już 1.3 stopnia C, a aktualne cele redukcji emisji pchają nas ku ociepleniu o 2.4 stopnia C). I w końcu powinnyśmy były zobaczyć konkretne sumy pieniędzy transferowane od najbogatszych gospodarek do państw już teraz dotkniętych kryzysem klimatycznym.
Jednak, to co zadziało się na szczycie można porównać do starcia się dwóch odmiennych światów. Pierwszy to świat starszych panów w garniturach, którzy, skupiając się na zyskach i eksploatacji, tworzą nam kryzysy; drugi natomiast jest światem osób pełnych troski, siły i chęci budowania systemu, który będzie zapewniał dobrostan wszystkim gatunkom, w tym nam. Niestety obecnie na decyzje dotyczące polityki klimatycznej mają wpływ głównie osoby, które trwają w tej pierwszej rzeczywistości. Ale to druga opcja niesie prawdziwą nadzieję - potrzeba nam jeszcze tylko nieco więcej siły.