Gdy mówimy o zwiększaniu efektywności energetycznej, najczęściej wspominamy budownictwo czy przemysł. W jakich jeszcze sektorach życia i gospodarki można byłoby postarać się o poprawę sytuacji pod tym względem?
Sądzę, że w każdej dziedzinie: do efektywności energetycznej należy podchodzić kompleksowo, pamiętając zarazem, że ona sama nie wystarczy do osiągnięcia stawianych poszczególnym krajom celów klimatycznych. W tym kontekście mówi się jednak coraz powszechniej o elektryfikacji całego systemu energetycznego. To oznacza, że będziemy potrzebować więcej i więcej energii elektrycznej, więc efektywne jej wykorzystanie nabiera kluczowego znaczenia. Tym bardziej że w tym obszarze dosyć łatwo jest oszacować potrzeby i potencjały.
W jakich obszarach w Polsce dałoby się obecnie uzyskać największe oszczędności zużycia energii? Gdzie mamy największe zapóźnienia?
Dekarbonizacja i wynikający z niej wymóg zwiększania efektywności energetycznej dotykają każdego z trzech najważniejszych dla każdego kraju obszarów: przemysłu, mobilności oraz systemu dostarczania ciepła i chłodu. We wszystkich mamy pole do popisu, pamiętając, że zmiany te powinny się opierać na elektryfikacji. Bo wynalezienie bardziej efektywnego pieca na węgiel czy silnika spalinowego nie rozwiąże problemów, przed jakimi stoimy.
Polska należy do nielicznych tak bardzo uzależnionych od węgla państw w Europie. Wynika to z pewnych zapóźnień technologicznych, które jednak – paradoksalnie – mogą być dobrym punktem wyjścia do technologicznych skoków: możemy w ten sposób ominąć jakieś etapy pośrednie i od razu wdrażać technologie przyszłości. Porównałbym to do czeków. Polski system usług finansowych był na tyle zapóźniony, że w zasadzie ich nie używaliśmy, a w okresie transformacji od razu przeskoczyliśmy do bardziej nowoczesnych form użycia pieniędzy. Ale na Zachodzie ta archaiczna forma produktu finansowego wciąż funkcjonuje.