„Odpady budowlane i rozbiórkowe to jedne z największych objętościowo i wagowo odpadów wytwarzanych przez człowieka” – podkreślają autorzy opublikowanego wiosną br. raportu „Odzysk materiałów budowlanych – możliwości i wyzwania”. „Odpowiadają one za około 25–30 proc. wszystkich odpadów wytwarzanych w UE i składają się z wielu różnych materiałów, w tym betonu, szkła, cegieł, gipsu, drewna, metali, tworzyw sztucznych, płyt, wełny mineralnej, piasku i wielu innych. Zdecydowana większość z nich może być poddana recyklingowi i ponownie wykorzystana” – kwitują eksperci firm Saint-Gobain oraz INNOWO.
Jak dodają, tylko w Polsce w ramach sektora budowlanego zużywa się rocznie 228,6 mln ton materiałów, co miałoby odpowiadać za 37 proc. całkowitego śladu materiałowego kraju. Ze sporą dozą pewności można zakładać, że takich odpadów będzie w Polsce szybko przybywać: od dobrych kilku lat trwa – mniej lub bardziej dynamiczny – boom w budownictwie tak mieszkaniowym, jak i na potrzeby biznesu. Dodatkowo, od czasu pandemii – kiedy to Polacy zaczęli nadganiać zaległe remonty – chętnie przebudowujemy, modernizujemy, upiększamy.
Ubocznym skutkiem tych działań jest, nomen omen, niemały chaos w sferze segregowania, usuwania i ponownego wykorzystywania wyrzucanych materiałów budowlanych. Choć nietrudno szybko ustalić, co jest takim odpadem – w ciągu kilkunastu sekund korzystania z internetu dowiemy się, że to gruz betonowy, ceglany i ceramiczny, usunięte tynki, gips, cement, płyty kartonowo-gipsowe, tapety, stolarka okienna i drzwiowa, odpady instalacyjne, materiały pokryć dachowych, elementy ceramiczne (jak płytki czy ceramiczna armatura), instalacje metalowe i PVC (np. wanny, armatura), złom i stal zbrojeniowa, odpady z drewna i tworzyw sztucznych, materiały izolacyjne, styropian. Do tej kategorii wlicza się też gleba i grunt z wykopów. Pod warunkiem że materiały te nie są zanieczyszczone innymi substancjami, np. chemią – z powodzeniem można je poddać recyklingowi.
Posprzątać bałagan
Przeszło rok temu kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli, którzy przyglądali się funkcjonowaniu systemu zbiórki odpadów w Polsce, użyli dla podsumowania tego, co zobaczyli, dosyć mocnej frazy: śmieciowe bezhołowie. Niestety, można zakładać, że w sporej mierze sformułowanie to można odnieść też do odpadów budowlanych. Przeglądając publikacje lokalnych mediów, nierzadko można natknąć się na informacje, że w ramach lokalnie prowadzonych kontroli natykano się na odpady budowlane wetknięte do pojemników na zupełnie odmienne frakcje, wyrzucano je też na dzikie wysypiska czy starano się po prostu jak najszybciej pozbyć, bez myślenia o tym, że mogłyby być w pełni wartościowym surowcem, zdatnym do ponownego przetworzenia.
Być może kiedyś rozwiązaniem problemu mógłby się stać jakiś system skupu odpadów budowlanych, tak jak częściowo problem złomu rozwiązują dziś stosowne punkty, a system kaucyjny – miejmy nadzieję – przynajmniej w sporej mierze rozwiąże problemy ze zbiórką opakowań po napojach. Na razie pierwszym podejściem do problemu odpadów budowlanych mają być zmiany w ich segregacji. Od 1 stycznia 2025 r. ma obowiązywać nowy podział – na drewno, metale, szkło, tworzywa sztuczne, gips oraz odpady mineralne (beton, cegłę, płytki, materiały ceramiczne i kamienie). To oczywiście frakcje, które obowiązywać będą firmy – ale też właśnie wykonawcy robót budowlanych czy remontowych odpowiadają za odpowiednią segregację powstających w trakcie prac odpadów. I tu też – szczególnie na poziomie małych firm i małych zleceń, nierzadko wykonywanych poza jakąkolwiek kontrolą – rodzą się największe problemy, urastające z niewielkich pojedynczych przypadków do ogólnokrajowej góry budowlanego śmiecia.