Naukowcy z Rutgers School of Arts and Sciences w Stanach Zjednoczonych postanowili przyjrzeć się skutkom ostatniego okresu zlodowacenia, które miało miejsce ponad 10 tys. lat temu. Wyniki porównali z tymi, jakie mogą pojawić się w tym stuleciu, ze względu na globalny wzrost poziomu mórz. Badacze przeprowadzili analizę obszarów oceanicznych zamieszkiwanych przez starożytnych, biorąc pod uwagę okres topnienia pokryw lodowych na półkuli północnej, a w konsekwencji podnoszenie się poziomu oceanów. Wnioski związane były z tym, jak zmieniały się starożytne siedliska przybrzeżne.

Czytaj więcej

Rekordowo niski poziom lodu w regionie Antarktydy

Im wyższa temperatura, tym większe zagrożenie

Jak zauważył główny autor badania, Robert Kopp, profesor na Wydziale Nauk o Ziemi i Planetach w Rutgers School of Arts and Sciences, "każda tona dwutlenku węgla wyemitowana przez ludzkość uruchamia globalny termostat, co zwiększa tempo wzrostu poziomu mórz na świecie”. - Im szybciej podnoszą się poziomy oceanów, tym większe jest zagrożenie dla strefy pływów, namorzynów i raf koralowych. Z naszej analizy wynika, że większość stref pływowych prawdopodobnie będzie w stanie nadążać za wzrostem poziomu morza przy temperaturze poniżej 1,5 stopnia Celsjusza - dodał. - Jest zarazem mało prawdopodobne, że dwie trzecie obszarów przybrzeżnych będzie w stanie dotrzymać kroku ociepleniu o 2 stopnie Celsjusza - zaznaczył.

Zdaniem naukowców wyższe temperatury na świecie spowodują podniesienie się poziomu mórz, co doprowadzi do niestabilności i głębokich zmian w wielu ekosystemach przybrzeżnych, które stanowią barierę ochronną dla wielu wybrzeży na świecie. Pochłaniają one między innymi dwutlenek węgla oraz chronią pobliskie społeczności przed falami sztormowymi czy powodziami. 

Eksperci uważają, że jeśli sprawdzi się jeden z najgorszych scenariuszy, siedliska przybrzeżne dotknięte podnoszącym się poziomem morza, skurczą się, a w niektórych przypadkach zmyją tak, jak miało to miejsce lata temu.