Zielona hochsztaplerka kwitnie. Biznes oszukuje konsumentów na potęgę

Klienci są coraz bardziej świadomi zmian klimatu. Domagają się produktów, które powstają w sposób zrównoważony i nie niszczą środowiska naturalnego. Biznes wykorzystuje to bezlitośnie, oszukując konsumentów na potęgę.

Publikacja: 24.08.2022 20:52

Firmy dwoją się i troją, aby poprawić swój wizerunek i zapewnić konsumentów o swojej trosce o środow

Firmy dwoją się i troją, aby poprawić swój wizerunek i zapewnić konsumentów o swojej trosce o środowisko. Greenwashing to powszechna praktyka, obejmująca działania od niejasnych, trudnych do zweryfikowania deklaracji po celowe przekłamywanie faktów

Foto: shutterstock

Za oceanem zanosi się na batalię pomiędzy gigantem odzieżowym a jego klientką. Amerykańska obywatelka Chelsea Commodore złożyła 22 lipca w sądzie federalnym w Nowym Jorku pozew przeciwko firmie H&M.

Commodore uważa, że znana sieciówka wprowadziła ją w błąd, oznaczając ubrania z linii Conscious Collection jako wyprodukowane przy użyciu mniejszej ilości wody, niż rzeczywiście wykorzystano. Produkty z Conscious Collection są reklamowane jako zawierające co najmniej 50 proc. zrównoważonych materiałów, takich jak bawełna organiczna i poliester z recyklingu, podczas gdy w rzeczywistości zdaniem pozywającej składają się z bezsprzecznie niezrównoważonych materiałów. Poliester nie ulega bowiem biodegradacji, rozpada się jedynie na toksyczne mikrowłókna i nie nadaje się do recyklingu. Daleko mu zatem do bycia materiałem zrównoważonym. Jak podnosi Commodore, ubrania te zawierają wyższy procent syntetyków niż główna kolekcja.

Czytaj więcej

Porozumienie paryskie odeszło w niepamięć. Zużycie węgla rośnie na potęgę

Firma broni się, twierdząc, że niezgodność etykiet ze stanem faktycznym wynika z problemów technicznych. Nie jest to pierwsza sytuacja, w której H&M rozmija się z prawdą w kwestii produkcji ubrań przyjaznych dla klimatu.

Nabijanie klientów w butelkę

Raport sporządzony przez firmę Quartz w czerwcu wykazał, że szwedzki gigant modowy notorycznie przekłamuje dane zawarte w etykietach produktów. Jak wynika z przeprowadzonej analizy, ponad połowa kart wyników przedstawiała produkty jako bardziej ekologiczne, niż były, a w skrajnych przypadkach produkty były opisywane jako zrównoważone, choć ich produkcja nie była w żadnym stopniu przyjazna dla środowiska. Rzekomo ekologiczne produkty nie odbiegały od standardowych, produkowanych przez H&M oraz inne odzieżowe sieciówki.

H&M zajmuje drugie miejsce na świecie pod względem ilości sprzedawanych produktów i jest jednym z największych graczy w świecie fast fashion, gdzie ubranie od etapu projektowania do sprzedaży w sklepach jest gotowe w ciągu kilkunastu dni. Pozwala to na wprowadzanie w ciągu roku nawet kilkudziesięciu kolekcji do sklepów.

Czytaj więcej

Ochrona klimatu to fikcja. Rekordowe zyski na paliwach

Firma co roku wypuszcza na rynek ok. 3 miliardów ubrań, z których większość w krótkim czasie trafia na wysypisko. Część ubrań nie zostaje sprzedana, inne zaś mają krótki cykl życia. Jak stwierdzono w badaniu z 2015 roku, ubrania z sieciówek zakładamy średnio siedem razy przed ich wyrzuceniem, a w Chinach jedynie trzy razy. Generuje to ogromne ilości odpadów, w dużej mierze składających się z tworzyw sztucznych. Warto podkreślić, że recykling w przypadku ubrań z sieciówek w zasadzie nie istnieje. Określa się tak jednak downcycling produktów do takich o niższej wartości oraz wysyłanie odzieży do uboższych krajów, w których z reguły większość trafia na wysypisko śmieci.

Nie jest to jedyna firma, której konsumenci oraz organizacje ekologiczne zarzucają greenwashing. Podobnie skrytykowano markę Boohoo, która reklamowała swoje wełniane płaszcze jako etyczne i zrównoważone, choć wełna nie jest materiałem przyjaznym dla środowiska. Marka obiecała zaprzestać jej wykorzystywania, po czym wycofała się z tej decyzji kilka godzin później.

Brytyjska sieciówka Primark była z kolei oskarżana o wykorzystywanie w swoich fabrykach pracy dzieci i ustalanie wyjątkowo niskich cen produktów przez to, że oszczędza na pracownikach. Marka wprowadziła na rynek kolekcję dżinsów, wyprodukowanych w Indiach i Pakistanie, reklamowaną jako stworzoną w 100 proc. ze zrównoważonej bawełny.

Na greenwashingu został przyłapany również ASOS, wprowadzający „odpowiedzialną edycję” ubrań powstałych z recyklingu, jednocześnie wprowadzający ogromną ilość nowych kolekcji, co stoi w sprzeczności z deklaracją oszczędzania wody i energii. Niejasne deklaracje dotyczące zrównoważonego rozwoju składa również ZARA, która wprowadziła na rynek kolekcje reklamowane jako „przyjazne dla środowiska” oraz zobowiązała się do zaprzestania używania toksycznych chemikaliów do 2020 roku. Pojedyncze działania nie mają jednak większego wpływu na ogół działalności marki, która wciąż produkuje ubrania w sposób odbiegający od zrównoważonego.

Nic więc dziwnego, że firmy dwoją się i troją, aby poprawić swój wizerunek i zapewnić konsumentów o swojej trosce o środowisko. Greenwashing to powszechna praktyka, obejmująca działania od niejasnych, trudnych do zweryfikowania deklaracji po celowe przekłamywanie faktów. Termin powstał 60 lat temu, ale spopularyzował go w 1986 roku amerykański ekolog Jay Westerveld.

Konsument chce mieć czyste sumienie

Rosnąca świadomość konsumentów sprawia, że coraz większą wagę przywiązujemy do ekologicznych kosztów produkcji ubrań. Jak wynika z ankiety przeprowadzonej w kwietniu 2022 roku przez Ashkin Group, niemal 80 proc. mieszkańców Stanów Zjednoczonych deklaruje, że przed zakupem rozważa wpływ danych produktów na środowisko. 70 proc. oświadczyło natomiast, że wiedza o tym, że marka nie działa w sposób zrównoważony, skłoniłaby ich do rezygnacji z zakupów jej produktu. Przeprowadzone w 2020 roku badania McKinsey wykazały z kolei, że 67 proc. konsumentów uważa, iż materiały ekologiczne są czynnikiem wpływającym na zakup artykułu modowego. Chętniej też płacimy więcej za zrównoważone produkty. Według danych brytyjskiego Urzędu ds. Konkurencji i Rynków (CMA) dopuszczamy wówczas ceny wyższe o 9 proc.

Czytaj więcej

Wielki koszt klimatycznej indolencji dla światowej gospodarki. Nowe wyliczenia

Im bardziej świadomi są konsumenci, tym chętniej firmy stosują greenwashing. Często wykorzystują w swoich reklamach określenia takie jak „etyczny”, „organiczny”, „świadomy”, „przejrzysty” i „zrównoważony”, mimo że ich użycie nie jest zasadne. Przeprowadzone niedawno przez Change Markets Foundation badanie wykazało, że niemal 60 proc. ekologicznych deklaracji 12 głównych marek w Wielkiej Brytanii i Europie było bezpodstawnych lub wprowadzających w błąd.

Tekstylna dewastacja

Według danych Programu Ochrony Środowiska ONZ przemysł modowy jest drugim największym na świecie konsumentem wody. Generuje również 8–10 proc. globalnych emisji dwutlenku węgla, czyli więcej niż wszystkie loty międzynarodowe i żegluga morska łącznie. Międzynarodowa Agencja Energetyczna szacuje, że przemysł tekstylny w 2016 roku wygenerował 1,2 miliarda ton emisji gazów cieplarnianych. Roczne emisje gazów cieplarnianych przemysłu modowego odpowiadają ilościom emitowanym przez gospodarki Francji, Niemiec i Wielkiej Brytanii razem wzięte. Firma konsultingowa McKinsey ocenia, że aby sprostać celom porozumienia paryskiego, do 2030 roku branża musi zmniejszyć emisje o połowę. Tymczasem zgodnie z ramową konwencją ONZ w sprawie zmian klimatu (UNFCCC) przewiduje się, że emisje z samej produkcji tekstyliów wzrosną do końca dekady o 60 proc.

Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Fundację Ellen MacArthur, produkcja tekstyliów pochłania rocznie 98 milionów ton nieodnawialnych zasobów, w tym m.in. ropę naftową, która jest wykorzystywana do produkcji włókien syntetycznych, oraz nawozy do uprawy bawełny.

Według Business Insidera co roku na wysypiska trafia 85 proc. tekstyliów, których produkcja jest wyjątkowo szkodliwa dla środowiska. Nieekologiczna jest zresztą również ich eksploatacja – szacuje się, że każdego roku poprzez pranie tanich ubrań z tworzyw sztucznych do oceanu trafia 500 tys. ton mikroplastiku, czyli równowartość 50 miliardów plastikowych butelek.

Za oceanem zanosi się na batalię pomiędzy gigantem odzieżowym a jego klientką. Amerykańska obywatelka Chelsea Commodore złożyła 22 lipca w sądzie federalnym w Nowym Jorku pozew przeciwko firmie H&M.

Commodore uważa, że znana sieciówka wprowadziła ją w błąd, oznaczając ubrania z linii Conscious Collection jako wyprodukowane przy użyciu mniejszej ilości wody, niż rzeczywiście wykorzystano. Produkty z Conscious Collection są reklamowane jako zawierające co najmniej 50 proc. zrównoważonych materiałów, takich jak bawełna organiczna i poliester z recyklingu, podczas gdy w rzeczywistości zdaniem pozywającej składają się z bezsprzecznie niezrównoważonych materiałów. Poliester nie ulega bowiem biodegradacji, rozpada się jedynie na toksyczne mikrowłókna i nie nadaje się do recyklingu. Daleko mu zatem do bycia materiałem zrównoważonym. Jak podnosi Commodore, ubrania te zawierają wyższy procent syntetyków niż główna kolekcja.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Rachunek sumienia
Toksyny w przedmiotach codziennego użytku. W taki sposób zatruwamy morza
Rachunek sumienia
Naukowcy alarmują: ludzkość poniosła porażkę
Rachunek sumienia
Bogaci nie chcą się zrzucać na klimat
Rachunek sumienia
Szkody klimatyczne sięgają 16 mln dolarów na godzinę
Rachunek sumienia
Najbogatsi zagrażają globalnym celom klimatycznym