Sector coupling, czyli wiatr napędzi samochód
W unijnym żargonie przyjęty kierunek zmian nazywany jest łączeniem sektorów energii, czyli tzw. sector coupling. Polega on przede wszystkim na przełączaniu poszczególnych obszarów – np. transportu czy ogrzewania budynków – na urządzenia zasilane energią elektryczną pobieraną z odnawialnych źródeł energii, np. farm wiatrowych czy fotowoltaiki. Kiedy samochody elektryczne będą w zasięgu znacznej części społeczeństwa, a napędzająca je energia będzie pochodziła z odnawialnych źródeł, ich użytkowanie stanie się tańsze niż tankowanie diesla czy benzyny. W przypadku domów, już teraz zasilane elektrycznie pompy ciepła w połączeniu z panelami fotowoltaicznymi są w stanie dostarczyć zieloną energię. Takie domy nie szkodzą ani klimatowi, ani naszemu zdrowiu. To niezwykle istotne w kontekście rosnącej liczby Polaków zmagających się z alergiami. W polskich warunkach nie można też nie wspomnieć o jakości powietrza. A zelektryfikowanie wytwarzania ciepła zimą i chłodu latem pozwoli również zwalczyć emisje powodujące smog. Uzupełniającą rolę do zielonej elektryfikacji mają odegrać technologie wodorowe, które będą miały zastosowanie przede wszystkim w procesach przemysłowych czy transporcie ciężkim.
Unia postawiła poprzeczkę ambicji wysoko. Udział odnawialnych źródeł w energii wykorzystywanej przez budynki na terenie wspólnoty ma wynieść w 2030 roku 49 proc. W latach 2025–2050 dostawy ciepła do domów mają stać się całkowicie bezemisyjne, co oznacza duże zmiany w powszechnych w Polsce lokalnych systemach ciepłowniczych. Z kolei emisje w nowych samochodach mają zmniejszyć się o 55 proc. do końca tej dekady wobec poziomu z 2021 roku. Do 2035 roku wszystkie nowe samochody, które będą rejestrowane w Unii, mają być bezemisyjne. Tego typu normy przyjmowania nowych technologii, choć trzeba przyznać, że wyśrubowane, to też przykład, jak Unia stara się niejako automatycznie spowodować zmniejszenie emisji w trudnych sektorach. Jeżeli w toku negocjacji zostaną one rozwodnione lub osłabione, poszczególne państwa będą musiały samodzielnie wymyślić, jak doprowadzić do redukcji. A dla przykładu w Polsce, pomimo miliardów łożonych na zazielenianie transportu od wejścia do Unii, emisje z tego sektora tylko rosną.
Dla zielonych marchewki...
Największym wyzwaniem związanym z pakietem „Fit for 55" jest zyskanie akceptacji społeczeństw i konsumentów dla planowanych działań. Uda się ją zdobyć, jeśli pompy ciepła, panele fotowoltaiczne, magazyny energii oraz elektryczne samochody staną się powszechnie dostępne dla obywateli oraz małych i średnich firm. Ich zakup i użytkowanie musi być też tańsze od niezielonych alternatyw. Zyskają więc te firmy, które potrafią produkować takie urządzenia i dostarczać powiązane z nimi usługi, czyli np. efektywne wentylacje z odzyskiem ciepła, systemy optymalizujące zużycie energii w domach i biurach, ładowarki do samochodów elektrycznych. Zyskają też ci, którzy będą w stanie dostarczyć usługi instalacji, obsługi i serwisowania tych urządzeń.
Co ważne, poprzez odpowiednie dyrektywy UE obliguje państwa, by zapewniać możliwość odpowiednich szkoleń dla zawodów związanych z OZE oraz efektywnością energetyczną. To oznacza, że dostawcy usług czy audytów energetycznych, eksperci ds. zarządzania energią, instalatorzy elementów budynków i systemów grzewczych wykorzystujących odnawialne źródła energii mogą być spokojni o pracę.
Dodatkowo, czyste technologie mają mieć preferencje w projektach finansowanych z unijnego budżetu. Co więcej, normy efektywności energetycznej i kwestie klimatyczne będą musiały być uwzględniane w zamówieniach publicznych, tak aby środki publiczne nie wspierały inwestycji, które byłyby przeciwskuteczne dla unijnego pakietu.
A dla brudnych kije
Wśród największych przegranych „Fit for 55" będą paliwa kopalne, począwszy od najbardziej szkodliwych dla środowiska i klimatu – węgla i ropy naftowej, a w późniejszym okresie także gaz ziemny. W konsekwencji, pakiet negatywnie dotknie tych, którzy nie odejdą w porę od urządzeń bazujących na tych paliwach. Będą one bowiem coraz droższe i trudniej dostępne. Już teraz duże przedsiębiorstwa muszą pokazywać wpływ swojej działalności na środowisko i klimat. Towary i usługi, których wytworzenie będzie przyczyniać się do spalania paliw kopalnych, będą coraz droższe i coraz mniej akceptowalne przez partnerów biznesowych i klientów.