Fulmar północny: ptak-widmo pojawił się w Polsce
Fulmary północne, które przez polskich ornitologów nazywane są także ptakami-widmo, są gatunkiem wodnym. Najczęściej zwierzęta te spotkać można nad Oceanem Arktycznym, północnym Atlantykiem i Pacyfikiem. W okresach lęgowych można je dostrzec w nadmorskich okolicach Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Francji. W Polsce ptaki te są niezwykle rzadkie – stąd ich potoczna nazwa. Choć fulmary mogą przypominać inne nadmorskie ptaki, to – wbrew pozorom – dość łatwo je rozpoznać. Zwierzęta te charakteryzują się między innymi tym, że latają nisko nad morzem na prostych, sztywnych skrzydłach, pokazując biały brzuch i szare upierzenie górnej części skrzydeł. Od mew można odróżnić je wystającym, rurkowatym nozdrzom na dziobie.
Czym jeszcze wyróżniają się fulmary? Między innymi tym, że wypluwają olej o rybim zapachu na wszystko, co zbliży się na bliską odległość do ich gniazd. Zapach pozostawiany przez ptaki jest intensywny i trwały – niezwykle trudno się go pozbyć. Fulmary mają doskonale rozwinięte ośrodki węchowe – są w stanie wyczuć olej rybi z odległości do 25 kilometrów. Żywią się zwierzętami morskimi – między innymi małymi rybami, kalmarami i skorupiakami. Nierzadko „kradną” także odpady, znajdujące się na statkach.
Ptaków jest coraz mniej. Przez zmiany klimatu nie mogą odchować młodych
Z badań opublikowanych w czasopiśmie naukowym "Proceedings of the National Academy of Sciences” wynika, że w związku z wciąż rosnącymi temperaturami, które spowodowane są globalnym ociepleniem, ptakom dużo trudniej jest się rozmnażać. Zwierzęta nie potrafią bowiem rozpoznać, kiedy przychodzi wiosna.
Mimo że w Polsce fulmary widziane są niezwykle rzadko, to objęte są całkowitą ochroną. W przeszłości ptaki te były intensywnie odławiane na pokarm. Sporadycznie dzieje się to dalej na Alasce, Grenlandii, Islandii, Svalbardzie i Wyspach Owczych. W niektórych koloniach szczególnym zagrożeniem dla fulmarów jest także drapieżnictwo ze strony inwazyjnych ssaków – między innymi lisów, szczurów, czy myszy.
Zwierzęta te cierpią też wskutek wycieków ropy – szczególnie na północno-wschodnim Atlantyku. Problemem jest dla nich również przypadkowe połykanie śmieci wyrzucanych do mórz oraz to, że łapią się na takle, służące do podnoszenia, mocowania i napinania żagli na jachtach i okrętach. Choć globalny trend liczebności populacji tego gatunku uznawany jest za wzrostowy, to liczebność populacji europejskiej maleje.