Rozczarowujące, zachęcające czy gdzieś pomiędzy? Wyniki szczytu klimatycznego w Glasgow dzielą obserwatorów. Końcowy dokument to krok w tył w porównaniu z tym, co projektowano. Ale jednocześnie to postęp w porównaniu z obecną sytuacją. Niewystarczający do zatrzymania wzrostu temperatury w obiecanym jeszcze w porozumieniu paryskim przedziale do 1,5 st. C. Ale ważny jako krok w tym kierunku.

Stopniowe odchodzenie

Na ocenie szczytu COP26 w Glasgow bardzo zaważył ostatni akt negocjacji, gdy zmieniono projektowane zapisy dotyczące węgla i paliw kopalnych. Zamiast obietnicy odejścia od użycia węgla i subsydiowania paliw kopalnych mowa o stopniowym odchodzeniu. Zmianę wprowadzono na wniosek Indii i Chin. – Jak ktoś może oczekiwać od krajów rozwijających się takiej deklaracji – mówił Bhupender Yadav, minister środowiska Indii. Zmiana spowodowała ogromne niezadowolenie krajów rozwiniętych, które popierały bardziej ambitny cel. Krytyczni są też przedstawiciele przemysłu. Bo dla nich liczy się pewność legislacyjna i równe warunki działania. Wielkie inwestycje w czyste technologie mają sens wtedy, gdy globalnie każdy działa na takich samych zasadach. A nie wtedy, gdy w wielkich krajach, jak Indie czy Chiny, wciąż będzie można rozwijać paliwa kopalne. Ale Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej ds. Zielonego Ładu, bronił uzgodnień w Glasgow. – W porównaniu z obecną sytuacją to ogromny postęp. Kraje zależne od węgla obiecały, że będą tę zależność zmniejszać – powiedział. A 20 państw, w tym Polska, Wietnam czy Maroko, zobowiązało się, że nie zbudują już żadnej kopalni. I po raz pierwszy w międzynarodowym porozumieniu klimatycznym zawarto obietnice dotyczące odchodzenia od węgla i paliw kopalnych. Przyznała to nawet szefowa Greenpeace. – Porozumienie jest łagodne i słabe, a cel 1,5 stopnia ledwo się tli, ale wysłano sygnał, że era węgla się kończy. I to ma znaczenie – powiedziała Jennifer Morgan, dyrektor wykonawcza Greenpeace International.

Dla państw rozwijających się kluczowe jest finansowanie ze strony państw rozwiniętych. W Glasgow wyrażały one ogromne rozczarowanie faktem, że obiecane wcześniej 100 mld euro rocznie na inwestycje na dostosowanie do zmian klimatycznych nie jest przekazywane. Chodzi o pieniądze na takie projekty jak budowa zapór morskich, przenoszenie ludzi w bezpieczniejsze regiony czy modernizacja ich domów, tak żeby były bardziej odporne na ekstremalne zjawiska pogodowe. W Glasgow obiecano poprawę, ale nie było zgody na stworzenie nowego funduszu na pokrycie strat i szkód spowodowanych zmianą klimatyczną. Nie poparły go ani USA, ani UE. Państwa rozwinięte obawiają się brania pełnej odpowiedzialności za finansowanie szkód wynikających ze zmian klimatycznych. Poza tym argumentują, że przekazują już pieniądze na pomoc humanitarną bardzo często związaną właśnie z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, jak powodzie, susze, huragany.

Nowe plany klimatyczne

Wiążące cele globalne wymagają zgody 197 państw uczestników porozumienia klimatycznego. To, co razem postanowiły, nie wystarczy do powstrzymania efektu cieplarnianego poniżej 1,5 st. C, lecz raczej ustawia nas na drodze do 2,4 st. C. Ale w Glasgow poza tym, co znalazło się w obowiązującym dla wszystkich tekście porozumienia, doszło także do kilku ważnych deklaracji uzgodnionych w mniejszych grupach. Pierwsza to wspomniane już całkowite odejście od węgla w 20 państwach. Druga to deklaracja o niewydawaniu nowych licencji na wydobycie ropy (po 2040 r.) i gazu (po 2050 r.). Zadeklarowały to Dania, Grenlandia, Francja, Kostaryka, Irlandia, Szwecja, Walia i kanadyjska prowincja Quebec. Kluczowy jest tu udział Grenlandii, która posiada duże zasoby tych surowców. Kolejnym ważnym porozumieniem jest odejście od samochodów emisyjnych, do czego zobowiązało się wiele krajów, w tym Polska, i producentów (np. Daimler, Ford, GM czy Volvo). Bardzo ważną deklaracją jest ta dotycząca redukcji emisji metanu o 30 proc. do 2030 roku, do czego zobowiązały się 103 kraje. I wreszcie o zatrzymaniu wylesiania do 2030 roku, co obiecało 145 krajów.

Niektóre z tych grupowych porozumień są silniejsze niż inne, np. to dotyczące lasów pokrywa 91 proc. obszarów leśnych na świecie, a to o metanie – połowę emisji. Nieco słabiej brzmią te dotyczące samochodów (nie ma w nim np. Niemiec i USA, Volkswagena i Toyoty) czy wydobycia ropy i gazu (nie ma w nim czołowych producentów tego surowca). Ale nawet te słabsze są ważnym krokiem w kierunku ograniczania emisji. Problem polega jednak na tym, że to na razie deklaracje, a nie wiążące cele. Dlatego tak ważny jest inny punkt porozumienia w Glasgow mówiący o tym, że już w 2022 roku (a nie jak wcześniej planowano w 2025 roku) państwa muszą przywieźć na kolejną konferencję klimatyczną do Kairu nowe zrewidowane narodowe plany klimatyczne. Idea przyświecająca temu przyspieszeniu jest następująca: im częściej trzeba będzie rewidować plany, tym większa szansa na przyspieszenie redukcji emisji globalnych i w konsekwencji osiągnięcie emisji na poziomie zero netto do połowy wieku. W tym kontekście bardzo ważne jest także porozumienie między USA i Chinami dotyczące walki ze zmianą klimatyczną. Nie ma w nim konkretnych obietnic, ale jest wola polityczna ze strony dwóch największych trucicieli (łącznie 40 proc. globalnych emisji), która będzie odgrywała ogromną rolę w relizacji porozumień klimatycznych w najbliższych latach. Jak zwracają uwagę eksperci, podobna umowa amerykańsko-chińska w 2014 roku utorowała drogę do zawarcia porozumienia paryskiego w 2015 roku.