Rząd Mateusza Morawieckiego chowa głowę w piasek na myśl o kryzysie klimatycznym. Krajowy Plan Odbudowy w obecnej formie jest bowiem dokumentem bez wizji i w najmniejszym choćby stopniu nie odpowiada na największe zagrożenia. Tymczasem z Unii Europejskiej popłyną do nas miliardy euro na reformy społeczno-gospodarcze. To epokowa szansa na dokonanie zmian systemowych, aby skutecznie odpowiedzieć na kryzys klimatyczny.
Twarzą w twarz z Premierem
To był pochmurny poniedziałek, 22 czerwca 2020 r. Do Bydgoszczy, na wiec w ramach kampanii prezydenckiej, zorganizowany pomimo zagrożenia koronawirusem, przyjechał premier. Stanęłyśmy pod sceną: ja z listem do Mateusza Morawieckiego z prostym komunikatem, że oczekujemy natychmiastowych działań rządu wobec kryzysu klimatycznego, a koleżanka z transparentem „Młodzieżowy Strajk Klimatyczny”.
Wydarzenia dość szybko nabrały tempa. Poleciały inwektywy w naszym kierunku, doszło do przepychanek, a następnie nas rozdzielono. Udało mi się jednak podejść bliżej premiera zadać pytanie, dlaczego polski rząd nie robi nic w kwestii polityki klimatycznej. Mateusz Morawiecki – o dziwo – odpowiedział: „wie Pani, my mamy taki program Czyste Powietrze”. Zareagowałam, że to absolutnie nie jest adekwatna odpowiedź na wyzwanie, z jakim się mierzymy, na co premier Morawiecki odrzekł jedynie z uśmiechem: „Jeszcze za mało? No cóż”.
Kurtyka, Sasin, Morawiecki – jeden kryzys
Od tego spotkania – symbolicznego pokazania rządowej ignorancji wobec kryzysu klimatycznego – premier i jego rząd nie zrobili żadnego kroku do przodu. Minister Klimatu i Środowiska, Michał Kurtyka, od konferencji klimatycznej COP24 w Katowicach w 2018 roku do dziś nie wywiązał się z najważniejszego, powierzonego mu obowiązku, czyli stworzenia planu osiągnięcia założeń Porozumienia paryskiego. Wykorzystał jednak te trzy lata na greenwashing i stwarzanie pozorów, że polski rząd zajmuje się klimatem. Minister Aktywów Państwowych, Jacek Sasin, nadal twierdzi (a może udaje?), że węgiel jest opłacalny i akceptowalny społecznie. Obiecuje przez to społecznościom górniczym nierealną datę odejścia od węgla do 2049 roku, choć już nawet ekonomiści zwiastują koniec ery węglowej w 2035 roku.