Musimy inaczej produkować żywność i co innego nakładać na talerze
Na ratunek dla planety jeszcze nie jest za późno, ale nie możemy dłużej zwlekać! – tym hasłem otworzył debatę dr hab. Andrzej Rozmus, prof. WSIiZ, Rektor Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Młodzież, aktywiści, naukowcy, ale również rolnicy, samorządowcy oraz politycy – przedstawiciele tych wszystkich grup usiedli razem, by rozmawiać o przyszłości naszej planety i zastanowić się nad najlepszymi rozwiązaniami. W czasie debaty wyraźnie wybrzmiał problem przemysłowej produkcji żywności, w tym przede wszystkim mięsa.
Świat skupił się na tym, żeby zminimalizować, zatrzymać wzrost temperatury, żeby chronić nasz klimat. Stanowczo za mało się jednak mówi, a jeszcze mniej się robi, jeśli chodzi o postępującą degradację środowiska. Ten proces jest coraz szybszy. Głównym winowajcą tego problemu jest przemysłowy system produkcji żywności. Nie ma lepszego czasu, żeby wreszcie z determinacją żegnać przemysłowy system produkcji żywności, żeby postawić na żywność, którą się produkuje szanując jednocześnie środowisko. Wygramy podwójnie – doraźnie i perspektywicznie. Kto wcześniej uwolni się od tego ciężaru, tym lepiej na tym wyjdzie - podkreślał dr hab. inż. Tadeusz Pomianek, prof. WSIiZ, Prezydent Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, inicjator debaty.
Raporty, jakie pojawiają się w ostatnich latach dotyczące stanu środowiska naturalnego i kondycji człowieka, są coraz bardziej alarmujące. Tegoroczny raport ONZ stwierdza, że roczne koszty degradacji środowiska i utraty zdrowia przez społeczeństwo osiągają kwotę 13 bln USD. Wg OECD koszty degradacji gruntów rolnych w ujęciu rocznym sięgają nawet 10 bln euro. Można zatem stwierdzić, że wartość wyprodukowanej żywności jest być może nawet dwukrotnie niższa niż straty z tym związane. Zatem pora, aby stopniowo, ale konsekwentnie, rozstać się z przemysłowym systemem produkcji żywności – dodawał prof. Pomianek.
Podczas debaty „Nasza planeta – nasza wspólna przyszłość” prof. Pomianek przedstawił swoje rozwiązanie tego problemu. Ma ono umiarkowany charakter w stosunku do rozwiązań sugerowanych przez naukowców brytyjskich lub amerykańskich, a jego podstawą jest ograniczenie w Polsce łącznej konsumpcji mięsa i ryb z 85 kg /osobę do 45 kg ( w tym 20 kg ryb i owoców morza). Pozwoli to na:
- obniżenie rocznego zużycia wody o przynajmniej 30 mld ton, czyli niemal o 50%,
- radykalną redukcję stosowanych chemicznych środków produkcji (nawozy sztuczne, pestycydy), czy też antybiotyków w chowie przemysłowym,
- uwolnienie nawet 8 mln ha gruntów rolnych, które powinny być przeznaczone na produkcję białka roślinnego i innych roślin korzystnych dla zdrowia, a mniej uciążliwych dla środowiska,
- duże obniżenie emisji gazów cieplarnianych – co najmniej 70 mln ton ekwiwalentu CO2.
Profesor Tadeusz Pomianek wskazał także konkretne źródła sfinansowania takiej transformacji oraz omówił konieczne zmiany w systemie organizacji i wspierania rolnictwa.
Rolnictwo a bioróżnorodność
Przemysłowy charakter obecnego rolnictwa wpływa na niszczenie siedlisk wielu gatunków fauny i flory, powoduje zanieczyszczenie pestycydami i nawozami sztucznymi oraz przyczynia się do nadmiernego zużycie słodkiej wody, której zasoby stają się coraz bardziej ograniczone. Jak przekonująco pokazała dr hab. Paulina Kramarz, prof. UJ, rolnictwo jest jedną z najpoważniejszych przyczyn spadku bioróżnorodności – choć jednocześnie badania naukowe oraz doświadczenie rolników i rolniczek ekologicznych potwierdzają, że ekologiczna intensyfikacja, która bioróżnorodności nie niszczy, może z powodzeniem zapewnić wystarczającą ilość dobrej jakości żywności dla każdej osoby na świecie.
Dobrymi rozwiązaniami są przemyślany płodozmian czy agroleśnictwo, o którego zaletach mówiła miedzy innymi dr Barbara Baj-Wójtowicz. Polega ono na wprowadzeniu głównego elementu, jakim jest zadrzewienie, do upraw czy chowu zwierząt. System agroleśny charakteryzuje się tym, że naśladuje piętra roślinności w lesie. Agroleśnictwo zmniejsza nakłady na produkcję rolniczą, w tym na plewienie i nawadnianie, które rosną w dobie postępujących zmian klimatycznych i trwającej od kilku lat w Polsce suszy, ponieważ pomaga zatrzymać wodę w glebie, zwiększając uwodnienie pola i zapobiegając intensywnemu parowaniu – podkreślała wykładowczyni Uniwersytetu w Oxfordzie, prezeska Polskiego Klastra Agroleśnictwa, właścicielka gospodarstwa, w którym realizowany jest pierwszy w Polsce projekt agroleśny ,,od pola do stołu’’.
Andrzej Bobiec, Kierownik Zakładu Ochrony Przyrody i Ekologii Krajobrazu z Uniwersytetu Rzeszowskiego zwracał z kolei uwagę na znaczenie tradycyjnego rolnictwa nie tylko dla naszego zdrowia, ale także właśnie dla przyrody: Dzisiejsi ludzie żyjący w miastach, szukają przyrody w dzikości, w puszczach np. Białowiejskiej czy Karpackiej. Jadą tam, aby przykuć się do drzew i chronić dziką przyrodę. Tymczasem w Europie, główną arką, która przeniosła olbrzymie bogactwo przyrodnicze, a nawet więcej niż przyrodnicze (mówimy dzisiaj o różnorodności biokulturowej) jest tradycyjne rolnictwo. Zbyt mało jest w nas świadomości, że to rolnictwu zawdzięczamy olbrzymią bioróżnorodność i różnorodność biokulturową.
Czy rolnicy, konsumenci oraz politycy są gotowi na zmiany? Czy nieprzemysłowe rolnictwo jest możliwe?
Jak podkreślał dr hab. inż. Zbigniew Karaczun, prof. SGGW, rolnictwo jest źródłem 12 – 14% antropogennej emisji gazów cieplarnianych i będzie musiało uczestniczyć w działaniach na rzecz ochrony klimatu. Transformacji tego sektora będzie kolejnym, trudnym wyzwaniem dla polskich rolniczek i rolników. Michał Kołodziejczak, założyciel i prezes ruchu społeczno-politycznego Agrounia, nowowybrany poseł na Sejm, podkreślił, że rolnicy produkują żywność zgodnie z regułami rynku i aby przemiana była możliwa konieczne są zmiany systemowe: ilu z nas chciałoby pójść i kupić wiejską kiełbasę z małej ubojni w Warszawie czy w Rzeszowie? Niestety tego już nie ma. Żyjemy w pewnej fikcji, żyjemy w świecie wielkiego biznesu, który stał się bardzo silny. Musimy zdawać sobie z tego sprawę.
Zmiana w rolnictwie nie dokona się, jeśli nie zmienią się nawyki i decyzje konsumentów – zwracał z kolei uwagę poseł Paweł Kowal zastanawiając się, czy Polacy zaakceptują zabranie im możliwości zakupu ulubionych produktów w dobrych cenach tylko dlatego, że są produkowane na drugim końcu świata, a ich transport wiąże się z dużym śladem węglowym. Nie przeceniałabym oporu społecznego wobec takich zmian – podkreślała jednak Małgorzata Szadkowska, prezeska Fundacji Compassion in World Farming Polska i podawała przykłady pozytywnych zachowań konsumenckich, jeśli społeczeństwu rozsądnie wytłumaczy się konieczność i sens konkretnych modyfikacji (chociażby ograniczenie liczby foliowych torebek podczas zakupów).
W dyskusji o polskim rolnictwie istotne jest także nastawienie do tej grupy zawodowej reszty społeczeństwa. Rolnictwo w całej Europie, nie tylko w Polsce, boryka się z problemem braku następstwa. Żeby ludzie chcieli zostawać na wsi, musimy przywrócić szacunek dla pracy rolnika. Musimy mówić o tym, że rolnicy nie są leniwi. W pracy rolnika nie ma urlopu. Jest to wyzwanie dla nas wszystkich, żeby powiedzieć, że praca rolników zasługuje na szacunek. Ważne jest też to, że wyrzucając jedzenie, wyrzucamy ciężką pracę rolników do kosza. To jest też nasza odpowiedzialność – mówił dr hab. inż. Zbigniew Karaczun, prof. SGGW.
Na pewno dobra i mądra edukacja to podstawa, i postulat wprowadzenia takiej łączy wszystkie środowiska. Wybrzmiało to również w komentarzu Doroty Niedzieli, Wicemarszałek Sejmu RP: Zmiany w polskim rolnictwie są konieczne. Muszą one jednak dotyczyć nie tylko rolników, ale umysłów ludzi, którzy są nie tylko rolnikami i producentami, ale też konsumentami. To jest dzisiaj naszym wyzwaniem. Przez dwa sezony, w 2018 i 2019 roku, w wyniku suszy, polskie rolnictwo straciło 20 mld zł, z czego 4,5 mld to odszkodowanie wypłacone z budżetu państwa. To konkretne finansowe straty, które musimy starać się zmniejszyć i przystosować rolnictwo do zmian klimatu – podkreśliła wicemarszałek Niedziela.
A konkretnych działań od polityków także oczekuje wiele środowisk, przede wszystkim młodzi. 17 letni Kacper Blok z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego zapowiedział nie tylko przyglądanie się takim działaniom, ale też rozliczanie z konkretnych działań: Jako młodzi ludzie chcemy mieć stabilną przyszłość jeśli chodzi o bezpieczeństwo żywnościowe – ale to decyzje polityków wpłyną na to jak nasza przyszłość będzie wyglądać. I tego będziemy od nich wymagać.
Materiał Promocyjny