Projekt nowego systemu rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP) ma niebawem trafić do wykazu prac rządu. Według jego założeń operatorem systemu zostanie Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW), który będzie przyjmował opłaty od producentów wprowadzających na rynek produkty w opakowaniach. Ich wysokość określi minister klimatu i środowiska na podstawie informacji o „kosztach na bramie”, kosztach przetworzenia określonego odpadu w instalacji, a także kierując się ekomodulacją. Uzależnia ona opłatę za opakowania od ich wpływu na środowisko; celem tego mechanizmu jest zachęcanie firm do projektowania opakowań prostszych do recyklingu i przyjaznych dla środowiska. Jednocześnie gminy pozostają rozgrywającym w kwestii odbioru i zagospodarowania odpadów komunalnych.
Czym jest ROP? Jej ustanowienie wskazuje art. 8 dyrektywy 2019/904 ws. zmniejszenia wpływu niektórych produktów z tworzyw sztucznych na środowisko (nazywanej dyrektywą SUP, od angielskich słów Single-Use Plastics – produkty jednorazowego użytku z plastiku), który odwołuje się do mechanizmu opisanego w art. 8 i 8a tzw. dyrektywy odpadowej 2008/98/WE.
W skrócie określa zobowiązania producentów wprowadzających na rynek produkty w opakowaniach do pokrywania kosztów zagospodarowania odpadów opakowaniowych.
ROP jest przedsięwzięciem skomplikowanym, bo jako podstawa regulująca funkcjonowanie gospodarki odpadami opakowaniowymi ma godzić niejednokrotnie sprzeczne potrzeby różnych stron, tak by utrzymać opłacalność produkcji i zapewnić środki na zapełnienie luki inwestycyjnej w branży przetwórstwa odpadów. Dodatkowo założenia ROP powinny być skoordynowane z budowanym właśnie systemem kaucyjnym (według obecnego scenariusza ma on wejść w życie od października br.) i zgodne z unijnymi wytycznymi zawartymi w dyrektywach odpadowych czy rozporządzeniu PPWR.
Tymczasem choć założenia ROP zostały pozytywnie przyjęte przez samorządy i branżę odpadową, to przedstawiciele 32 organizacji sektora rolno-spożywczego wystosowali apel do premiera i rządu, wyrażając zaniepokojenie proponowaną koncepcją, która – zdaniem tej branży – wprowadza monopol państwa, co ma zaprzeczać strategii deregulacji i wzmacniania konkurencyjności polskiej gospodarki.
Jak więc wygląda sytuacja na rynku? Jakie są zdania samorządów i producentów? Czy ich potrzeby można pogodzić w obecnym projekcie ROP? Co dla łańcucha produkcji i przetwórstwa żywności oraz dla samorządów oznacza wdrożenie obecnej koncepcji ROP?
Te zagadnienia wywołały gorącą dyskusję uczestników debaty „Projekt nowego systemu rozszerzonej odpowiedzialności producenta. Co oznacza dla biznesu i samorządów?”, która odbyła się w redakcji „Rzeczpospolitej” w ramach cyklu Walka o klimat.
Spojrzenie regulatora
Marek Goleń, dyrektor Departamentu Gospodarki Odpadami w Ministerstwie Klimatu i Środowiska (MKiŚ), przedstawił spojrzenie regulatora i przypomniał, dlaczego wdrożenie ROP jest tak ważne z punktu widzenia resortu.
– Po pierwsze, ponownie podchodzimy do zapewnienia właściwej realizacji artykułu 8a dyrektywy ramowej, który nie funkcjonuje w praktyce wystarczająco dobrze, nie jesteśmy zadowoleni z działania ROP w opakowaniach, który opiera się na DPR-ach (dokumenty potwierdzające recykling – działające na zasadzie papierów wartościowych potwierdzających, że określona ilość odpadów opakowaniowych została poddana recyklingowi). Po drugie, mamy do czynienia z niewłaściwym obciążeniem podmiotów, które płacą za gospodarkę odpadami, a którymi dziś są mieszkańcy. Chcemy, by za pośrednictwem producentów czy wprowadzających płacili za nią konsumenci. Obecny system nie motywuje wprowadzających do ekoprojektowania opakowań, dlatego wdrażamy narzędzia, które to zmieni. Jednocześnie mamy zgłoszenia od gmin, dotyczące trudności z realizacją celów recyklingu i składowania. Dodatkowo najnowsze rozporządzenie PPWR wprost nakazuje nam ograniczać ilości odpadów opakowaniowych. To główne powody wdrażania ROP – tłumaczył Marek Goleń.
Dodał, że intencją resortu jest zapewnienie stabilnego finansowania gospodarki odpadami opakowaniowymi, skuteczność w osiąganiu celów recyklingu, ograniczania składowania oraz ograniczania ilości odpadów i w ten sposób realne działanie na rzecz na ochrony klimatu. – Chcemy również motywować do tego wszystkich interesariuszy w systemie. Wprowadzających – do ekoprojektowania opakowań, samorządy – do osiągania celów recyklingu, firmy odbierające i przetwarzające odpady – do doskonalenia procesów, a mieszkańców – do bardziej skutecznej segregacji odpadów – wymieniał dyrektor w MKiŚ.
Mówił także o schemacie obiegu pieniędzy w ROP. – Planujemy, że wprowadzający będą wnosić opłatę (nazywaną roboczo „opakowaniową”), do urzędów marszałkowskich, które będą ją przekazywać do NFOŚiGW. Fundusz będzie te opłaty dystrybuował w różnych strumieniach finansowych. Duża część trafi do gmin na zrefundowanie kosztów odbioru odpadów opakowaniowych z posesji. Część do przetwarzających odpady i przygotowujących je do recyklingu, a część do recyklerów określonych frakcji, by zrefinansować szczególnie te procesy recyklingu, które wymagają nakładów finansowych. Część z tych środków trafi również do IOŚ-PIB, który będzie merytorycznie wspierać te procesy. Trzeba bowiem będzie ustalać ekomodulację opłat. Będziemy więc badać opakowania i obciążać je opłatami proporcjonalnymi do trudności czy kosztu ich recyklingu – wyjaśniał Marek Goleń. NFOŚiGW ma także prowadzić programy związane z rozwojem infrastruktury.
W założeniu resortu klimatu, w efekcie wprowadzenia ROP za wysokość kosztów ponoszonych na finansowanie systemu odpowiadać będą konsumenci, co będzie oznaczać, że za wysokość ponoszonych opłat będzie odpowiadać poziom wydatków danej osoby na konsumpcję – a nie tak jak dziś samo zamieszkiwanie na danym terenie, bez względu na rzeczywistą ilość odpadów wytwarzanych przez mieszkańca. – Mamy więc nadzieję na pewne oszczędności dla mieszkańców, którzy dziś muszą w znacznej mierze finansować zagospodarowanie odpadów opakowaniowych poprzez opłaty, które gmina pobiera za gospodarowanie odpadami komunalnymi – podkreślił dyrektor w MKiŚ.
Obecny system jest bowiem w jego ocenie głęboko niesprawiedliwy. W społeczeństwie jest rosnąca grupa osób „zero waste”, tzn. ograniczających wytwarzanie odpadów. Dziś osoby te za odpady muszą płacić jak wszyscy, tj. po równo. Chcemy, żeby to właśnie poziom konsumpcji, czyli ilość kupowanych towarów w opakowaniach, wyznaczał ciężary finansowania systemu gospodarowania odpadami opakowaniowymi.
Harmonogram działań jest napięty. Trwa przygotowanie oceny skutków regulacji projektu. – Mamy nadzieję, że uda się te prace przeprowadzić jak najszybciej i wkrótce projekt trafi do wykazu prac Rady Ministrów. Następnie musimy przeprowadzić uzgodnienia międzyresortowe, opiniowanie oraz konsultacje publiczne. Później projekt trafi do Komitetu Stałego Rady Ministrów i do parlamentu. Celem jest wejście w życie ustawy jeszcze w tym roku, tak aby przy zachowaniu vacatio legis pierwsze elementy systemu zaczęły działać od 1 stycznia 2026 r. – zaznaczył Marek Goleń. Dodał, że resort liczy, że w trakcie prac legislacyjnych interesariusze będą zgłaszali konstruktywne uwagi, które pozwolą na wypracowanie rozwiązań, które pogodzą ich oczekiwania.
Jakie miejsce dla organizacji odzysku
Paweł Sosnowski, pełnomocnik zarządu ds. regulacji środowiskowych w Grupie Interzero, zauważył, że mimo zmieniających się przepisów organizacje odzysku skutecznie realizują obowiązki związane z uzyskiwaniem poziomów recyklingu już od prawie 25 lat. Dzięki tym firmom Polska co roku wypełnia zobowiązania europejskie dotyczące wskaźników przetwarzania odpadów. Organizacje odzysku działają również w obszarach doradztwa dla przedsiębiorców wprowadzających produkty w opakowaniach oraz edukacji ekologicznej. Teraz jednak na rynku ma nastąpić radykalna zmiana, która – jak wskazują przyjęte założenia ROP zakładające likwidację organizacji odzysku – nie tylko podniesie koszty finansowania zagospodarowania odpadów opakowaniowych dla wprowadzających, ale także pozbawi ich wsparcia, jakie obecnie mają ze strony organizacji.
– W świetle propozycji MKiŚ trudno mówić o zmianach w naszej działalności, raczej mowa o jej zakończeniu – powiedział Paweł Sosnowski. – Nie jest jasne, skąd wziął się pomysł na model ROP bez funkcjonowania organizacji odzysku, ale taka koncepcja ROP przedstawiona została ze strony resortu klimatu na komisji sejmowej. Nie znam motywu takiego działania, bo tego typu organizacje działają w zdecydowanej większości krajów UE bez względu na przyjęty kształt systemu. Paweł Sosnowski przywołał szereg przepisów potwierdzających ten fakt. – Europejskie regulacje dotyczące systemów gospodarowania odpadami, zarówno dyrektywa odpadowa, jak i rozporządzenie PPWR, jasno wskazują na konieczność funkcjonowania organizacji odpowiedzialności producenta. Przepisy te określają zasady ustalania tzw. kosztów netto zagospodarowania odpadów oraz stawek opłat, które przedsiębiorcy wnoszą na pokrycie tych kosztów. W celu zapewnienie efektywności kosztowej systemu ustalanie opłat odbywa się w porozumieniu pomiędzy z jednej strony firmami wprowadzającymi produkty w opakowaniach i reprezentującymi je organizacje odpowiedzialności producenta oraz z drugiej strony gminami i przedsiębiorstwami zajmującymi się przetwarzaniem odpadów. Takiego rozwiązania nie widać jednak w zaprezentowanych założeniach modelu ROP.
Rozporządzenie PPWR podkreśla również, że państwa członkowskie powinny zapewnić możliwość działania tych organizacji i dopuszcza istnienie więcej niż jednej takiej jednostki, co – jak wskazano w PPPWR, poprzez konkurencję będzie korzystne dla konsumentów. Przepisy pozwalają na funkcjonowanie organizacji państwowych, ale nie wykluczają, że mogą one działać równolegle z prywatnymi, pod warunkiem uzyskania odpowiedniego zezwolenia – wyjaśniał Paweł Sosnowski.
– W modelu zaprezentowanym przez MKiŚ przewidziano, że taką organizacją ustanowioną ustawowo do rozliczenia wymaganych poziomów recyklingu będzie NFOŚiGW. Trudno jednak nazwać to organizacją odpowiedzialności producenta. W rzeczywistości pełni ona raczej rolę administratora – pośrednika w przekazywaniu środków między przedsiębiorcami a gminami oraz firmami zajmującymi się gospodarką odpadami. Zdaniem moim i innych ekspertów zajmujących się tym prawem taki model nie spełnia wymagań rozporządzenia PPWR. Nie jest jasne, dlaczego w tej koncepcji pominięto organizacje odzysku, a jeśli rzeczywiście miałyby one zostać wyeliminowane, byłoby to sprzeczne z przepisami unijnymi – argumentował przedstawiciel Grupy Interzero.
Powrót do normalności
Tymoteusz Marzec, koordynator Komisji Unii Metropolii Polskich ds. Środowiska, nie zgodził się z tezą, że model ministerstwa zakłada likwidację organizacji odzysku, a następuje jedynie zmiana obowiązków i charakteru tych organizacji. Zwrócił uwagę, że zarówno dyrektywa odpadowa, jak i rozporządzenie PPWR mówią o kilku modelach ROP, zatem o finalnym kształcie polskiego systemu zdecyduje ustawodawca. Dodał, że dostępnych obecnie „kilka ogólnych założeń” wpisuje się w przepisy dyrektywy.
ROP ma godzić rozbieżne interesy samorządów i biznesu. Jak więc powinien wyglądać podział kompetencji między nimi z punktu widzenia samorządu? – pytała prowadząca debatę Aleksandra Ptak-Iglewska z „Rzeczpospolitej”.
Tymoteusz Marzec stwierdził, że z perspektywy samorządów ROP oznacza „powrót do normalności”. – Jest to szansa na normalną sytuację, z którą mamy już do czynienia na Zachodzie. Przedstawiciele branży producentów wprowadzających znają te regulacje i wiążące się z tym koszty z oddziałów swoich firm w państwach zachodnich. Dziś w Polsce na barkach mieszkańców spoczywają obowiązki producentów. Zatem w zmianie tej sytuacji jest też element sprawiedliwości.
Jak mówił, dużym plusem zaproponowanego przez resort klimatu modelu jest powierzenie NFOŚiGW roli administratora systemu. Daje to samorządom szansę na system transparentny i uczciwy dla wszystkich stron rynku, zarządzany przez podmiot publiczny, który podlega wielu kontrolom. Jest tam także mowa o radzie dialogu wszystkich interesariuszy, w której także będzie można na bieżąco kontrolować działania administratora systemu. – Samorządom zależy na tym, by procedura rozdzielania środków była jak najbardziej zalgorytmizowana, uczciwa, transparentna i uniwersalna w znaczeniu takim, że są jednakowe reguły dla wszystkich graczy – wskazał Tymoteusz Marzec.
Dodał, że kolejnym bardzo ważnym punktem jest utrzymanie ustrojowej pozycji samorządów w gospodarce odpadami komunalnymi. – Gminy zainwestowały w stworzenie sprawnego systemu setki milionów złotych. To jest nasz dorobek, do którego teraz chcemy wprowadzić brakujący element finansowy znany z państw zachodnich – powiedział Tymoteusz Marzec.
Podkreślił jednocześnie, że nie chodzi o przeciwstawianie sobie strony publicznej przedsiębiorcom, a o budowanie gospodarki rynkowej opartej na sprawiedliwych zasadach. Model przedstawiony przez MKiŚ wydaje się w sposób właściwy dzielić role interesariuszy systemu gospodarki odpadami i na mocy ustawy pozostawia zarządzanie odpadami komunalnymi gminom, co powoduje transparentność systemu dla wszystkich interesariuszy.
Sprawiedliwość, ale jaka
Grzegorz Adamski, wiceprezes Związku Pracodawców Przemysłu Opakowań i Produktów w Opakowaniach Eko-Pak, zwrócił uwagę, że gdy przedmówca „mówił o sprawiedliwości i transparentności to wspominał wyłącznie o kwestiach algorytmów i o podziale środków”. – Natomiast strona samorządowa nic nie mówi o tym, w jaki sposób sprawiedliwie, transparentnie i adekwatnie do ponoszonych kosztów ustalić stawki w rozporządzeniu ministerialnym. Niestety debata publiczna powinna być rozszerzona także o to, bo strona samorządowa mówi tylko o tym, co jest dla niej wygodne – stwierdził.
Tymoteusz Marzec odparł, że pragnie uspokoić, że samorządy są za zasadą kosztów netto. – Nikt nie będzie sięgał po środki, które są mu nienależne – dodał.
Łukasz Sosnowski, prezes Fundacji ProKarton, podkreślił, że ROP powinna tworzyć ramy systemu, pozwalające na osiąganie wysokich poziomów recyklingu. Punktem odniesienia powinno być nowe unijne rozporządzenie PPWR, które przewiduje 22 grupy opakowań do oceny przydatności do recyklingu. A więc krajowe rozwiązania powinny zapewnić, że wszystkie te rodzaje odpadów opakowaniowych będą miały szanse być przetworzone na nowe opakowania lub inne produkty. Jego zdaniem dużo prostsze od ministerialnych są rozwiązania zaproponowane przez biznes, oparte na organizacjach ROP. Polegają one na „ściągnięciu kosztów z rynku i wykorzystaniu ich przy ustalaniu stawek modulowanych w systemie, a nie zapisanie tego w rozporządzeniu, w nieskończoność nowelizowanym, bowiem istnieje wątpliwość, czy to jest w ogóle wykonalne”.
Andrzej Gantner, wiceprezes i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Związek Pracodawców, skomentował propozycję MKiŚ, mówiąc, że systemy o podobnej konstrukcji są na Węgrzech i w Chorwacji. – Czyli mamy nakazowo-rozdzielczy monopol państwa, który pobiera podatek, określa koszty i ceny, czyli centralnie steruje systemem. ROP w pozostałych krajach UE opiera się na rynkowym systemie zbudowanym w oparciu o prywatne organizacje ROP (obecnie odzysku). Z dostępnych danych i analiz jednoznacznie wynika, że zaproponowany dla Polski model jest najmniej efektywny, najmniej transparentny i najdroższy, a przede wszystkim najmniej korzystny dla środowiska, bo nie gwarantuje powiązania ponoszonych przez wprowadzających kosztów z efektywnością i jakością selektywnej zbiórki odpadów opakowaniowych, a bez tego trudno osiągnąć jakiekolwiek znaczące wzrosty poziomów recyklingu. Po drugie, tak skonstruowany system wcale nie gwarantuje faktycznego odciążenia mieszkańców, którzy są również konsumentami. Można oczywiście mówić, że to różne osoby i może się nie zorientują, że płacą tylko z innej kieszeni, bo podwyżki cen będą dla nich mniej widoczne nić opłaty na rzecz gmin. Tylko czy o to chodzi, żeby maskować w ten sposób koszty? Przy nieefektywnym środowiskowo i drogim systemie ROP podwyżki cen będą dużo wyższe niż przy systemie działającym o reguły wolnego rynku, za co wszyscy zapłacimy jako konsumenci. Co więcej, może się okazać, że główny cel tych kosztów, czyli znaczące zwiększenie poziomu recyklingu opakowań, nie zostanie osiągnięty, bo nieefektywna jakościowo i ilościowo selektywna zbiórka spowoduje, że nakłady poniesione na ekomodulację opakowań i zwiększenie ilości opakowań nadających się do recyklingu będą zupełnie zmarnowane, bo system tych opakowań nie zbierze, a jak nie zbierze, to nie podda ich recyklingowi. Ekomodulacja opakowań w sektorze żywnościowym jest bardzo skomplikowanym procesem, gdyż opakowania mają bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo i jakość żywności oraz jej trwałość. Jeżeli mamy ponosić na nią potężne nakłady, to przynajmniej chcemy mieć gwarancję, że po drugiej stronie stoi system, który nasze opakowania zbierze, i to na poziomach znacząco wyższych niż obecnie. Koncepcja ROP autorstwa MKiŚ w żaden sposób nam tego nie gwarantuje – tłumaczył Andrzej Gantner.
Czego więc oczekują producenci żywności? – W żadnym z naszych stanowisk ani w roku 2021, ani teraz nie negujemy potrzeby wzięcia odpowiedzialności finansowej i organizacyjnej za selektywną zbiórkę naszych opakowań i przygotowanie ich do recyklingu. Osiągnięcie maksymalnej wydajności ROP w tym zakresie po racjonalnych kosztach jest całkowicie zbieżne z celami, jakie powinny mieć samorządy. Nie jest też prawdą, że wprowadzający nie płacą obecnie za selektywną zbiórkę. Tylko w roku 2024 zapłaciliśmy ponad 1,4 mld zł, z tego około 800 mln zł przypada na sektor żywnościowy. To jest fakt. Chcemy wziąć odpowiedzialność, ale chcemy być biernym płatnikiem podatku bez jakiegokolwiek wpływu na efektywność i jakość selektywnej zbiórki naszych opakowań. Finalnie za taki system będziemy płacić w postaci rosnącego podatku ROP, a konsumenci w postaci rosnących cen żywności.
Racjonalność ekonomiczną rozumiemy poprzez funkcjonowanie wszystkich uczestników systemu w oparciu o reguły rynkowe, a nie system nakazowo-rozdzielczy podlegający politycznym naciskom i zabierający jakąkolwiek możliwość niezależnego działania zarówno samorządom, wprowadzającym, firmom odpadowym i recyklerom. Nami wszystkimi ma rządzić wola polityczna i urzędnicy na poziomie urzędu centralnego. To całkowite zaprzeczenie idei państwa opartej na samorządności i gospodarce wolnorynkowej. To model gospodarki rodem z PRL. Kiedy w roku 2021 poprzedni rząd zaproponował podobne rozwiązanie, wszyscy interesariusze ROP byli przeciw, łącznie z samorządami. Trudno nie zadać pytania, dlaczego teraz samorządy zamiast wspólnie z nami tworzyć niezależny od widzimisię polityków, są gotowe oddać swoją niezależność na rzecz scentralizowanego monopolu państwa. My takiego systemu nie chcieliśmy i dalej nie chcemy – argumentował Andrzej Gantner.
Elastyczne prawo
Marek Goleń podkreślił, że rozporządzenie ws. opłat ma być „nowelizowane jak najczęściej” na podstawie bieżących badań Instytutu Ochrony Środowiska. – Musimy zapewnić, by daniny publiczne nie przekraczały kosztów netto które pochłania gospodarka odpadami opakowaniowymi – deklarował.
Dodał, że gminy będą w przyszłości stale monitorować i raportować koszty, które generują wg poszczególnych frakcji odpadów zawierających odpady opakowaniowe. Samorządy zgodziły się na stopniowe dochodzenie do faktycznych kosztów netto, tak by nowy system ich nie przekroczył. A to właśnie samorządy finansują obecnie w dużej części gospodarkę odpadami opakowaniowymi, gdyż należy zauważyć, że choć przez system DPR-ów przeszła wspomniana kwota 1,4 mld zł, to MKiŚ szacuje całkowite koszty gospodarki odpadami opakowaniowymi na ok. 4 mld zł rocznie (Unia Metropolii Polskich szacuje te koszty na 5 mld zł i to na tę kwotę powołują się inni uczestnicy debaty – red.); tę różnicę finansują obecnie mieszkańcy przez budżety gmin. Jeśli zaś chodzi o kontrolę systemu, to w Polsce obecnie sektor prywatny realizuje obowiązki wynikające z dyrektywy opakowaniowej, zbiórki i recyklingu za państwo, ale „ten system się nie sprawdza”. – Działa on na zasadzie opłat produktowych, które chyba nigdy nie zostały wniesione przez sektor opakowaniowy we właściwych wysokościach. Chodzi o ogromne patologie związane z fałszywymi DPR-ami. Sektor publiczny ma duże trudności z określeniem skali fałszerstw i doprowadzeniem do unieważnienia tych dokumentów. Dlatego model oparty na DPR-ach i organizacjach odzysku w naszej ocenie jest niewydolny – wskazywał dyrektor w MKiŚ.
Konrad Nowakowski, prezes Polskiej Izby Odzysku i Recyklingu Opakowań (PIOiRO), wskazał, że podmioty tworzące Izbę od lat realizują obowiązki w zakresie zbiórki opakowań wielomateriałowych i finansują ich trudny recykling. Obecna propozycja ROP, która zakłada „centralizację”, stanowi duże zagrożenie, że nie znajdą się pieniądze na zakłady recyklingu i wzrost ich zdolności przetwórczych, a środki będą tylko na zbiórkę i segregację odpadów, czyli ich zagospodarowanie; w efekcie nie będzie to recykling, a spalanie.
Odnosząc się do podanych kwot, stwierdził, że oto „państwo chce nałożyć na obywateli podatki w wysokości ponad 3,5 mld zł, bo obecnie w opłatach produktowych jest 1,4 mld zł, a ma być 5 mld zł”. Wzrost ten ma nastąpić na podstawie ustawy lub rozporządzenia. A mogliby go wyznaczyć przedsiębiorcy bez nadrzędnej roli państwa i związanej z tym niechęci społecznej do administracji publicznej.
Tłumaczył także rolę Izby na rynku i jej położenie na rynku. Podmioty w niej skupione zbierają np. opakowania po żywności, diecie pudełkowej itp., ale tylko od branży HoReCa – dzięki temu nie trafiają one do odpadów komunalnych – gdyż nie ma jeszcze rozwiązania, które pozwoliłoby pozyskać surowiec dobrej jakości ze strumienia odpadów komunalnych. Prezes Nowakowski wyraził nadzieję, że takie warunki znajdą się wraz z wprowadzeniem ROP.
Jego zdaniem jest szereg obszarów współpracy, także z gminami, na rzecz budowania gospodarki obiegu zamkniętego (GOZ). – Chcemy np. zbudować duży wolumen opakowań, które będą zawracane, kontaktujemy się z gminą, by ten odpad do niej nie trafił. To rozwiązanie wpisuje się w GOZ. Zgadzam się, że te 3,5 mld zł powinno się znaleźć, ale na zasadzie takiej, by te pieniądze były nie tylko na pozyskanie, wysegregowanie surowca, ale również na pokrycie luki inwestycyjnej. Bo bez recyklerów nie uda się osiągnąć zamierzonych poziomów. W założeniach projektu nie ma nic na temat wsparcia w zakresie luki inwestycyjnej, a bez tego nie wyjdziemy z dołka, a pójdziemy w kierunku coraz wyższych opłat produktowych, czyli nie przyspieszymy dążenia do GOZ. Zatem widzę dwie ścieżki działania: wsparcie obiegów zamkniętych w ramach przedsiębiorców i współpraca z gminami w tym zakresie – tłumaczył prezes PIOiRO.
Zasypać lukę
– Dziś nie mamy ROP, mamy różne poziomy recyklingu na różne grupy materiałów. Cel jest taki, że wprowadzający ma pokryć np. 50 proc. kosztów recyklingu, bo ma taki poziom osiągnąć, a 50 proc. pochodzi z gospodarstw domowych. A więc de facto samorządy dostają tylko 25 proc. pieniędzy (50 proc. z 50 proc.). Tak jest dziś. Nie jest to wina przedsiębiorców, a fakt wynikający z legislacji. Dziś więc nie ma ROP. Naszym zadaniem jest stworzenie funkcjonalnego systemu ROP i dojście do powszechnego recyklingu – postulował Konrad Nowakowski.
Łukasz Sosnowski zwrócił uwagę, że luka inwestycyjna może dotyczyć nie tylko etapu zbiórki i sortowania, ale też etapu recyklingu. – Mamy wątpliwość, czy założenia, które przedstawiło ministerstwo, idą w tym zakresie w dobrym kierunku. Czytamy w nich, że brak ma być zobowiązań do przekazania odpadów do konkretnych podmiotów. Choć dziś takiego zobowiązania także nie ma, to jednak podmioty prywatne, które realizują obowiązki, współpracując z wprowadzającymi, a ci z producentami opakowań, mają jakiś wpływ na to, gdzie trafią odpady opakowaniowe. Spójrzmy, że jeden z wiodących producentów kartonów do płynnej żywności zainwestował w instalację do ich recyklingu, zasypując lukę inwestycyjną w tym zakresie. Nowy system ROP powinien dostrzegać wybudowane już nowoczesne instalacje i dawać im szansę funkcjonowania. Powinniśmy zapewnić, że recykling będzie się odbywał właśnie w takich zakładach, a nie w przestarzałych instalacjach, które nie dają nam wydajności pozwalającej na osiągnięcie wymaganych poziomów recyklingu – mówił Łukasz Sosnowski.
Opowiedział się także za zindywidualizowaniem w nowym systemie celów recyklingu. – Jest to postulat szerokiej koalicji producentów kartonów do płynnej żywności, wprowadzających i recyklerów. Nie może być tak, jak jest teraz, że można np. wprowadzić na rynek opakowanie, którego przydatność do recyklingu jest znikoma, a realizować jego poziomy recyklingu kartonami po mleku i sokach. To przeczy idei ROP i gospodarce o obiegu zamkniętym. Pytanie więc o rzeczywistą odpowiedzialność producenta. Naszym zdaniem narzędzia, na których będzie opierał się nowy system – cele recyklingu i opłaty modulowane – powinny być ustalane dla bardzo konkretnych rodzajów opakowań, szczególnie we frakcji wielomateriałowej – argumentował prezes Fundacji ProKarton.
Drugim kluczowym elementem na rynku z punktu widzenia branży producentów kartonów do płynnej żywności jest funkcja opakowań. – Np. często jest to ochrona bardzo wymagającej żywności jak mleko czy soki. I to, że opakowanie przeciwdziała marnowaniu żywności, powinno być też uwzględnione w narzędziach, które będą tworzyć ekomodulację. Poszedłbym nawet dalej. Opakowania do płynnej żywności składają się w większości z surowców odnawialnych. I np. odnawialność surowca w nich zawartego również powinna zostać w jakiś sposób dostrzeżona w wytycznych do ekomodulacji. Zatem do stworzenia rzeczywistej rozszerzonej odpowiedzialności producenta potrzebne są odpowiedzialność i zróżnicowanie – podkreślił Łukasz Sosnowski.
O nas bez nas?
Związek Eko-Pak w znacznej mierze reprezentuje dużych producentów żywności, ale też np. kosmetyków. To oznacza także znaczną ilość wprowadzanych na rynek opakowań. Jak związek widzi swoje miejsce na rynku w nowym systemie?
– Obecnie jest tak, że albo sami możemy zrealizować obowiązek, albo zrobić to za pomocą organizacji odzysku. Jak to wygląda? Zazwyczaj co roku robimy przetarg i wybieramy organizację odzysku. Przyglądamy się przy tym bardzo uważnie nie tylko stawkom, ale również wiarygodności partnerów, czy nie byli oni w jakiś sposób powiązani z tym, co już padło w debacie, czyli handlem nielegalnymi DPR-ami. Na tej podstawie wybieramy podmiot, który z jednej strony jest w stanie zrealizować obowiązki, które na nas spoczywają, z drugiej strony taki, który jest konkurencyjny w stosunku do innych i wiarygodny. W modelu zaproponowanym przez ministerstwo nie mamy żadnej podmiotowości, jeżeli chodzi o ten system. Nasza rola sprowadza się tylko do raportowania liczby produktów w opakowaniach wprowadzonych na rynek, a później ponoszenia opłaty. Cała reszta dzieje się bez naszego udziału i bez żadnej kontroli z naszej strony, a przecież to my mamy ponosić koszty. Ponadto nadal dla nas jest bardzo niejasne, jak to zrobić na końcu, żeby przedsiębiorstwa zostały całkowicie zwolnione z opłat i ponoszenia jakichkolwiek kar za to, że nie zrealizują poziomu recyklingu dotyczących swoich opakowań – opowiadał Grzegorz Adamski.
– Przestawione pod koniec stycznia rozwiązanie pozbawia nas możliwości wpływania na cokolwiek, a przecież to są nasze odpady. To my mamy ponosić odpowiedzialność za ich zebranie. Dlaczego nie mamy rozwiązań z systemu pokazanego przez MKiŚ we wrześniu ubiegłego roku. Tamten system zakładał, że gmina przeprowadza negocjacje z podmiotami, które są odpowiedzialne za zbiórkę i przetworzenie odpadów. Potem organizacje odzysku podpisują umowy. Stawki są transparentne, organizacja odzysku ściąga od wprowadzających środki i uiszcza wszystkie płatności, a na koniec gmina ma niższe rachunki za odpady wynikające z tego, że koszty przeważającej części selektywnej zbiórki odpadów opakowaniowych pokrywają organizacje odzysku. U podstaw tego rozwiązania leży system komunalny, nic w tym zakresie dla państwa się nie zmienia, ponieważ to on zajmuje się zbieraniem odpadów opakowaniowych. A podstawą wyznaczania wysokości opłat dla biznesu są rynkowe stawki z przetargów. Co jest złego w tym systemie? To, co dotąd słyszymy o nowym rozwiązaniu, wskazuje, że jest to rozwiązanie nietransparentne, w którym ktoś na poziomie politycznym arbitralnie ustala nam z góry wysokość opłaty. A gdy okaże się, że w danym roku środków było za mało, to ją podwyższy w kolejnym roku. Takie są nasze obawy – mówił Grzegorz Adamski.
Rola państwa rośnie
Anna Larsson, dyrektor ds. rozwoju GOZ w Reloop Platform, uważa, że dla stworzenia w Polsce jak najlepszych rozwiązań w ROP warto skorzystać z dobrych praktyk z innych krajów. – Europejski pociąg z napisem ROP już dawno odjechał ze stacji, jest teraz w fazie dynamicznego rozwoju. W Polsce prace nad tym systemem bardzo długo w ogóle nie były prowadzone, mamy więc nie dość, że bardzo duże opóźnienie, to jeszcze także ciągle bardzo wiele do nadrobienia – stwierdziła.
Jak mówiła, rozszerzona odpowiedzialność producenta to kluczowa strategia rozwoju gospodarki obiegu zamkniętego, przyjęte rozwiązania muszą się wpisywać w skuteczne domykanie obiegu surowców. ROP to stałe i pewne źródło finansowania poużytkowej fazy życia produktów lub opakowań objętych tą strategią środowiskową. Nie ma fakultatywnej ROP, dlatego w Europie rośnie kontrolna rola państwa, która ma na celu zapewnienie, że wszyscy wprowadzający, łącznie z importerami, będą ponosili odpowiedzialność finansową za poużytkową fazę życia produktów lub opakowań.
Anna Larsson przedstawiła czekające Polskę wyzwania, jak również przykłady rozwiązań europejskich.
– Zmienia się kontekst funkcjonowania ROP. Zwiększane są np. minimalne poziomy zbiórki oraz obowiązki związane z wdrażaniem podobnego użytkowania, nakładany jest obowiązek wykorzystania odpadów pokonsumenckich jako surowców do produkcji nowych opakowań, a także, o czym często zapominamy, mamy przed sobą cele postawione po raz pierwszy przez PPWR, dotyczące minimalizacji liczby opakowań wprowadzanych na rynek. W systemach europejskich widać też wyraźnie, iż rośnie rola samorządów. O ile wcześniej systemy ROP często polegały na łączonej odpowiedzialności finansowej i organizacyjnej, o tyle teraz wiele państw albo utrzymuje system oparty na zbiórce gminnej, tak jak to jest np. w Wielkiej Brytanii i Danii, albo dokonuje zmiany, tak jak miało to miejsce w Szwecji. Nieuchronnie zwiększa się także rola regulacyjna i kontrolna państwa – mówiła Anna Larsson.
– Szwecja przekazała odpowiedzialność organizacyjną na barki samorządów, a środki gromadzone przez organizacje odzysku trafiają do Ministerstwa Finansów, które rozdziela je samorządom na podstawie algorytmu wyliczonego wspólnie przez stronę samorządową i producencką. Z kolei w modelu francuskim stawki obowiązujące organizacje odzysku ustalane są przez agencję ochrony środowiska na podstawie zagregowanych danych dotyczących wartości surowców sprzedawanych przez gminy i kosztu zbiórki odpadów opakowaniowych. Nie oznacza to jednak, że państwo przejmuje rolę organizacji odzysku. Organizacje odpowiedzialności producentów są nadal bardzo istotne jako podmioty gromadzące środki finansowe od wprowadzających – producentów i, co ważne, także importerów – ale również jako centra kompetencji, które np. planują i wdrażają ekoprojektowanie czy nowe systemy ponownego użytkowania oraz minimalizacji odpadów. Przykładem takiego rozwiązania jest Francja – wyjaśniała.
Perspektywę mniejszych ośrodków przedstawił Leszek Świętalski, pełnomocnik Związku Gmin Wiejskich (ZGW) RP. Podkreślił, że reprezentuje bardzo zróżnicowane spojrzenie, gdyż w Polsce są zarówno bardzo małe gminy wiejskie, jak i takie, które są większe od wielu miast. ZGW z niecierpliwością czeka na wprowadzenie systemu ROP, gdyż oczekuje całościowego spojrzenia na gospodarkę odpadami, bo dziś odpowiedzialność za nią spoczywa na samorządach, które mają ją przypisaną jako zadanie własne.
– Jednak jego realizacja przebiega niestety w sposób bardzo pokraczny. To całościowe spojrzenie nabiera znaczenia w zakresie naszego dążenia do jak najszybszej implementacji systemu rozszerzonej odpowiedzialności producenta, nawet jeżeli nie będzie od razu całkowicie odpowiadał na nasze oczekiwania, dlatego że propozycja implementacji rozpisana jest na aż trzy lata. Jednak najważniejsze jest wdrożenie ROP, bardzo zależy nam na tym, by zbiegło się z wdrożeniem systemu kaucyjnego. Bo w Polsce obecnie system kaucyjny wyprzedza ROP i go nie wspomaga, a powinno być na odwrót. Tymczasem te wdrożenia będą miały dla nas ogromny wymiar finansowy, szczególnie na obszarach wiejskich, rozproszonych – mówił Leszek Świętalski.
Co będzie dalej
– Nikt nadal nie chce zdjąć z nas odium uzyskania poziomów recyklingu przy jednoczesnym godzeniu się na zmianę strumienia odpadów, które będą trafiały do naszego systemu. Trzeba też pamiętać, że w ponad 60 proc. samorządów z obszarami wiejskimi nie ma na ich terenach jakiejkolwiek instalacji, w szeregu gmin nie ma też żadnego podmiotu, który może wystartować w przetargu na odbiór, nie mówiąc już o zagospodarowaniu. Mamy w praktyce do czynienia z dyktatem niektórych podmiotów. Jest to ważne dlatego, że dla nas ROP i PPWR oznaczają duplikowanie niektórych zadań, bo ROP ciągle nie wszedł w życie zarówno w wymiarze prawnym, jak i organizacyjnym – tłumaczył przedstawiciel ZGW RP.
Dodał, że oczekiwania strony samorządowej dotyczące ROP skupiają się na dyrektywie odpadowej, szczególnie na artykule 8a, „tak aby z naszych mieszkańców zdjąć ciężar płacenia za całość gospodarki odpadami komunalnymi, w tym za obowiązki, które powinny spoczywać na wprowadzających na rynek produkty w opakowaniach”. – Nie możemy się godzić na to, że to mieszkańcy generalnie finansują całość systemu, tak jak to ma miejsce dzisiaj – powiedział.
– Chcemy zracjonalizować system, a także powiązać go z powinnościami ze strony innych podmiotów, a nie jedynie szukać pieniędzy w kieszeniach naszych mieszkańców. Bo musimy wyraźnie rozgraniczyć mieszkańca od konsumenta – podkreślił Leszek Świętalski.
Zapowiedział jednocześnie, że po wejściu w życie ROP samorządy podejmą dalsze działania w kierunku uporządkowania gospodarki odpadami. – Będziemy chcieli doprowadzić do zmiany ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, artykułując odpowiednio zadania i odpowiedzialność. Nie może być bowiem tak, że to wyłącznie na samorządach spoczywa obowiązek płacenia kar. Wszystkie kilkaset wszczętych postępowań dotyczy dziś samorządów, żadne nie dotyczy wprowadzających. Po tej stronie jest całkowita bezkarność – uważa pełnomocnik ZGW RP.
Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD), podkreśliła, że handel „absolutnie nie ucieka przed odpowiedzialnością”, chociażby dlatego, że ponosi ogromne nakłady na różne aspekty ochrony środowiska. Ostatnie trzy lata wypełniała trudna współpraca ze stronami, które brały udział w dialogu na temat systemu kaucyjnego. Obecnie w centrum uwagi jest ROP i POHiD liczy, że ustawa i rozwiązania ROP będą dla wszystkich jasne i transparentne.
– Chcemy przede wszystkim jasnych reguł. Najbardziej obawiamy się, że jeżeli będzie to scentralizowany system, to nie wiemy, w którym momencie i o ile zostaną podniesione opłaty. Bo jak się system nie będzie spinał, to trzeba będzie to zrobić. My musimy mieć, po pierwsze, przewidywalne warunki prowadzenia biznesu. Po drugie, każde nałożenie, czy daniny, czy jakichś innych dodatkowych obciążeń na biznes, odbija się na działalności operacyjnej, na kosztach produktów, przez co te produkty stracą atrakcyjność. Obawiamy się, że wiele produktów zniknie z półek z uwagi na wyższe koszty produkcji opakowań i później sprzedaż. Bo na pewno klienci, którzy zapłacą te same pieniądze za mniejszy koszyk, zareagują na to negatywnie. Jest to czynnik inflacyjny, co też trzeba wziąć pod uwagę. Tak się dzieje każdorazowo, kiedy na handel, który działa na bardzo niskich marżach, nakładane są dodatkowe obciążenia – przestrzegła Renata Juszkiewicz. – Dlatego chcielibyśmy, żeby system opierał się na zasadach rynkowych. Nie chcemy centralnego systemu zarządzania, w którym jedna instytucja, na podstawie raportów czy wytycznych z MKiŚ, nakłada na nas później opłaty, które tak naprawdę mogą nie odzwierciedlać realnych warunków na rynku. Jesteśmy przekonani, że tak się stanie – mówiła.
Przypomniała także słowa premiera Donalda Tuska z 10 lutego, skierowane do przedsiębiorców, mówiące o wsparciu dla biznesu i deregulacji. – Tymczasem mamy zupełnie odwrotną sytuację – stwierdziła. – My chcemy zasad równych i sprawiedliwych. Uważamy, że organizacje odzysku powinny pozostać, powinny być wsparciem dla całego systemu. Mają one doświadczenie i wypracowane procedury. Tymczasem pełna funkcjonalność NFOŚiGW zostanie wdrożona dopiero za trzy lata. Przez ten czas na rynku może pojawić się wiele zmiennych. A jak zawsze całe odium ze strony klientów skupi się na handlu, który jest ostatnim ogniwem w tym całym procesie – podkreśliła prezes POHiD. – Tu pojawia się kolejna bardzo ważna kwestia, jaką jest edukacja konsumencka. To bardzo trudny temat, z którym stykamy się na co dzień, bo edukujemy konsumentów w różnych aspektach. Mamy też sygnały z całego kraju, że w gminach edukacja ta prowadzona jest w różny sposób. Podobnie w różny sposób w praktyce na poziomie lokalnym realizowane są różne rozwiązania i wytyczne. Tego też się obawiamy – dodała Renata Juszkiewicz. Zaznaczyła, że jej zdaniem niewłaściwe jest rozgraniczanie konsumentów i mieszkańców, bo każdy z nas jest zarówno jednym, jak i drugim.
Tak więc jej zdaniem w związku ze wzrostem obciążeń po stronie handlu na szali są wzrost cen i przez to spadek sprzedaży produktów – co dla wielu mniejszych firm może oznaczać wypadnięcie z rynku – oraz zawężenie ich asortymentu, chociażby w przypadku produktów spożywczych, a także negatywny wpływ na eksport.
Mieszkaniec a konsument
Przysłuchując się wypowiedziom w debacie, Łukasz Kot stwierdził „z żalem”, że w jego ocenie strona prywatna nie do końca rozumie samorządy i wydaje się jej, że próbują one zrobić skok na kasę, a tak nie jest. Jego zdaniem samorządowcy bardziej rozumieją potrzeby biznesu i próbują znaleźć system, który będzie kompromisowy dla wszystkich.
– Dla samorządów najważniejsze jest to, żeby regulacje związane z ROP weszły w życie. Dziś samorządy są w trudnej sytuacji, bo z jednej strony mamy prawo krajowe i europejskie, które nakłada na nas coraz więcej obowiązków, a z drugiej strony mamy oddolną presję mieszkańców, którzy pytają nas, dlaczego to wszystko tyle kosztuje. Dlatego chcielibyśmy, aby nowe regulacje, o których rozmawiamy przecież już od kilku lat, w końcu zaczęły funkcjonować, tak żeby rozdzielić konsumenta mieszkańca. I żeby konsument, świadomie dokonujący wyboru przy półce w sklepie, płacił za odpady, które produkuje, a mieszkaniec, który jest świadomy, używa butelek wielokrotnego użytku lub kupuje produkty bez zbędnych opakowań, płacił mniej za wywóz odpadów – podkreślił Łukasz Kot.
– Co istotne, na razie mamy tylko założenia ROP, które ostatnio poznaliśmy, a które biznes krytykuje a priori, przyznając, że nie zna szczegółów. Stąd ogromna prośba, byśmy nie krytykowali czegoś, nie znając dokładnego kształtu przyjętych rozwiązań. Naszą ideą nie jest zarobienie na ROP. Dokładamy do zagospodarowania odpadów, podobnie jak ponosimy koszty edukacji – mówił zastępca prezydenta Częstochowy. – Według nas zaproponowany przez MKiŚ system jest kompromisowy, a obciążenia są w nim rozłożone na obie strony – dodał.
Przyznał, że wszystkie strony rynku stoją w obliczu pewnej rewolucji i zmian obecnego systemu. Nieco podobnie było kilka lat temu, gdy zostały wprowadzone opłaty za jednorazowe torby. – Też wiele osób załamywało ręce, że to skok na kasę klientów. Okazało się, że dzięki tej niewielkiej zmianie te torby nagle zniknęły z naszych ulic, bo każdy klient rozumie, że jeżeli je wyrzuci czy zniszczy, to za nową będzie w sklepie płacić. Także teraz chcemy, by klient swoim portfelem i swoimi wyborami zakupowymi decydował, co chce kupić. System jest bardzo mocno opóźniony, dlatego tu wielki ukłon w stronę ministerstwa, że wreszcie ktoś się podjął jego opracowania i wprowadzenia.
Zwrócił uwagę na jeszcze jeden aspekt. – Trzeba też pamiętać, że ten system będzie się zmieniał, dlatego ważne są deklaracje ministerstwa o ciągłym monitorowaniu rynku i dostosowywaniu wysokości opłat. Bowiem temat odpadów jest tak trudny, że to, co ustalimy dzisiaj, może być już nieaktualne za rok czy półtora, bo zmienią się choćby preferencje konsumenta, zmienią się potrzeby środowiskowe – podsumował Łukasz Kot.
Opinia dla „Rzeczpospolitej”
Gabriela Lenartowicz, posłanka Koalicji Obywatelskiej
Tworząc rozwiązania legislacyjne, zwłaszcza te, które tak znacząco oddziałują na naszą codzienność, trzeba szczególnie mieć na uwadze cel regulacji, to znaczy to, co chcemy rzeczywiście osiągnąć przez wprowadzenie nowych przepisów, a tym bardziej nowych opłat, które ostatecznie i tak obciążą konsumentów.
W przypadku ROP chodzi z jednej strony o zmniejszenie presji odpadów na środowisko, a z drugiej o pokrycie przez producentów kosztów ich unieszkodliwiania. Rozwiązania ustawowe mają być taką „skrzynką narzędziową” i służyć temu, by w sposób najbardziej efektywny te cele osiągnąć.
Opłaty nie powinny stanowić daniny publicznej, podlegającej dalszej redystrybucji do systemu gospodarowania odpadami, a być narzędziem rynkowym, skłaniającym zarówno producentów, jak i konsumentów do określonych zachowań. W tym przypadku do wybierania takich produktów, które najmniej kosztują środowisko, a w konsekwencji gospodarstwa domowe.
Mechanizm ich działania powinien polegać na tym, by wysokie koszty unieszkodliwienia czy bezpiecznego przetworzenia odpadów były obciążone wyższymi opłatami pokrywającymi te koszty, czyniąc produkt droższym dla konsumenta, a więc mniej konkurencyjnym. W efekcie producenci będą dążyć do stosowania takich rozwiązań, aby ich produkty, w szczególności opakowania, były tak projektowane by bądź nadawały się np. do wielokrotnego wykorzystania lub ich recykling był najłatwiejszy, przez co najtańszy.
Takie rozwiązania, zgodnie z ideą ROP, powinny wiązać nie tylko odpowiedzialność, ale też wpływ producentów na koszt życia wprowadzanych przez nich na rynek produktów, tak samo jak stymulować rynkowo konsumentów do wyboru takich produktów, które nie będą obciążały środowiska, a w konsekwencji ich budżetów domowych w postaci kosztów gospodarki odpadami np. w ich gminach.
Nie mogą więc mieć charakteru fiskalnego, bo ten ze swej istoty zawsze będzie służył maksymalizacji wpływów. Nie będą też służyć obniżeniu kosztów gospodarowania odpadami, bo uczyni to z nich intratny strumień do przerobu czy unieszkodliwienia, którego koszt ma być z definicji pokryty przez producentów. W rezultacie mamy efekt odwrotny od celów ROP, bo nie skłania do ograniczenia strumienia odpadów. Wręcz przeciwnie – im ich więcej i trudniejszych do przetworzenia, tym więcej pieniędzy wpłynie do poborcy i tym więcej przekaże gospodarującym odpadami.
Potrzeba więc rozwiązań, które rzeczywiście będą ekonomicznie i normatywnie wiązały odpowiedzialność producentów za wprowadzane przez nich do obrotu produkty i poprzez pokrywanie niezbędnych kosztów zagospodarowania powstałych z tego tytułu odpadów. Jednak w tym celu producenci muszą mieć nie tylko odpowiedzialność, ale też realny wpływ na ten system.
Musi on być z ich podmiotowym udziałem tak skonstruowany, by realnie skłaniał producentów do takiego projektowania swoich produktów, by nie generowały odpadów, pozwalały np. na ich dłuższe życie, na wielokrotne użycie opakowań lub na ich łatwiejszy i tańszy recykling, uzależniając wysokość i system poboru opłat od tych właśnie kryteriów.
Niestety, założenia przedstawione przez resort środowiska, mimo że wierzę w najlepsze intencje, nie wypełniają moim zdaniem idei przyświecającej ROP i wymagają dalszych prac w partnerstwie ze wszystkimi interesariuszami, z myślą o celach środowiskowych i interesach ekonomicznych tych najważniejszych, czyli konsumentów.
Opinia Partnera
Andrzej Gantner, wiceprezes i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Związku Pracodawców
Wprowadzenie w Polsce efektywnego środowiskowo i racjonalnego ekonomicznie systemu ROP jest priorytetem dla sektora rolno-spożywczego. Wprowadzamy ponad 60 proc. wszystkich opakowań na rynek i doprowadzenie do jak najwyższego poziomu selektywnej zbiórki i recyklingu tych opakowań jest kluczowe dla efektywnej realizacji działań środowiskowych w zakresie gospodarki obiegu zamkniętego.
Dlatego w żadnym ze swoich stanowisk nasz sektor nie neguje wynikającego z unijnej dyrektyw odpadowej obowiązku wzięcia na siebie odpowiedzialności finansowej i organizacyjnej za selektywną zbiórkę swoich odpadów opakowaniowych i przygotowanie ich do recyklingu. To, na co nie chcieliśmy się zgodzić przy projekcie regulacji ROP, zaproponowanych przez poprzedni rząd w 2021 r., i to, na co nie chcemy się zgodzić obecnie, dotyczy organizacji systemu ROP jako nakazowo-rozdzielczego monopolu państwowego opartego na podatku ROP. Nie chcemy się na to zgodzić, bo to najgorszy pod względem efektywności selektywnej zbiórki i poziomów recyklingu, a zarazem najdroższy model ROP. Miedzy obecną koncepcją a projektem regulacji poprzedniego rządu nie ma wielkiej różnicy. W obu przypadkach to NFOŚiGW ma rozdzielać pieniądze do samorządów.
Dlaczego zatem te same samorządy były przeciwne tej koncepcji w 2021 r., a teraz ją popierają?. Wygląda na to, że gdyby samorządy poparły projekt ministra Ozdoby, to od 2022 r. w Polsce zostałby wprowadzony nakazowo-rozdzielczy ROP i to przed wprowadzeniem systemu kaucyjnego. Trudno nam również zrozumieć, dlaczego dwie strony, którym najbardziej zależy na znaczącym zwiększeniu poziomów selektywnej zbiórki i strumienia opakowań przekazywanego do recyklingu, stoją obecnie po dwóch stronach barykady, zamiast pracować nad systemem, który nie uzależnia ani samorządów, ani sektora wprowadzających od widzimisię polityków sprawujących władzę w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, a co za tym idzie – również w NFOŚiGW.
Co ciekawe, system, który będzie oderwany od realiów rynkowych, w finalnym rozrachunku uderzy również w firmy odpadowe i recyklingowe, które mogą nie wytrzymać warunków ustalanych centralnie przez polityków i urzędników. Widać już, że część przedsiębiorców z tych sektorów zaczyna zdawać sobie z tego sprawę. Warto wyraźnie powiedzieć, że za taki nieefektywny i drogi system ROP zapłaci całe społeczeństwo w cenach produktów, szczególnie w cenach żywności, bo tutaj udział wszystkich kosztów związanych z opakowaniem w koszcie produktu jest najwyższy.
W naszym stanowisku poruszamy jeszcze jeden bardzo ważny aspekt, który jak na razie nie znajduje zrozumienia w stanowisku pani ministry Sowińskiej, a który sygnalizowaliśmy wielokrotnie. Producenci żywności są odpowiedzialni za codzienne bezpieczeństwo żywnościowe całego polskiego społeczeństwa. Opakowania stanowią istotny element tego bezpieczeństwa, gdyż gwarantują, że produkty żywnościowe są bezpieczne, odpowiedniej jakości i trwałości. Uzyskana dzięki opakowaniom trwałość ma również bardzo duży wpływ na niemarnowanie żywności i w wymierny sposób wpływa na ograniczanie zużycia zasobów naturalnych. System, który nie zauważa tych uwarunkowań lub je w jakimkolwiek stopniu narusza, należy uznać za szkodliwy środowiskowo i niebezpieczny dla społeczeństwa.
Jako sektor nieustannie deklarujemy gotowość do dialogu w celu wypracowania efektywnego środowiskowo i racjonalnego ekonomicznie ROP. Mamy nadzieję, że w końcu Ministerstwo Klimatu i Środowiska dostrzeże wagę i specyficzne uwarunkowania opakowań do żywności. Apelujemy też do innych resortów o dialog i zaangażowanie w ten temat, bo system ROP wpłynie na całą gospodarkę i całe społeczeństwo. Konieczna jest ścisła współpraca wielu resortów, w tym szczególnie Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, któremu w imieniu całego sektora dziękujemy za dotychczasowe zaangażowanie w budowaniu tego dialogu.
Opinia Partnera
Grzegorz Adamski, wiceprezes Związku Pracodawców Przemysłu Opakowań i Produktów w Opakowaniach EKO-PAK
Opodatkowanie każdego produktu w opakowaniu nie poprawi niczego w zagospodarowaniu odpadów, za to skutecznie doprowadzi do podniesienia cen wszystkich produktów w opakowaniach. Na tak konkurencyjnym rynku jak Polska po wprowadzeniu nowego podatku, ukrytego pod określeniem „opłata”, producenci będą musieli podnieść swoje ceny, co spowoduje, że obywatele zapłacą ten podatek w cenie produktu.
Rozszerzoną odpowiedzialność producenta (ROP) można realizować na kilka sposobów. Najpowszechniejszym są organizacje odzysku, które w imieniu producentów nie tylko pokrywają koszty, ale przede wszystkim zabezpieczają odpowiedni poziom selektywnej zbiórki i sortowania tak, aby osiągnąć najwyższe poziomy recyklingu. Tak jest prawie w całej Unii Europejskiej, z drobnymi acz spektakularnymi wyjątkami w Chorwacji i na Węgrzech, gdzie pokutuje system fiskalno-redystrybucyjny. Węgry otrzymały już ostrzeżenie z UE, że nie realizują poziomów recyklingu – wiemy już zatem, że taki model nie zapewnia ani lepszej selektywnej zbiórki, ani lepszego sortowania, ani wyższego poziomu recyklingu. Ministerstwo Klimatu i Środowiska, wspierane przez samorządy, prze jednak do tego, aby to tych niechlubnych wyjątków dołączyła Polska.
Obawiamy się, że propozycja Ministerstwa Klimatu i Środowiska, zakładająca odprowadzanie przez przedsiębiorców do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej podatku, który następnie będzie redystrybuowany do samorządów, otwiera szeroko drzwi do ustalania wysokości opłaty w zależności od bieżących potrzeb finansowych, a nie faktycznych kosztów zbiórki; do ignorowania zasady kosztów netto i zakazu krzyżowego finansowania zbiórki różnych materiałów; do pozbawienia producentów odpowiedzialności za ich opakowania i prawa do kontroli skuteczności wydawania ich środków.
Według ministerstwa producenci mają płacić, i tyle. Gdy nowy, ministerialny system będzie nieefektywny – wystarczy powiedzieć, że jest za mało pieniędzy. I w kolejnym roku ministerstwo z pewnością podniesie opłatę. A przecież te zasady zostały przyjęte przez Unię Europejską i leżą u podstaw rozszerzonej odpowiedzialności producenta.
Usunięcie z systemu działających na zasadach rynkowych organizacji odzysku to bardzo skuteczny sposób na pozbycie się elementu kontroli i stałego poszukiwania efektywności, która powinna być wpisana w każdy system. W pierwotnej wersji koncepcji systemu przedstawionej we wrześniu ubiegłego roku były i organizacje, i zasady rynkowe, i wiele innych elementów, które racjonalizowały system. Co takiego się stało, że kilka miesięcy później resort przedstawił całkowicie odmienne rozwiązanie, przeciwko któremu protestujemy? Dotychczas nie usłyszeliśmy słowa wyjaśnienia w tej sprawie.
Mamy w Polsce ostatnio intensywną narrację gospodarczą. Rząd stawia na przedsiębiorczość, deregulację, inwestycje itd. Pojawia się więc kolejne pytanie, jak w te zamierzenia wpisuje się wprowadzenie nowego podatku i likwidacja przy tej okazji organizacji odzysku opakowań?
Mamy szansę na wdrożenie efektywnego i sprawiedliwego systemu ROP, który zbliży nas do europejskiej czołówki. Nie powielajmy więc złych rozwiązań. Polscy przedsiębiorcy nadal mają nadzieję i są otwarci na konstruktywny dialog w tej sprawie.