A co? Stać mnie przecież – ta fraza, rzucona triumfującym lub lekceważonym tonem, mogłaby stać się najbardziej dobitnym credo współczesnego konsumenta. W tej optyce pieniądze zapłacone za produkt są dla kupującego tak niewielkim wyrzeczeniem, że produkt można beztrosko zniszczyć czy wyrzucić do kosza, choć nie nosi oznak zużycia. Znak dobrobytu i sukcesu osobistego, przynależności do pierwszego świata, nonszalancji obrazującej, jak długą drogę ktoś przeszedł od pokoleń dziadków, którzy każdy słoik wykorzystywali na coś pożytecznego.

Wśród branż, które mogłyby doskonale zilustrować to zjawisko i postawy, prym wiedzie branża tekstylna. Zaiste, od czasów zszywania rozerwań i naszywania łat przeszliśmy długą drogę. Ale i tekstylia – przynajmniej w powszechnym odbiorze – też niewiele przypominają te sprzed lat, zarówno krojem, jak i jakością. W rezultacie współczesny „statystyczny” Europejczyk kupuje co roku 26 kg ubrań, a jednocześnie 11 kg wyrzuca. W najlepszym przypadku próbuje sprzedać stosunkowo nieużywane lub w dobrym stanie produkty na platformach lub w sklepach typu second hand. Zresztą, olbrzymia większość używanej odzieży w dobrym stanie nie pozostaje na europejskim rynku, jest eksportowana do Afryki lub tam, gdzie powstała – do Azji.

Biznes kręci się coraz większym środowiskowym kosztem. Szacuje się, że emisje branży tekstylnej to 10 proc. globalnych emisji CO2. Symbolicznie na zaspokojenie potrzeb odzieżowych jednej osoby w UE zużywa się 9 m sześc. wody, 400 mkw. ziemi oraz 391 kg surowców. Farby i inne chemikalia używane w procesie produkcji przyczyniają się do 20 proc. wszystkich zanieczyszczeń zasobów wody na świecie. A finalnie od 22 do 43 proc. zakupionej online – i potem zwróconej – odzieży jest niszczone.

Nic dziwnego zatem, że UE w końcu wzięła się za ten rynek – można by wręcz pytać, dlaczego dopiero teraz. Dyrektywa ramowa o odpadach (Waste Framework Directive) w swojej znowelizowanej postaci odpowiedzialnością za tą klęskę urodzaju chce się podzielić z branżą – to producenci mają odpowiadać, lub odpowiadać w znacznie większym stopniu niż dziś, za zbiórkę, sortowanie, ponowny obieg czy recykling produktów, co będzie także dotyczyć w jakimś stopniu towaru spoza granic UE. WFD trzeba będzie przełożyć na krajowe przepisy: Polska ma zatem czas do lipca 2027 r., jeśli chodzi o stworzenie i uchwalenie kształtu „tekstylnej ROP” dla krajowego rynku, a następnie – do kwietnia 2028 r. na implementację takiego systemu.

Rekonesans przed tekstylną ROP

Pionierską próbą rozpoznania, jak ukształtowany jest w Polsce rynek tekstyliów w kontekście „tekstylnej ROP”, jest zlecone przez firmę RLG w Polsce agencji Zymetria badanie „Co dalej z górami ubrań? Odpowiedzialność w nowym porządku prawnym oczami konsumentów”, którego wyniki „Rzeczpospolita” publikuje jako pierwsza. Raport oparty na badaniu opinii konsumentów, przeprowadzonym pod koniec października br., do pewnego stopnia pokazuje, z jakimi wyzwaniami branża będzie się musiała zmierzyć w najbliższych latach.

Badanie objęło reprezentatywną próbę 1000 respondentów w wieku od 18 do 70 lat, którą uzupełniono jakościowymi wywiadami grupowymi. Wyniki odniesiono do nadchodzących zmian dla branży: obowiązku selektywnej zbiórki odpadów tekstylnych wprowadzonego w br., planowanej rozszerzonej odpowiedzialności producenta oraz cyfrowego paszportu produktu i nowych reguł transgranicznego przemieszczania odpadów.

Punktem wyjścia są poglądy i postawy kupujących ubrania osób wobec zmian klimatycznych i degradacji środowiska naturalnego. Już na tym etapie widać, że czeka nas wielkie wyzwanie, tym bardziej że globalna społeczność osób przejmujących się tymi sprawami się kurczy. Autorzy badania sklasyfikowali respondentów w pięciu kategoriach: „aktywni” (10,1 proc.) – czyli osoby najbardziej zaangażowane w zmianę swojego stylu na bardziej „eko”; nieco mniej aktywni, ale wspierający takie zmiany, „zaangażowani” (17,2 proc.); „zaniepokojeni” (30,3 proc.) – a zatem ci, którzy mają świadomość kryzysu klimatycznego, lecz traktują go jako jeden z kilku ważnych globalnych problemów; „obojętni” (24,2 proc.), którzy nie przywiązują wielkiej uwagi do zmian klimatu i nie chcą ponosić w związku z tym żadnych nadobowiązkowych wyrzeczeń, i wreszcie „negacjoniści” (18,2 proc.), zaprzeczający zmianom klimatycznym i odrzucający wynikające z nich wyrzeczenia.

Zaskakująco wysokie poparcie dla zmian

Co istotne, wyniki badania pokazują, że te postawy nie przekładają się automatycznie na poparcie zmian na rynku tekstylnym lub jego brak. „Niemal 40 proc. z nas wciąż kupuje, kiedy po prostu ma na to ochotę” – piszą autorzy badania, wskazując w tym kontekście zwłaszcza na kobiety i osoby z pokolenia Z. To pokazuje, że rola odzieży w naszym życiu zdaje się zmierzać ku podobnemu modelowi, jak artykuły spożywcze, zwłaszcza że „ubrania są gorszej jakości niż kiedyś”. A nawet gdyby nie były, to ubrania, których z tych czy innych względów nie potrzebujemy, lądują w kontenerze, a nawet w odpadach zmieszanych. Naprawiamy zwykle tylko wtedy, jeśli możemy taką operację przeprowadzić sami, bo rynek usług krawieckich czy szewskich „dramatycznie się skurczył”. A w ślad za tym usługi rzemieślników podrożały.

Ciekawy jest mechanizm uznawania odpowiedzialności. Ponad połowa badanych niewiele słyszała o ROP dla tekstyliów, zwykle w tej grupie uważa się, że za zbiórkę odzieży odpowiadają samorządy i tak pozostanie. Druga grupa to mniej więcej trzecia cześć ankietowanych, która o tym segmencie ROP już słyszała i go popiera. Gdy osoby z pierwszej grupy dowiadują się o „tekstylnej ROP”, chętnie zmieniają zdanie i uznają odpowiedzialność producentów za ROP. W efekcie aż 83 proc. wyraża poparcie dla wprowadzenia zmian dla tej branży (można luźno założyć, że przeciwnicy tej legislacji wywodzą się z grupy negacjonistów).

Jednak uzasadnieniem tych postaw niekoniecznie są zmiany klimatu: konsumenci uważają też, że producenci muszący borykać się ze stosem wyrzuconych ubrań zaczną bardziej dbać o trwałość swoich produktów. Zdają sobie jednak sprawę, że nie ma nic za darmo – i ta perspektywa wyższych cen też może odgrywać tu pewną rolę. Ale też – nie bez pewnej filozoficznej racji – uważają, że ubrania wyższej jakości są bardziej „eko”. Zapewne liczy się też wygoda: zaledwie 30 proc. wozi zużyte czy niepotrzebne ubrania do PSZOK, inni szukają kontenerów na używaną odzież, a wreszcie ok. 20 proc. wyrzuca tekstylia do odpadów zmieszanych.

Być może jednak najważniejsze jest to, że znacząca, 75-proc. większość ankietowanych zdaje sobie sprawę z dewastacji środowiska naturalnego, z jaką wiąże się działalność branży tekstylnej. Ba, 40 proc. uważa, że ten negatywny wpływ na środowisko jest znaczący. I nie jest to stanowisko, które byłoby obce nawet negacjonistom. To wielki potencjał, bowiem jasno pokazuje, dlaczego warto zmierzyć się z „tekstylną ROP” i jakie są potencjalne korzyści dla całego naszego otoczenia, bez względu na to, ile, jak i gdzie kupuje ubrania.

Opinia partnera cyklu RLG w Polsce

Andrzej Grzymała, wiceprezes i dyrektor zarządzający RLG w Polsce

Andrzej Grzymała, wiceprezes i dyrektor zarządzający RLG w Polsce

Foto: Mat. prasowe

Branża tekstylna poddawana jest obecnie silnej presji o różnym pochodzeniu. Z jednej strony mierzy się z obszernym pakietem regulacji: selektywna zbiórka tekstyliów od 2025 r., ROP dla tekstyliów, cyfrowy paszport produktu czy nowe zasady transgranicznego przemieszczania odpadów, które niebawem mają wejść w życie. Z drugiej strony – z gigantyczną presją cenową ze strony azjatyckich platform e-commerce, które rozwijają się bardzo dynamicznie, podwajając swoją sprzedaż w UE tylko w ciągu jednego roku. Jest to krajobraz bardzo wymagający dla firm, ale też bezpośrednio oddziałujący na konsumenta, co dobitnie pokazał kryzys w zbiórce tekstyliów, jaki zdarzył się w połowie br.

Nasz raport pokazuje, że w tym otoczeniu konsument jest zwyczajnie zdezorientowany. 61 proc. badanych twierdzi, że kupuje nowe ubrania dopiero, gdy poprzednie się zużyją. Jednocześnie 39 proc. przyznaje, że idzie na zakupy, „kiedy ma na to ochotę”, zwłaszcza dotyczy to kobiet i przedstawicieli pokolenia Z, czyli tych grup, o których jednocześnie mówi się, że z ekologicznymi aspektami są najlepiej zaznajomione. Dodatkowo konsumenci uważają, że ubrań mamy za dużo. 47 proc. z nich jest zdania, że ubrania są gorszej jakości niż kiedyś, ale nie wszyscy są gotowi płacić za lepszej jakości odzież więcej. Co prawda, deklaruje tak aż 45 proc. respondentów, ale praktyka pokazuje, że decyzje zakupowe przy półce są ważnym testem tych deklaracji. „Ekologiczna odzież” to pojęcie bardzo różnie rozumiane, w zależności od generacji będzie to przede wszystkim trwałość i naturalne materiały (baby boomers), natomiast dla generacji Z także odzież wykonana z recyklingu. Nikogo (niezależnie od wieku) nie przekonuje natomiast kolejna „zielona” metka.

Widzimy, że dużo jest do zrobienia w kwestii edukacji i poprawy dostępności infrastruktury zbiórki odzieży, której już nie potrzebujemy. Konsumenci najczęściej tekstylia wyrzucają do kontenerów, niezależnie od stanu. Z PSZOK-ów korzysta jedynie ok. 30 proc. badanych, aż co piąta osoba wyrzuca tekstylia do odpadów zmieszanych. Respondenci deklarują, że chcieliby naprawiać odzież, ale zderzają się z brakiem punktów usługowych i wysoką ceną, jak już uda im się odpowiedniego specjalistę znaleźć. Większość poprawek realizują samodzielnie albo rezygnują z nich w ogóle.

W badaniu chcieliśmy poznać stosunek konsumentów do nowych wyzwań legislacyjnych i zbadać, czy w ogóle o takich zmianach słyszeli. Dla większości to nowość, jednak po zapoznaniu się z ogólnymi zasadami ROP w tekstyliach aż 83 proc. osób popiera nałożenie odpowiedzialności za zbiórkę i zagospodarowanie odpadów tekstylnych na producentów. Konsumenci oczekują zmiany, ale jednocześnie obawiają się wzrostu cen i nierównej walki z tanim importem spoza UE.

Ten zestaw czynników, od pełnego sprzeczności klienta, przez tanią, agresywną marketingowo konkurencję i rosnące obowiązki regulacyjne, to oczywiście z jednej strony zagrożenie, ale też potencjalna szansa na przebudowę modelu biznesowego wielu firm. Dobrze zaprojektowany ROP na tekstylia, uwzględniający trwałość, możliwość naprawy i recyklingu, może stać się impulsem do budowania przewagi opartej nie na niższej cenie, lecz na wysokiej jakości, usługach i odpowiedzialności środowiskowej.

Branża tekstylna może zacząć działać już teraz i obserwujemy na rynku, że niektóre marki już sięgają po cyrkularne rozwiązania. Najważniejsze to, po pierwsze, projektować z myślą o trwałości i „końcu życia” produktów, czyli stawiać na prostsze składy, możliwość demontażu, klarowne metki i instrukcje, które klient naprawdę rozumie. Po drugie, uruchamiać pilotaże usług okołoproduktowych, tj. zbiórki w sklepach, programy „pre-owned”, usługi naprawy z przejrzystym cennikiem, a tam, gdzie to możliwe, modele wynajmu czy abonamentu. Po trzecie, budować wygodne ścieżki oddawania odzieży: w sklepach, przez kuriera, we współpracy z PSZOK-ami czy organizacjami charytatywnymi. I wreszcie kluczowa kwestia z punktu widzenia zarządzania łańcuchem dostaw i jakością – inwestować w dane i raportowanie, żeby przygotować się do wymogów ROP i cyfrowego paszportu produktu, zamiast reagować dopiero po wejściu przepisów w życie.

Jeśli potraktujemy regulacje i wyniki badań takich jak nasze nie jako kłopot, ale jako mapę, mamy szansę zbudować sektor, który nie ściga się z azjatyckimi platformami na centy, tylko wygrywa jakością, przyjaznymi usługami i dłuższym życiem produktów. 

Pobierz raport