Globalne emisje metanu, będącego drugim co do wielkości czynnikiem wpływającym na ocieplanie się klimatu, rosną w niespotykanym dotąd tempie. Według danych Narodowej Agencji Oceanów i Atmosfery (NOAA), poziom, jaki osiągnęły w ubiegłym roku, jest najwyższym od czasu rozpoczęcia systematycznych pomiarów w 1983 roku. W 2020 roku wzrost poziomu metanu w atmosferze wyniósł 15,3 części na miliard, a rok później – 17 części na miliard, osiągając średnio 1895,7 części na miliard. Oznacza to wzrost o ok. 162 proc. w stosunku do czasów przedindustrialnych i o 15 proc. w stosunku do lat 1984-2006.
„Nasze dane pokazują, że globalne emisje nadal zmierzają w złym kierunku w szybkim tempie. Dowody są spójne, alarmujące i niezaprzeczalne” – oświadczył Rick Spinrad, administrator NOAA.
Emisje metanu pochodzą głównie z wydobycia gazu oraz ropy naftowej, składowisk odpadów oraz hodowli zwierząt. Choć utrzymuje się w atmosferze krócej niż dwutlenek węgla, zatrzymuje aż 84 razy więcej ciepła, jego redukcja jest więc wyjątkowo istotna w kontekście walki z kryzysem klimatycznym. Jak czytamy na stronie NOAA, „w wyniku działalności człowieka w ubiegłym roku do atmosfery wyemitowano 36 miliardów ton dwutlenku węgla; w tym samym okresie wyemitowano około 640 milionów ton metanu.”
Czytaj więcej
Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) opublikowała raport, z którego płyną alarmujące wnioski odnośnie zaniżania emisji metanu z sektora energetycznego.
W listopadzie 2021 roku ponad 100 krajów przyłączyło się do paktu na rzecz redukcji emisji metanu, deklarując dążenie do ich zmniejszenia o 30 proc. do końca dekady. Wśród sygnatariuszy znalazło się również sześciu spośród dziesięciu największych emitentów tego gazu na świecie, czyli Stany Zjednoczone, Brazylia, Indonezja, Nigeria, Pakistan oraz Meksyk. Porozumienia nie zdecydowały się podpisać Chiny, Rosja, Indie oraz Iran.