Hamowanie, a może stabilizacja

Po miesiącach boomu na zielone technologie na potrzeby domu nadeszło – oczekiwane zresztą – schłodzenie rynku.

Publikacja: 28.11.2024 19:48

Rynek pomp ciepła po boomie w 2022 r. zaczął sie kurczyć. Ale w 2025 r. może dojść do odbicia

Rynek pomp ciepła po boomie w 2022 r. zaczął sie kurczyć. Ale w 2025 r. może dojść do odbicia

Foto: AdobeStock

Z badań prowadzonych w Polsce wynika, że przeszło 70 proc. z nas marzy się mieszkanie we własnym domu jednorodzinnym. Oczywiście, mieszkanie poza miastem zawsze było uważane za dosyć atrakcyjne: spokój, cisza, zieleń. Trudniej było o zrealizowanie tego marzenia, bowiem koszty działki, budowy, a wreszcie użytkowania i zadbania o posesję były dla większości z nas zaporowe. Ale ostatnia dekada czy dwie dowodzą, że powoli poprzeczka się obniża i taka formuła życia staje się dostępna dla coraz większej grupy Polaków.

Inna sprawa, że zmienia się nasze podejście do przedmieść i własnego domu – czy to w formule wolnostojącej, czy bliźniaka lub segmentu. O ile kiedyś atrakcją były ogrody czy choćby ogródki, o tyle dziś przydomowa zieleń nie jest już tak wielkim wabikiem. Liczy się przestrzeń lokalu, wygoda i możliwość zastosowania w swoim lokum zielonych technologii. Ba, z jednego z ubiegłorocznych sondaży wynika nawet, że co trzeci ankietowany (34,9 proc.) byłby skłonny zapłacić więcej za dom proekologiczny, a w tej grupie 29 proc. pogodziłoby się z ceną o 5–10 proc. wyższą, zaś 24 proc. – z ceną wyższą o 10–15 proc. od „standardowego”.

Te nastroje widać było na rynku proekologicznych technologii domowych w ostatnich latach. Owszem, swoje zrobiły rządowe i samorządowe programy wsparcia, pandemia, kryzys energetyczny jesienią 2021 r. i rosyjski atak na Ukrainę w lutym 2022 r. Te czynniki sprawiły, że trend stał się boomem. I trudno się też dziwić, że z czasem fala zainteresowania nieco opadła – kto bowiem chciał i mógł, skorzystał z dostępnych opcji, nadrabiając często zaległości i modernizując domy wybudowane dawno temu. W coraz większej mierze na rynku zakupy będą robić przede wszystkim ci, którzy dom budują lub właśnie zbudowali – a nie jest ich wszak tak wielu.

Paradoksy boomu

Nieźle ilustruje to rynek mikroinstalacji fotowoltaicznych. „Pomimo wyzwań (…) sektor fotowoltaiczny w Polsce w 2023 roku nadal rozwijał się prężnie. Polska fotowoltaika stała się jednym z liderów Europy i świata” – podsumowywał prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej Grzegorz Wiśniewski w raporcie „Rynek fotowoltaiki 2024”. Zarazem jednak wskazywał na wyraźny spadek zainteresowania. „Paradoksem wysokiego tempa rozwoju branży i sukcesów statystycznych jest fakt, że instalatorzy w segmencie mikroinstalacji odnotowywali spadek obrotów o 44 proc. (ogólnie o 17 proc.). Firmy instalacyjne w 2023 r. straciły ogółem 3 proc. przychodów w porownaniu z rokiem poprzednim, ale w segmencie mikroinstalacji było to już 37 proc., a producenci i dystrybutorzy paneli odnotowali zmniejszenie przychodów aż o 47 proc.”.

Czytaj więcej

Czysta energia bije rekordy w Niemczech. Fotowoltaika w natarciu

I ten trend będzie miał ciag dalszy w kończącym się właśnie 2024 r. Portal rynekelektryczny.pl szacuje, że we wrześniu br. prosumenci mieli niespełna 1,5 mln sztuk instalacji, ale do sieci wprowadzali wręcz nieco mniej energii elektrycznej (o 1,5 proc.) niż rok wcześniej. Ba, na ponad 13 tys. instalacji PV, jakie powstały we wrześniu, 12 888 to były mikroinstalacje, zaś 152 – instalacje o większej niż przydomowe mocy. Rok temu we wrześniu powstało ponad 32 tys. instalacji PV przy podobnych proporcjach między mikroinstalacjami a tymi większymi.

Instalacji fotowoltaicznych przybywa, ale ilość energii wprowadzonej przez prosumentów do sieci niec

Instalacji fotowoltaicznych przybywa, ale ilość energii wprowadzonej przez prosumentów do sieci nieco spadła

Foto: adobestock

Biorąc pod uwagę, że szósta edycja programu „Mój prąd”, w którym można uzyskać dofinansowanie na zielone źródła energii, nie objęła już samych instalacji – można by pewnie przyjąć, że te nieco ponad 10 tys. comiesięcznych nowych instalacji jest pewnym naturalnym tempem rozwoju tego rynku. Ten sam program dopłat teraz akcentuje wagę posiadania przydomowego magazynu energii – i można zakładać, że dla odmiany ten rynek wystrzelił. W 2023 r. mieliśmy w całym kraju około 11 tys. takich przydomowych urządzeń, a jak czytamy na stronach mojprad.gov.pl, do 9 października złożono w nowej edycji 18,4 tys. wniosków na dofinansowanie tego typu instalacji. Innymi słowy, w tym roku zapewne co najmniej podwoimy, jeśli nie potroimy, liczbę magazynów przydomowych w kraju.

Ich rosnąca liczba może też przekładać się na ilość energii oddawaną przez prosumentów do sieci dystrybucyjnych. Prosumenckość niosła obietnicę niższych rachunków, samowystarczalność – nawet jeśli iluzoryczna – to marzenie o braku rachunków.

Górki i dołki na rynku pomp

Dosyć podobny mechanizm, może nawet nieco bardziej dynamiczny, widać było na rynku pomp ciepła. O ile w 2022 r. sprzedano w Polsce 203 300 takich urządzeń (dane hurtowni i dystrybutorów), to już rok później było to 124 400 sztuk, z czego największy, 41-proc. spadek dotyczył pomp ciepła powietrze–woda do centralnego ogrzewania budynków, a 30-proc. pomp ciepła powietrze–woda do przygotowywania ciepłej wody użytkowej. Rosła liczba sprzedanych gruntowych pomp ciepła (o 12 proc.).

Szacunki na 2024 r. zakładają, że sprzedaż sięgnie pułapu 100 tys. sztuk, choć już w przyszłym roku może znacznie podskoczyć – stawka za prąd dla użytkowników pomp ciepła jest znacząco niższa w stosunku do tej dla pozostałych konsumentów, co znacząco uatrakcyjnia taką inwestycję.

Inna sprawa, że w połowie mijającego roku branża zaliczyła wizerunkową wpadkę – kontrolerzy Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Inspekcji Handlowej oraz Krajowej Administracji Skarbowej skrupulatnie sprawdzili przeszło pół tysiąca urządzeń tego typu sprowadzanych do Polski spoza Unii Europejskiej – jak łatwo się domyślać, chodzi o stosunkowo tanie modele z Azji – i stwierdzili nieprawidłowości w aż 94 proc. przypadków. Oczywiście, spora część tych nieprawidłowości miała wymiar formalny – choćby brak odpowiedniej dokumentacji technicznej czy etykiet efektywności energetycznej – ale nawet takie formalne luki w końcu mogą się przełożyć na działanie urządzenia. A sprawa dotyczy najtańszych – zatem najpopularniejszych – modeli na rynku.

W zieloną stronę

Lista ekologicznych rozwiązań dla domu obejmuje oczywiście znacznie więcej pozycji niż instalacje służące do produkcji energii elektrycznej i cieplnej. To choćby instalacje wentylacyjne i rekuperacyjne, również z odzyskiem ciepła. To oszczędzające wodę systemy gospodarowania nią w domu i jego otoczeniu. Biooczyszczalnie ścieków, które pozwalają je zagospodarować w otoczeniu domu i zaoszczędzić na rachunkach. To przecież nawet okna, które z jednej strony są w stanie zatrzymać ciepło produkowane na potrzeby domu, a z drugiej – są na tyle duże, by wpuszczać do wnętrz maksimum światła naturalnego, co przekłada się z kolei choćby na zużycie prądu.

We wszystkich tych obszarach trudno dziś o jednoznaczne oceny, czy mamy do czynienia z koniunkturą, czy jej brakiem – o ile rynek fotowoltaiki czy pomp ciepła śledzą przeznaczone dla tych instalacji organizacje producentów czy dystrybutorów, o tyle statystyk sprzedaży np. przydomowych biooczyszczalni ścieków brakuje.

Ale i tu można się pokusić o ostrożny optymizm. Wszystkie wspomniane rozwiązania wydają się być dosyć standardową opcją w przypadku nowych budynków, budowanych z myślą o świadomym konsumencie, najczęściej z dużych miast. Część proekologicznych rozwiązań, jak choćby wskaźniki przenikania ciepła przez okna, jest regulowana w systematycznie zaostrzanych normach UE i krajowych. Inne są sprawą mody: jak wielkie przeszklenia w coraz popularniejszych w ostatnich latach „domach typu stodoła”. Biooczyszczalnie są naturalną, opłacalną alternatywą dla tradycyjnego szamba na terenach nieskanalizowanych, gdzie nierzadko wyprowadzają się „świadome” mieszczuchy. Być może zatem i na tych rynkach powoli wszystko idzie w dobrą, zieloną stronę.

Pobierz cały dodatek specjalny Walka o klimat: Zielona konkurencyjność

Foto: Gremi Media

Z badań prowadzonych w Polsce wynika, że przeszło 70 proc. z nas marzy się mieszkanie we własnym domu jednorodzinnym. Oczywiście, mieszkanie poza miastem zawsze było uważane za dosyć atrakcyjne: spokój, cisza, zieleń. Trudniej było o zrealizowanie tego marzenia, bowiem koszty działki, budowy, a wreszcie użytkowania i zadbania o posesję były dla większości z nas zaporowe. Ale ostatnia dekada czy dwie dowodzą, że powoli poprzeczka się obniża i taka formuła życia staje się dostępna dla coraz większej grupy Polaków.

Pozostało 93% artykułu
Materiał Partnera
Pompy ciepła na rzecz efektywności energetycznej
Materiał Partnera
Niskoemisyjne materiały na budowie autostrady A2
Budownictwo
Cegły coraz skuteczniej próbują nie zostawiać za sobą śladu
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
Bank Pekao SA z ofertą EKO kredytu mieszkaniowego