„Czyńcie sobie ziemię poddaną" – tę frazę nawet dzisiaj można usłyszeć z ust polityków, którzy opierają się postulatom i żądaniom związanym z ochroną środowiska, bo oznaczałyby jakieś utrudnienia dla grup wyborców lub mieszkańców niektórych terenów. Mogłoby się wydawać, że słowa te – z Księgi Rodzaju – przez stulecia definiowały stosunek chrześcijan, w tym także Polaków, do ochrony środowiska naturalnego. I dopiero teraz próbujemy z tym, nomen omen, dogmatem zrywać.
Już Bolesław Chrobry...
Najsłynniejsi polscy władcy już w średniowieczu demonstrowali, że rodzimą przyrodę należy chronić. Bolesław Chrobry nakazał wyłączenie bobrów z grupy zwierząt łownych, obciążając poddanych obowiązkiem opieki nad żeremiami. Kazimierz Wielki w statutach wiślicko-piotrkowskich wprowadził zakaz wyrębu prywatnych lasów, w szczególności okazałych dębów. Władysław Jagiełło w statucie wareckim (1423) zakazuje wyrębu cisa, wprowadza okres ochronny dla zwierząt łownych, penalizuje wypalanie lasów. Zygmunt I Stary w statucie litewskim (1523) wprowadza ochronę tura, żubra, bobra, sokoła i łabędzi. W 1557 r. zakazano podziału Puszczy Białowieskiej na działki i przydzielania ich chłopom.
Edykty te nie wynikały z badań naukowych czy troski o potencjalną globalną katastrofę. Pewnie dałoby się część z nich tłumaczyć faktem, że niektóre gatunki panujący chcieli zachować wyłącznie do własnej dyspozycji, tak samo jak zapobiec dewastowaniu swoich terytoriów łowieckich. Ale u ich podłoża leżała też prosta kalkulacja: panujący widzieli, że nadmierna aktywność łowczych czy innych poszukiwaczy naturalnych bogactw prowadzi do szybkiego uszczuplenia zasobów i różnorodności natury – i chronili przyrodę, angażując w to swój autorytet.
W XIX wieku zaczęła rodzić się współczesna ochrona przyrody. „W czasach nowożytnych zaczęły powstawać akty prawne o charakterze zbliżonym do dzisiejszych regulacji" – uważa Barbara Żarska, badaczka Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, na kartach opracowania „100 lat ochrony środowiska w Polsce" (red. Wojciech Szymalski). Można założyć, że pierwsi poszli tą ścieżką Prusacy, ich zabór wyróżniał się zresztą pod tym względem na tle pozostałych: na jego terenie powołano do życia w pierwszych dekadach stulecia rezerwaty, m.in. w Pustkowiu Tucholskim, Gdańsku i Toruniu. Kilkadziesiąt lat później w Sejmie Galicyjskim zaczęto formułować pierwsze ustawy ochronne: o ochronie świstaka i kozicy w Tatrach (1868) i o „ochronie niektórych zwierząt dla uprawy ziemi pożytecznych" (1874). W gronie tych ostatnich znalazły się m.in. jeże oraz nietoperze.
To w czasach zaborów budowano fundamenty ruchu prośrodowiskowego w Polsce. Można mówić zarówno o działalności popularyzatorskiej i naukowej badaczy, artystów i pasjonatów przyrody, jak i organizacyjnych strukturach, które miały ponieść ideę dalej, np. w stworzonym w 1873 r. Towarzystwie Tatrzańskim i Polskim Towarzystwie Krajoznawczym (1906). Pojawiła się koncepcja pomnika przyrody, pierwsze opracowania i artykuły zawierające wizję systemowej ochrony środowiska naturalnego.