Niezrealizowane proklimatyczne obietnice

Umowa koalicyjna pełna była ambitnych celów klimatycznych oraz środowiskowych. Niestety, zdecydowana większość wciąż czeka na realizację.

Publikacja: 19.12.2024 00:01

Codziennie sześć tysięcy ciężarówek wyładowanych wyciętym drewnem opuszcza polskie lasy. Tymczasem 2

Codziennie sześć tysięcy ciężarówek wyładowanych wyciętym drewnem opuszcza polskie lasy. Tymczasem 20 proc. obszarów leśnych miało być wyłączone z wycinki

Foto: shutterstock

W umowie koalicyjnej przyznano, że kryzys klimatyczny wywołany działalnością człowieka stanowi realne zagrożenie. Strony umowy obiecały, że będą „zgodnie współpracować na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym oraz ograniczenia ich wpływu na życie mieszkańców Polski”. Jednym z priorytetów nowego rządu miało być przyspieszenie zielonej transformacji energetycznej, a strony umowy potwierdziły to, co od lat powtarzają również eksperci – tania, niskoemisyjna energia to podstawa, aby zagwarantować właściwą jakość życia Polek i Polaków.

Tymczasem Polska jako jedyny kraj w Unii Europejskiej wciąż nie ma wyznaczonej oficjalnej daty odejścia od węgla w energetyce. Co więcej, rząd wciąż planuje jego wydobycie i spalanie co najmniej do 2049 roku, choć cele klimatyczne wynikające z porozumienia paryskiego wymagają, aby odejść od tego paliwa najpóźniej do końca obecnej dekady.

Po uszy w kopalinach

Zgodnie z projektem przyszłorocznego budżetu górnictwo może w 2025 roku otrzymać wsparcie sięgające nawet 9 miliardów złotych, a spadek wydobycia węgla jest prognozowany dopiero na rok 2027 – o jeden milion ton.

Według analizy Greenpeace spadek opłacalności produkcji prądu z węgla w związku z wygasaniem kontraktów mocowych doprowadzi do tego, że najpóźniej do 2035 roku powinny zostać wyłączone ostatnie elektrownie węglowe w kraju. Polska powinna postawić na rozwój energii odnawialnej, która wypełni lukę po węglu, tymczasem obecna polityka energetyczna kładzie nacisk na zwiększenie wykorzystania gazu, które do 2034 roku może wzrosnąć nawet pięciokrotnie.

Takie działanie wpisuje się, niestety, w niebezpieczny trend kontynuacji uzależnienia od paliw kopalnych, co prowadzi do pogłębiania się kryzysu klimatycznego i utrudnia osiągnięcie globalnych celów klimatycznych. Pomijając emisyjność, ślad węglowy gazu ziemnego jest nawet o jedną trzecią większy od węgla, a zatem nazywanie go paliwem niskoemisyjnym oraz traktowanie jako paliwo przejściowe jest dużym błędem.

Według danych think tanku energetycznego Ember w 2023 roku odnawialne źródła energii odpowiadały za 21 proc. polskiego miksu energetycznego, a w czerwcu zdarzało im się pokryć 66 proc. krajowego zapotrzebowania na energię w niektórych godzinach szczytu. W ubiegłym roku paliwa kopalne generowały niemal trzy czwarte energii w kraju, co stanowiło spadek o 6 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim, a emisje w sektorze energetycznym na mieszkańca przewyższały średnią światową.

Międzynarodowa Agencja Energetyczna zaleca, aby do 2030 roku 60 proc. globalnej energii pochodziło ze źródeł odnawialnych. Cel Polski zakłada osiągnięcie 53 proc. OZE w miksie energetycznym do końca dekady, jednak eksperci Ember potwierdzają, że realne jest osiągnięcie nawet 70 proc. w tym samym czasie.

Rozwój energii odnawialnej w ciągu ostatnich lat mocno przyblokowało wprowadzenie w 2016 roku zasady 10h, zakładającej – jako minimalną odległość od wiatraka do najbliższej zabudowy – dziesięciokrotność wysokości instalacji. Ustawę nieco zliberalizowano, wprowadzając próg odległości na poziomie 700 metrów.

Obecny rząd pracuje nad nowelizacją przepisów, mających zmniejszyć ją do 500 metrów od zabudowań oraz obszarów Natura 2000, co zwiększy dostępność terenów pod inwestycje wiatrowe z 17 proc. do ponad 25 proc. powierzchni kraju. Według deklaracji ministry klimatu i środowiska Pauliny Hennig-Kloski projekt ustawy ma trafić na Radę Ministrów jeszcze w tym roku.

Lasy i rzeki bez ochrony

W umowie koalicyjnej zawarto również zapis o tym, że z wycinki wyłączone zostanie 20 proc. polskich lasów, ograniczony zostanie eksport nieprzetworzonego drewna, a także zakaz spalania drewna w energetyce zawodowej.

Obiecano również zwiększenie powierzchni parków narodowych oraz ustanowienie społecznego nadzoru nad lasami, a także wdrożenie programu odnowy bagien i torfowisk.

Jak podkreśla Aleksandra Wiktor, koordynatorka kampanii przyrodniczych Greenpeace Polska, zamiast spełnienia ambitnych obietnic, moratorium tymczasowo chroni 1,3 proc. powierzchni lasów, a codziennie lasy opuszcza niemal 6000 tirów pełnych drewna. W marcu ubiegłego roku zapadł wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który potwierdził, że cenne gatunki roślin i zwierząt oraz ich siedliska zasługują na lepszą ochronę, a polscy obywatele i obywatelki powinni mieć możliwość skarżenia przed polskimi sądami planów urządzania lasu.

Tymczasem polskie władze wciąż nie umożliwiły społeczeństwu zaskarżania tych planów, nie przyznając mu tym samym obiecywanego nadzoru nad lasami. Dalekie od realizacji jest również zapowiadane wyłączenie 20 proc. lasów z użytkowania gospodarczego. Choć rozpoczęto prace w ramach Ogólnopolskiej Narady o Lasach, to wciąż brakuje trwałych rozwiązań prawnych w tym zakresie.

Umowa koalicyjna zakładała również poprawę sytuacji rzek, w tym stały monitoring czystości oraz dążenie do ich renaturyzacji. Jak zauważają eksperci z organizacji Greenpeace, obecny rząd wciąż nie wprowadził żadnych zmian, które chroniłyby je przed zanieczyszczeniami z kopalni węgla, które spowodowały katastrofę Odry w 2022 roku.

Wciąż brakuje też obiecywanej nowelizacji specustawy odrzańskiej, która zwiększała nacisk na betonowanie i regulowanie rzek. Ministerstwo Klimatu i Środowiska zaproponowało wstępny projekt planu inwestycji w instalacje odsalające ścieków z kopalń, który jednak zdaniem ekspertów jest zdecydowanie zbyt zachowawczy. W efekcie do polskich rzek wciąż bez ograniczeń wpływają ścieki z kopalń, a odpowiedniego monitoringu jakości wód nadal brakuje.

Powietrze mniej czyste

W umowie koalicyjnej zobowiązano się też do walki ze smogiem i poprawy warunków funkcjonowania programu „Czyste powietrze”.

Eksperci z Polskiego Alarmu Smogowego skrytykowali jednak nowe założenia reformy programu, podkreślając, że nie rozwiązują największych problemów. Jak wskazali, w wyniku zmian ze wsparcia wyeliminowano wiele gospodarstw domowych, płacących wysokie rachunki za ogrzewanie, a kryteria ograniczające dostęp do dotacji są „całkowicie niezrozumiałe” i zdaniem ekspertów prowadzą do zmniejszenia skali programu.

Autorzy analizy podkreślają, że w dobie kryzysu energetycznego i wzrostu cen energii oraz w kontekście deklaracji premiera Tuska, dotyczących termomodernizacji domów na wielką skalę, takie działanie jest „nieodpowiedzialne i nieprzemyślane”. Eksperci Polskiego Alarmu Smogowego szacują, że nawet połowa budynków należących do najuboższych gospodarstw domowych, może zostać wykluczona z programu. Z programu wykluczono m.in. budynki pokryte dachem z azbestu, w których przeważnie mieszkają osoby niezamożne, szczególnie wymagające wsparcia w termomodernizacji. Nowe zasady zmniejszają również prefinansowanie w grupie najuboższych beneficjentów z 50 proc. do 20 proc., co może doprowadzić do tego, że wiele gospodarstw zrezygnuje z ubiegania się o dotację. Poważnym problemem pozostaje również biurokracja oraz zatory płatnicze w programie. W raporcie „Barometr czystego powietrza” eksperci SmogLab zauważyli, że wielu beneficjentów programu skarży się na niską jakość obsługi, a niektórzy na decyzję czekają nawet sześć miesięcy. Nowe zasady programu w żaden sposób nie dążą do ograniczenia tych niedogodności i usprawnienia procesu przyznawania dotacji.

W propozycji reform zabrakło też narzędzi chroniących beneficjentów przed nieuczciwymi firmami, takich jak lista rekomendowanych wykonawców, od których wymagano by spełnienia minimalnych wymogów, określonych przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Zabrakło też zobowiązania się do wykonywania usług w określonym standardzie. Eksperci z Polskiego Alarmu Smogowego wskazali, że nowe założenia nie uwzględniają wytycznych dotyczących oceny energetycznej do programu „Czyste powietrze”. Zauważyli też, że powtórzono błąd poprzednich władz w postaci dopuszczenia do wdrażania programu „Czyste powietrze” bez kilkuletniego planu finansowego, zawierającego projekcję wydatków oraz przychodów wraz z podaniem ich źródeł.

Kosztowne opóźnienie

Jak podkreśla Urszula Stefanowicz, ekspertka Koalicji Klimatycznej, w dotychczasowych działaniach rządu wciąż brakuje ambicji.

– Jako Koalicja Klimatyczna wspólnie z blisko 90 innymi organizacjami pozarządowymi przygotowaliśmy Manifest 100 dni, z rekomendacjami działań na rzecz klimatu i środowiska. Były one specjalnie sformułowane tak, by nowe władze mogły je wykorzystać i wprowadzić w życie stosunkowo szybko. W większości nie wymagały zmian ustawowych, tylko decyzji administracyjnych, dialogu z zainteresowanymi stronami, trochę pracy… ale przede wszystkim woli politycznej. Pierwsze reakcje były pozytywne, ale niestety, rzeczywistość pracy rządu po wyborach różni się od obietnic z kampanii wyborczej. W praktyce okazało się, że dla polityków obecnie rządzącej koalicji ochrona klimatu czy bioróżnorodności nie są tak istotne, jak być miały. Świadczy o tym m.in. brak poparcia jednego z najważniejszych rozporządzeń na rzecz ratowania przyrody – Nature Restoration Law, brak postępów w uwolnieniu potencjału energetyki wiatrowej czy uleganie presji na populistyczne podejście do unijnej polityki klimatycznej i publiczne wyrażanie chęci jej osłabiania w szeregu obszarów, takich jak transport czy rolnictwo. Politycy powinni mieć świadomość, że opóźnianie działań jest złym rozwiązaniem, ponieważ im później będziemy redukować emisje, tym będzie to trudniejsze. Konstruktywnym podejściem byłoby podjęcie wysiłku poprawy jakości tej polityki i wzmocnienia jej prospołecznych aspektów bez jej osłabiania. A jednocześnie lepsze wyjaśnianie społeczeństwu, na czym polityka klimatyczna polega oraz jakie przynosi korzyści – uważa ekspertka.

– Ostatnio słyszymy od polityków wiele o bezpieczeństwie – głównie militarnym i gospodarczym. Bezpieczeństwo jest dla nas wszystkich bardzo ważne, ale moim zdaniem rządzący powinni je rozumieć znacznie szerzej. Powodzie, susze podnoszące ceny żywności, gwałtowne wichury łamiące drzewa i porywające dachy też zagrażają naszemu bezpieczeństwu. A wiele proponowanych przez nas rozwiązań – jak zwiększenie wsparcia termomodernizacji budynków i wymiany źródeł ciepła czy dostępności transportu publicznego, na przykład przez ujednolicenie taryf ulgowych w transporcie zbiorowym, by móc wprowadzić wspólne bilety – przyniosłoby realne korzyści milionom zwykłych ludzi – mówi Urszula Stefanowicz.

W umowie koalicyjnej przyznano, że kryzys klimatyczny wywołany działalnością człowieka stanowi realne zagrożenie. Strony umowy obiecały, że będą „zgodnie współpracować na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym oraz ograniczenia ich wpływu na życie mieszkańców Polski”. Jednym z priorytetów nowego rządu miało być przyspieszenie zielonej transformacji energetycznej, a strony umowy potwierdziły to, co od lat powtarzają również eksperci – tania, niskoemisyjna energia to podstawa, aby zagwarantować właściwą jakość życia Polek i Polaków.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ekotrendy
ESG coraz mocniej wkracza do biznesowego świata
Ekotrendy
Rząd nie słucha naukowców
Ekotrendy
Cyrkularność w erze cybernetycznej
Materiał Partnera
2024: intensywny rok dla PreZero
Ekotrendy
Droga recyklingu opakowań zaczyna się od konsumentów
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10