Największa od 50 lat ulewa doprowadziła do potężnej powodzi, która sparaliżowała Nową Południową Walię i przyczyniła się do szeregu dramatów. Niemal 20 000 Australijczyków zostało zmuszonych do ewakuacji, a ponad 150 szkół zamknięto. W niektórych częściach regionu spadł nawet metr wody. 10 milionów ludzi zostało objętych ostrzeżeniami w każdym regionie kraju (z wyjątkiem Australii Zachodniej). Powódź dotknęła nie tylko ludzi, ale również zwierzęta, m.in. pająki i węże, które przemieszczają się na wyższe tereny, szukając suchego lądu.
Kraj poniewiera kolejna katastrofa naturalna – w ubiegłym roku ogromna powierzchnia kraju płonęła przez wiele miesięcy, wyrządzając potężne straty: spłonęło łącznie 12,5 miliona hektarów lasów, zginęły 33 osoby, 3000 domów zostało zniszczonych. W tym roku do szkód doprowadziły intensywne burze połączone z wyjątkowo obfitymi opadami.
Czytaj też: Pożary znów niszczą Australię, a to dopiero początek. Czy czeka nas powtórka koszmaru?
Australia jest jednym z krajów, w którym od lat zachodzi intensyfikacja zjawisk pogodowych – występują tam coraz bardziej ekstremalne upalne dni i fale upałów, a także coraz bardziej intensywne opady deszczu w ciągu krótkiego okresu.
„Istnieje bardzo silny związek między globalnym ociepleniem a intensyfikacją opadów” – powiedział Andy Pitman, dyrektor ARC Centre of Excellence for Climate Extremes na Uniwersytecie Nowej Południowej Walii. „Istnieją dowody naukowe na to, że ekstremalne deszcze stają się coraz bardziej ekstremalne z powodu globalnego ocieplenia”.
Globalne temperatury wzrosły o 1,1° C w stosunku do poziomu sprzed epoki przemysłowej, tereny zielone wysychają szybciej, powodując poważne susze, nawet gdy do atmosfery przedostaje się więcej pary wodnej, co zwiększa prawdopodobieństwo ekstremalnych ulew.