Naukowcy podkreślają, że obecną sytuację można określić mianem „ironii losu”. To bowiem emisje spowodowane przez spalanie paliw kopalnych w dużej mierze przyczyniają się do zmian klimatycznych zagrażających portom naftowym na świecie – i nie tylko im.
Porty naftowe zagrożone zalaniem
Według szacunków ekspertów z Międzynarodowej Inicjatywy na rzecz Klimatu Kriosfery (ICCI), wzrost poziomu mórz o jeden metr jest nieunikniony w ciągu najbliższego stulecia. Może to nastąpić już w 2070 roku, jeśli lądolody będą się gwałtownie topić, a emisje gazów cieplarnianych na świecie nie zostaną ograniczone. Jeszcze bardziej katastrofalny wzrost – o trzy metry – może nadejść w ciągu kolejnych kilkuset lat, a nawet wcześniej, jeśli globalne ocieplenie nie zostanie powstrzymane.
Badacze zauważają, że nawet obecny wzrost poziomu mórz spowoduje poważne szkody. I to w sektorze w dużej mierze odpowiedzialnym za zmiany klimatyczne. Zagrożone są między innymi największe porty naftowe na świecie – coraz częstsze występowanie wysokich fal sztormowych prowadzi do zalewania wybrzeża, a woda morska przenikająca powoduje erozję fundamentów budynków portowych.
Czytaj więcej
Zmiany klimatu sprawiają, że poziom wody w Bałtyku jest coraz wyższy – zdaniem ekspertów do końca tego wieku może on wzrosnąć nawet o metr. Jeśli do tego dojdzie, miejsca położone na terenach zalewowych mogą zniknąć.
Analiza, na którą powołuje się brytyjski dziennik „The Guardian”, wykazała, że 13 z portów obsługujących największe tankowce na świecie zostanie poważnie uszkodzonych przez wzrost poziomu mórz o zaledwie jeden metr. Szczególnie narażone są dwa porty w Arabii Saudyjskiej – Ras Tanura i Yanbu – przez które przepływa niemal cały eksport naftowy tego kraju. Na liście zagrożonych portów znajdują się jednak również Houston i Galveston w USA, a także porty w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Chinach, Singapurze oraz Holandii.