Autorzy analizy podkreślają, że w dobie kryzysu energetycznego i wzrostu cen energii oraz w kontekście deklaracji premiera Tuska, dotyczących termomodernizacji domów na wielką skalę, takie działanie jest „nieodpowiedzialne i nieprzemyślane”. Eksperci Polskiego Alarmu Smogowego szacują, że nawet połowa budynków należących do najuboższych gospodarstw domowych, może zostać wykluczona z programu. Z programu wykluczono m.in. budynki pokryte dachem z azbestu, w których przeważnie mieszkają osoby niezamożne, szczególnie wymagające wsparcia w termomodernizacji. Nowe zasady zmniejszają również prefinansowanie w grupie najuboższych beneficjentów z 50 proc. do 20 proc., co może doprowadzić do tego, że wiele gospodarstw zrezygnuje z ubiegania się o dotację. Poważnym problemem pozostaje również biurokracja oraz zatory płatnicze w programie. W raporcie „Barometr czystego powietrza” eksperci SmogLab zauważyli, że wielu beneficjentów programu skarży się na niską jakość obsługi, a niektórzy na decyzję czekają nawet sześć miesięcy. Nowe zasady programu w żaden sposób nie dążą do ograniczenia tych niedogodności i usprawnienia procesu przyznawania dotacji.
W propozycji reform zabrakło też narzędzi chroniących beneficjentów przed nieuczciwymi firmami, takich jak lista rekomendowanych wykonawców, od których wymagano by spełnienia minimalnych wymogów, określonych przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Zabrakło też zobowiązania się do wykonywania usług w określonym standardzie. Eksperci z Polskiego Alarmu Smogowego wskazali, że nowe założenia nie uwzględniają wytycznych dotyczących oceny energetycznej do programu „Czyste powietrze”. Zauważyli też, że powtórzono błąd poprzednich władz w postaci dopuszczenia do wdrażania programu „Czyste powietrze” bez kilkuletniego planu finansowego, zawierającego projekcję wydatków oraz przychodów wraz z podaniem ich źródeł.
Kosztowne opóźnienie
Jak podkreśla Urszula Stefanowicz, ekspertka Koalicji Klimatycznej, w dotychczasowych działaniach rządu wciąż brakuje ambicji.
– Jako Koalicja Klimatyczna wspólnie z blisko 90 innymi organizacjami pozarządowymi przygotowaliśmy Manifest 100 dni, z rekomendacjami działań na rzecz klimatu i środowiska. Były one specjalnie sformułowane tak, by nowe władze mogły je wykorzystać i wprowadzić w życie stosunkowo szybko. W większości nie wymagały zmian ustawowych, tylko decyzji administracyjnych, dialogu z zainteresowanymi stronami, trochę pracy… ale przede wszystkim woli politycznej. Pierwsze reakcje były pozytywne, ale niestety, rzeczywistość pracy rządu po wyborach różni się od obietnic z kampanii wyborczej. W praktyce okazało się, że dla polityków obecnie rządzącej koalicji ochrona klimatu czy bioróżnorodności nie są tak istotne, jak być miały. Świadczy o tym m.in. brak poparcia jednego z najważniejszych rozporządzeń na rzecz ratowania przyrody – Nature Restoration Law, brak postępów w uwolnieniu potencjału energetyki wiatrowej czy uleganie presji na populistyczne podejście do unijnej polityki klimatycznej i publiczne wyrażanie chęci jej osłabiania w szeregu obszarów, takich jak transport czy rolnictwo. Politycy powinni mieć świadomość, że opóźnianie działań jest złym rozwiązaniem, ponieważ im później będziemy redukować emisje, tym będzie to trudniejsze. Konstruktywnym podejściem byłoby podjęcie wysiłku poprawy jakości tej polityki i wzmocnienia jej prospołecznych aspektów bez jej osłabiania. A jednocześnie lepsze wyjaśnianie społeczeństwu, na czym polityka klimatyczna polega oraz jakie przynosi korzyści – uważa ekspertka.
– Ostatnio słyszymy od polityków wiele o bezpieczeństwie – głównie militarnym i gospodarczym. Bezpieczeństwo jest dla nas wszystkich bardzo ważne, ale moim zdaniem rządzący powinni je rozumieć znacznie szerzej. Powodzie, susze podnoszące ceny żywności, gwałtowne wichury łamiące drzewa i porywające dachy też zagrażają naszemu bezpieczeństwu. A wiele proponowanych przez nas rozwiązań – jak zwiększenie wsparcia termomodernizacji budynków i wymiany źródeł ciepła czy dostępności transportu publicznego, na przykład przez ujednolicenie taryf ulgowych w transporcie zbiorowym, by móc wprowadzić wspólne bilety – przyniosłoby realne korzyści milionom zwykłych ludzi – mówi Urszula Stefanowicz.