Zarówno statystyki, jak i prognozy dla rynku towarów elektronicznych pokazują, z jak gwałtownymi przyrostami mamy – i będziemy mieć – do czynienia.
Z danych opublikowanych przez Komisję Europejską wiosną tego roku wynika, że w ciągu dekady między 2012 a 2021 rokiem liczba sprzętu elektrycznego i elektronicznego wprowadzanego na europejski rynek niemal się podwoiła: z 7,6 mln ton do 13,5 mln ton rocznie. Za tym idzie ilość zebranych elektrośmieci, która w tym samym czasie powiększyła się z 3 do 4,9 mln ton.
To znacząca część globalnej, elektrośmieciowej góry, która dziś sięga 14 mln ton, a do 2030 r. ma dobić poziomu 82 mln ton. Ten przyrost będzie zapewne wynikiem zarówno zwiększającej się produkcji i użytkowania urządzeń elektrycznych i elektronicznych, jak i zjawiska powszednienia mniejszych urządzeń tego typu. Chodzi tu o to, że wciąż mamy tendencję do trzymania w domu starego – ale działającego – sprzętu elektronicznego, jak telefony, monitory, drukarki czy inne przedmioty tego typu. Nie używamy ich, zrewitalizować lub sprzedać je coraz trudniej, ale wyrzucić – szkoda, zwłaszcza że w swoim czasie nie były tanie. Z czasem zaczniemy jednak dochodzić do wniosku, że tylko zagracają one szafy, piwnice czy garaże – i ta zachomikowana nadwyżka wywędruje do śmieci.
Zmuszeni do odzysku
Europa zdaje sobie sprawę, że problem będzie narastać. Nowe przepisy dotyczące odpowiedzialności producentów i dystrybutorów za sprzedawany przez nich towar, które weszły w życie w grudniu br., mają w coraz większym stopniu obejmować wsparcie obiegu zamkniętego m.in. w elektronice. Biorąc pod uwagę trudności, na jakie napotykają państwa europejskie przy zbiórce elektrośmieci (najlepiej radzą sobie Austriacy, gdzie zbiera się niemal 15,5 kg elektrośmieci na mieszkańca – ale to i tak dosyć mało), szybko przybywa przepisów, które mają np. blokować użycie w produktach trafiających na rynek części substancji, np. ołowiu.
Krok dalej poszła w ostatnich dniach Wielka Brytania. Rząd w Londynie zapowiedział wprowadzenie nowych reguł, które miałyby obowiązywać przede wszystkim rynek elektroniki – w tym tzw. FastTech, czyli urządzeń, które z założenia są krótkotrwałe lub wręcz jednorazowe, jak np. niektóre papierosy elektroniczne. – Zmiany oznaczają, że sprzedawcy online będą musieli wziąć na siebie odpowiedzialność oraz w większej mierze wziąć na siebie udział w kosztach recyklingu tych produktów – komentował Scott Butler, ekspert organizacji Material Focus.