Z badania, które opublikowane zostało w magazynie „Nature Reviews Earth and Environment” wynika, że pył atmosferyczny pochodzący z pustynnych burz i suchych miejsc na Ziemi, przez ostatnich kilkadziesiąt lat pomagał w chłodzeniu planety. Jego obecność w atmosferze mogła także sprawić, że nie dostrzegaliśmy realnej skali globalnego ocieplenia spowodowanego emisjami CO2 z paliw kopalnych.
Zdaniem badaczy od połowy XIX wieku ilość pyłu wzrosła o około 55 proc. „Mógł on ukryć do 8 proc. ocieplenia spowodowanego emisją węgla” – czytamy.
- Od dawna przewidywaliśmy, że zmierzamy w złym kierunku, jeśli chodzi o globalne ocieplenie- powiedział Jasper Kok, fizyk, który kierował badaniami. - To, co pokazują te badania, to fakt, że do tej pory mieliśmy włączony hamulec bezpieczeństwa - dodał i podkreślił, że w atmosferze zawieszone są miliony ton pyłu.
Jak podkreślają badacze, pył, wraz z syntetycznymi zanieczyszczeniami cząsteczkowymi, może chłodzić planetę na kilka sposobów. Mineralne cząstki mogą odbijać światło słoneczne z dala od Ziemi i rozpraszać chmury w atmosferze, które ogrzewają planetę. Pył, który wpada do oceanu, pobudza natomiast wzrost fitoplanktonu – mikroskopijnych roślin w oceanie pochłaniających dwutlenek węgla i produkujących tlen. W niektórych przypadkach pył może mieć również jednak działanie ocieplające – źle działa na przykład na śnieg i lód, sprawiając, że pochłaniają one większe ilości ciepła.
Czytaj więcej
Naukowcy alarmują, że wraz z pogłębianiem się kryzysu klimatycznego, kondycja fizyczna dzieci również ulega pogorszeniu.