Państwo w stanie suszy hydrologicznej

Na temat stanu wód w Polsce można wygłosić niemal dowolne posępne twierdzenie – i znajdziemy dane, które tę tezę potwierdzą. Katastrofa Odry tylko spektakularnie zwróciła nam na to uwagę.

Publikacja: 29.11.2022 17:38

Katastrofa Odry: splot efektów zmian klimatycznych i wieloletnich zaniedbań ze strony człowieka

Katastrofa Odry: splot efektów zmian klimatycznych i wieloletnich zaniedbań ze strony człowieka

Foto: Dariusz Gorajski/shutterstock

– Suszę w Polsce mamy od co najmniej kilku, jeżeli nie kilkunastu lat. Nie widzimy jej na co dzień, ponieważ kojarzy się z upałami – podkreślał hydrolog z Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii PAN, Sebastian Szklarek, podczas poprzedzającej szczyt klimatyczny konferencji PRECOP27.

– We wrześniu 2022 r. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej opublikował raport na temat klimatu w latach 1991–2000. W tym okresie średnia deszczowych dni wynosiła 160–170 rocznie, czyli praktycznie co drugi dzień. Ponadto średnia dni z pokrywą śnieżną wynosiła 60 rocznie. Tymczasem dobrze widzimy, że obecnie nie pada co drugi dzień, a są miejsca, w których pokrywa śnieżna nie występuje. To pokazuje, gdzie jest ta woda, której nam brakuje – tłumaczył.

A że brakuje, to też nie ulega wątpliwości. Choć wiemy, że globalnie zmiany klimatyczne zaowocowały podniesieniem poziomu mórz i oceanów, to zasób wód słodkich, śródlądowych, gwałtownie się skurczył. I tak też jest w Polsce: wyjąwszy wyjątkowe stany zagrożenia powodzią, na co dzień wodowskazy na naszych rzekach pokazują stan niski lub średni, a na 30 proc. terytorium kraju poziom wód podziemnych jest niski.

Oczywiście można wciąż powiedzieć, że wody nam nie brakuje w dramatyczny sposób. Jednak tam, gdzie jej ubywa, jakość pozostających do wykorzystania zasobów mocno się obniża. Dowodzi tego raport „Zasoby wodne w Polsce – ochrona i wykorzystanie”, przygotowany na zlecenie Fundacji Przyjazny Kraj przez firmę Alternator.

Jego autorzy przekonują, że to nie ilość czy dostępność wody jest w Polsce problemem, niedobory są lokalne lub przejściowe. – To nie oznacza, że nie ma problemów w obszarze gospodarki wodnej. W większym stopniu odnoszą się one do jakości niż ilości. Polska ma problemy z jakością wód powierzchniowych. Głównym zagrożeniem jest eutrofizacja (proces wzbogacania zbiorników wodnych w pierwiastki biofilne, skutkujący wzrostem żyzności wód – przyp. red.). Zjawisko to szczególnie silnie występuje w wodach stojących: Morzu Bałtyckim i jeziorach. Problemy te potęgują zmiany klimatyczne, prowadzące do wzrostu temperatury wody – opisują.

Przygotowany jeszcze w ubiegłym roku raport pasuje jak ulał do największej katastrofy ekologicznej w Polsce w kończącym się roku: hekatomby Odry. Sięgając do wrześniowego raportu na temat tych wydarzeń przygotowanego przez interdyscyplinarny zespół doradczy ds. kryzysu klimatycznego przy prezesie PAN, dowiemy się, że długotrwały niski stan wód w rzece uwrażliwił ją na dopływające zanieczyszczenia. Na to nałożyły się zrzuty ścieków zawierających związki biogenne, zwłaszcza azot i fosfor – przyspieszające proces wzrostu fitoplanktonu – oraz zrzuty zasolonych wód przemysłowych lub kopalnianych, które mogły być bezpośrednią przyczyną namnożenia się złotych alg. Te z kolei wytwarzają zabójcze dla organizmów oddychających skrzelami toksyny. Niski stan wód przyczynił się także do uwolnienia dodatkowego ładunku biogenów, metali ciężkich i innych zanieczyszczeń z osadów dennych Odry. Wyższe niż w poprzednich latach temperatury powietrza dodatkowo przyspieszyły zmiany w rzece.

Jak zatem doskonale widać, czynniki związane z globalnym ociepleniem przełożyły się na katastrofę jednej z najważniejszych polskich rzek. I rozwiązaniem nie jest tu regulacja i dbanie o to, by Wisła była trasą żeglugową dla barek z towarami czy turystami.

Przede wszystkim należałoby skuteczniej chronić i zracjonalizować zużycie wody w Polsce. Susza hydrologiczna to nie tylko skutek wyższych temperatur, ale też – w niektórych regionach – lokalnych czynników, jak górnictwo odkrywkowe czy wysoki pobór na potrzeby lokalnego przemysłu lub rolnictwa. Na olbrzymie marnotrawstwo wody na polskiej wsi wskazuje raport NIK z sierpnia br. – i nie chodzi tu raczej o to, że rolnicy nadużywają tego zasobu: woda ginie gdzieś w labiryntach przestarzałych i niemalże niemonitorowanych sieci wodociągowych. A ta która pozostaje, jest marnej jakości.

Wcześniej czy później, jak sugerują zresztą eksperci Wód Polskich, odbije się to na naszych rachunkach, bo woda – przynajmniej w jakości umożliwiającej jej spożytkowanie na nasze potrzeby – będzie się stawać dobrem coraz trudniej dostępnym. Ale tego uniknąć, należałoby skupić się raczej na tym, jak uchronić ją w dzikim, kontrolowanym siłami natury, stanie – a nie jak nią „gospodarować”, co w Polsce jest rozumiane raczej jako eksploatacja darmowego surowca.

– Suszę w Polsce mamy od co najmniej kilku, jeżeli nie kilkunastu lat. Nie widzimy jej na co dzień, ponieważ kojarzy się z upałami – podkreślał hydrolog z Europejskiego Regionalnego Centrum Ekohydrologii PAN, Sebastian Szklarek, podczas poprzedzającej szczyt klimatyczny konferencji PRECOP27.

– We wrześniu 2022 r. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej opublikował raport na temat klimatu w latach 1991–2000. W tym okresie średnia deszczowych dni wynosiła 160–170 rocznie, czyli praktycznie co drugi dzień. Ponadto średnia dni z pokrywą śnieżną wynosiła 60 rocznie. Tymczasem dobrze widzimy, że obecnie nie pada co drugi dzień, a są miejsca, w których pokrywa śnieżna nie występuje. To pokazuje, gdzie jest ta woda, której nam brakuje – tłumaczył.

Pozostało 84% artykułu
Walka o klimat
Słońce oświetli i ogrzeje Europę
Walka o klimat
Groźne topnienie wiecznej zmarzliny. Klimat zacznie ocieplać się jeszcze szybciej?
Walka o klimat
Ekolodzy zapłacą setki tysięcy euro za protest na lotniskach? Zostali pozwani
Walka o klimat
Arktyka doświadczyła najcieplejszego lata w historii. Rekord pobity
Walka o klimat
Farmy wiatrowe, nowe wyzwanie dla ubezpieczycieli