Choć lipiec z reguły jest najgorętszym miesiące na świecie, tegoroczny rozpoczął się wyjątkowo intensywnie. W poniedziałek, 3 lipca, globalna temperatura po raz pierwszy od rozpoczęcia pomiarów przekroczyła 17°C, bijąc dotychczasowy rekord 16,92°C, jaki odnotowano w sierpniu 2016 roku. Już następnego dnia rekord został pobity, gdy temperatura na świecie wzrosła do 17,18°C, a sięgając następnie w czwartek 17,23°C. Ten wyjątkowo upalny tydzień nastąpił tuż po najgorętszym czerwcu w historii. Cytowana przez The Guardian dr Karsten Haustein, klimatolożka z Uniwersytetu w Lipsku ocenia, że tegoroczny lipiec może być najgorętszym od 120.000 lat.
Zdaniem naukowców, przez wysokie emisje CO2 oraz obecność zjawiska pogodowego El Niño, którego nadejście potwierdziła oficjalnie w środę Światowa Organizacja Meteorologiczna (WMO), należy się spodziewać kolejnych rekordowo wysokich temperatur. Opublikowany w maju raport WMO szacował, że istnieje aż 98 proc. prawdopodobieństwo, że zarówno co najmniej jeden z kolejnych pięciu lat, jak i cały pięcioletni okres, będzie najcieplejszym w historii.
Czytaj więcej
Zmiany klimatu sprawiają, że poziom wody w Bałtyku jest coraz wyższy – zdaniem ekspertów do końca tego wieku może on wzrosnąć nawet o metr. Jeśli do tego dojdzie, miejsca położone na terenach zalewowych mogą zniknąć.
Niepokój w związku z szeregiem rekordowych temperatur na początku miesiąca wyraził sekretarz generalny ONZ, Antonio Guterres, potwierdzając, że sytuacja „wymknęła się spod kontroli”.
– Jeśli będziemy upierać się przy opóźnianiu kluczowych, niezbędnych działań, to sądzę, że coraz bardziej będziemy się przybliżać do katastrofy – stwierdził Guterres.