Cyrkularność w erze cybernetycznej

Wraz z cyfryzacją gospodarki i życia szybko przybywa nam elektrośmieci. W ślad za tym nie idzie jednak świadomość, co należy z nimi robić.

Publikacja: 11.12.2024 00:01

Elektrośmieci gwałtownie przybywa: w 2030 r. ludzkość może wytwarzać 82 mln ton takich odpadów roczn

Elektrośmieci gwałtownie przybywa: w 2030 r. ludzkość może wytwarzać 82 mln ton takich odpadów rocznie

Foto: adobestock

Zarówno statystyki, jak i prognozy dla rynku towarów elektronicznych pokazują, z jak gwałtownymi przyrostami mamy – i będziemy mieć – do czynienia.

Z danych opublikowanych przez Komisję Europejską wiosną tego roku wynika, że w ciągu dekady między 2012 a 2021 rokiem liczba sprzętu elektrycznego i elektronicznego wprowadzanego na europejski rynek niemal się podwoiła: z 7,6 mln ton do 13,5 mln ton rocznie. Za tym idzie ilość zebranych elektrośmieci, która w tym samym czasie powiększyła się z 3 do 4,9 mln ton.

To znacząca część globalnej, elektrośmieciowej góry, która dziś sięga 14 mln ton, a do 2030 r. ma dobić poziomu 82 mln ton. Ten przyrost będzie zapewne wynikiem zarówno zwiększającej się produkcji i użytkowania urządzeń elektrycznych i elektronicznych, jak i zjawiska powszednienia mniejszych urządzeń tego typu. Chodzi tu o to, że wciąż mamy tendencję do trzymania w domu starego – ale działającego – sprzętu elektronicznego, jak telefony, monitory, drukarki czy inne przedmioty tego typu. Nie używamy ich, zrewitalizować lub sprzedać je coraz trudniej, ale wyrzucić – szkoda, zwłaszcza że w swoim czasie nie były tanie. Z czasem zaczniemy jednak dochodzić do wniosku, że tylko zagracają one szafy, piwnice czy garaże – i ta zachomikowana nadwyżka wywędruje do śmieci.

Zmuszeni do odzysku

Europa zdaje sobie sprawę, że problem będzie narastać. Nowe przepisy dotyczące odpowiedzialności producentów i dystrybutorów za sprzedawany przez nich towar, które weszły w życie w grudniu br., mają w coraz większym stopniu obejmować wsparcie obiegu zamkniętego m.in. w elektronice. Biorąc pod uwagę trudności, na jakie napotykają państwa europejskie przy zbiórce elektrośmieci (najlepiej radzą sobie Austriacy, gdzie zbiera się niemal 15,5 kg elektrośmieci na mieszkańca – ale to i tak dosyć mało), szybko przybywa przepisów, które mają np. blokować użycie w produktach trafiających na rynek części substancji, np. ołowiu.

Krok dalej poszła w ostatnich dniach Wielka Brytania. Rząd w Londynie zapowiedział wprowadzenie nowych reguł, które miałyby obowiązywać przede wszystkim rynek elektroniki – w tym tzw. FastTech, czyli urządzeń, które z założenia są krótkotrwałe lub wręcz jednorazowe, jak np. niektóre papierosy elektroniczne. – Zmiany oznaczają, że sprzedawcy online będą musieli wziąć na siebie odpowiedzialność oraz w większej mierze wziąć na siebie udział w kosztach recyklingu tych produktów – komentował Scott Butler, ekspert organizacji Material Focus.

W dużym uproszczeniu chodzi o stworzenie nowego obszaru rozszerzonej odpowiedzialności producenta, gdzie za zbiórkę oraz przetwarzania lub utylizację elektrośmieci odpowiadali – również finansowo – ich producenci oraz dystrybutorzy. Fundamentem będzie konieczność raportowania danych dotyczących sprzedaży konkretnych urządzeń do Agencji ds. Środowiska, co pozwoli ustalać dla firm wysokość stosownych opłat.

W dłuższej perspektywie podejście to ma skłonić podmioty z rynku do bardziej przemyślanego i starannego projektowania wyrobów – gdzie wizja projektanta nie będzie się kończyć na pojemniku na śmieci, lecz sięgnie znacznie dalej: do etapu odzysku wykorzystanego urządzenia, czy to w postaci nowego, czy też odzysku poszczególnych jego komponentów. W dzisiejszym modelu „kup–użyj–wyrzuć” niemożność dokonania naprawy czy skutecznego rozmontowania produktu bez uszkodzenia go wydaje się być wręcz cechą pożądaną, a na pewno – obniżającą koszt wytworzenia. Dodatkowe koszty mogą zatem zmuszać do wypracowania modelu cyrkularnego.

Raczej kij niż marchewka

Za tym będzie musiała jednak nadążyć także świadomość konsumentów. Przykładowo Polacy mają z wyrzucaniem urządzeń elektronicznych niemały problem. Co ciekawe, a może bardziej – niepokojące – ostatnie badania naszej wiedzy na ten temat pochodzą sprzed pięciu lat. Zgodnie z nimi 20 proc. ankietowanych co najmniej raz pozbyło się zepsutego, zużytego czy niepotrzebnego elektrozłomu, wyrzucając go do „zwykłego” kosza na śmieci. Można zakładać, że dotyczy to przedmiotów niedużych: rozbitych telefonów, drobnych urządzeń typu radio czy suszarka, powerbanków, żarówek, zabawek czy elektronicznych gadżetów.

Warto o tym pamiętać: wszystkie takie urządzenia powinny trafiać nie do pojemników na odpady lecz punktów selektywnej zbiórki odpadów komunalnych. Urządzenia większego gabarytu odbierają z kolei wyspecjalizowane w tym firmy. Wyrzucanie tego typu przedmiotów do pojemników to ryzyko mandatu, którego wysokość może sięgnąć nawet 5 tysięcy złotych. Choć pewnie długo trzeba by szukać kogoś, komu taką karę wlepiono. A to z kolei nie jest najlepszym prognostykiem dla efektywności systemu zbiórki elektrośmieci: na razie bowiem wydaje się, że w tym obszarze większe rezultaty przynosi kij niż marchewka.

Materiał Promocyjny
Wypełniacze z kartonu? Sprawdź, co zrobić ze zużytymi kartonami
Materiał Promocyjny
Suzuki Vitara i Suzuki Swift ponownie w gronie liderów rankingu niezawodności
Ekotrendy
Niezrealizowane proklimatyczne obietnice
Ekotrendy
ESG coraz mocniej wkracza do biznesowego świata
Ekotrendy
Rząd nie słucha naukowców
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Materiał Partnera
2024: intensywny rok dla PreZero
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego