Walka o klimat

Katastrofalne rekordy najwyraźniej nam powszednieją

Za nami kolejny rok pogodowych ekstremów. I to we wszystkich kategoriach: średnich temperatur w skali roku i dekady, poziomu mórz i oceanów, utraty pokrywy lodowej.

Publikacja: 28.11.2024 19:51

Katastrofalne powodzie w Hiszpanii były tylko jednym z wielu kataklizmów, jakie w tym roku spadły na

Katastrofalne powodzie w Hiszpanii były tylko jednym z wielu kataklizmów, jakie w tym roku spadły na świat.

Foto: JOSE JORDAN/AFP

Rok 2024 będzie najgorętszym w historii pomiarów – na całym globie doświadczyliśmy wyjątkowo wysokich temperatur – z takim przesłaniem eksperci Światowej Organizacji Meteorologicznej przyjechali na listopadowy szczyt klimatyczny COP29 w Baku.

Trudno oczywiście o zaskoczenie. Już wczesną wiosną br. zaczęły się pierwsze alarmistyczne doniesienia o tym, że w tym czy innym miejscu odnotowano wyjątkowo ciepły tydzień czy miesiąc. I regularnie, praktycznie co miesiąc, światowe serwisy informowały, że naukowcy odnotowali kolejny „najgorętszy kwiecień” (albo maj, czerwiec, lipiec itd.) w historii. Na początku listopada eksperci WMO podsumowywali, że średnie temperatury między styczniem a wrześniem przebiły symboliczny próg 1,5 stopnia Celsjusza ponad poziom z epoki przedprzemysłowej – i sięgnęły poziomu 1,54 st C.

Tak, to tylko jeden rok, jeśli spojrzeć na całą ostatnią czy kilka ostatnich dekad, jesteśmy – jako ludzkość – jeszcze pod progiem. Ale ta sama ostatnia dekada to ciąg takich smutnych rekordów, co jednoznacznie pokazuje, że proces podgrzewania się planety nieubłaganie postępuje. Spada poziom antarktycznej pokrywy lodowej, znikają lodowce, za to oblewające kontynenty morza i oceany są coraz cieplejsze, a ich poziom coraz wyższy.

Para uszła ze szczytu

„Skończcie z tym teatrem”, „spoważniejcie”, „płaćcie, albo ludzkość będzie musiała zapłacić”, „macie wszelkie prawo do gniewu” (to ostatnie pod adresem obserwujących COP29 młodych) – takimi bon motami raczył uczestników szczytu klimatycznego sekretarz generalny ONZ António Guterres. Z rzadka sekundowali mu też inni uczestnicy konferencji, jak była minister ds. klimatu Pakistanu, która zadeklarowała, że „jesteśmy tu z powodów oznaczających życie lub śmierć”.

Ich połajanek w tym roku nie słuchali jednak globalni liderzy. Do Baku nie wybrali się prezydenci USA, Chin, Francji, czy – co skądinąd oczywiste – Rosji. Nikt nie zapowiadał przełomowych deklaracji, co najwyżej oczekiwano rytualnych zapewnień o podnoszeniu poprzeczki w cięciach emisji czy wydatkach na zwalczanie przyczyn i skutków zmian klimatycznych. Uczestnicy stawiali na technikalia.

Czytaj więcej

COP29: Arabia Saudyjska blokuje odejście od paliw kopalnych

Doskonale opisał to Wopke Hoekstra, komisarz UE ds. polityki klimatycznej, który zdefiniował najważniejsze sprawy do załatwienia podczas COP29 w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. – Uzasadnione jest domaganie się od Europy przywództwa, również pod względem finansowym, ale do tanga potrzeba więcej niż 27 Europejczyków, inni też muszą się włączyć – dowodził. – Musimy też bardziej wzmocnić konsensus z COP28, który leżał u podstaw odejścia od paliw kopalnych, potrojenia energii odnawialnej i podwojenia efektywności energetycznej. I jeszcze dyskusja na temat rynków emisji CO2. W polityce klimatycznej UE właśnie system handlu emisjami ETS okazał się bardzo rozsądny z punktu widzenia biznesu – wymieniał.

Z wszystkich wymienionych elementów chyba tylko w tym ostatnim doszło do istotnej – zdaniem ekspertów – dyskusji. Koncepcja stworzenia jakiegoś rodzaju globalnego rynku emisji wydaje się być dosyć życzliwie przyjmowana, zarówno w kręgach polityków, jak i biznesu – ale od debaty do decyzji wiedzie długa droga i COP29 przełomu tu nie przyniósł. Na tym tle zdołali błysnąć Brytyjczycy, którzy do Baku przyjechali z ambitną propozycją dalszej redukcji krajowych emisji, co chyba najlepiej ilustruje jak bardzo w tym roku brakowało dobrych wieści.

W jakimś stopniu można też przyjąć, że na tegorocznym szczycie cieniem położyły się wybory prezydenckie w USA. Powrót Donalda Trumpa do Białego Domu to jasny sygnał, że mocarstwo ponownie zwróci się politycznie ku klimatycznemu negocjonizmowi, a polityką energetyczną znów będzie kierować interes największych spółek naftowych, które sowicie łożyły na kampanię wyborczą nowego starego prezydenta USA. Na tym tle nawet skandal z gospodarzem szczytu – azerskim wiceministrem energii Elnurem Soltanowem, który za kulisami przygotowań zajmował się negocjowaniem kolejnych kontraktów na kopaliny (identycznie zachował się gospodarz ubiegłorocznego szczytu klimatycznego w Emiratach, szybko przeszedł do porządku dziennego.

Obrazek pełen szarości

Doniesienia z Baku doskonale współgrają zatem zarówno z alarmami naukowców, jak i danymi dotyczącymi globalnych emisji. W 2024 roku – według Global Carbon Project – mają one sięgnąć 37,4 mld t, co oznacza wzrost o 0,8 proc. w stosunku do poprzedniego roku. Gdy się do tego dołoży emisje wynikające z utraty zdolności do pochłaniania CO2 (np. w wyniku deforestacji) tegoroczny bilans dobije poziomu 41,6 mld t (rok wcześniej było to 40,6 mld ton).

O ironio, pomimo ubiegłorocznych deklaracji o odchodzeniu od kopalin i zwielokrotnieniu potencjału odnawialnych źródeł energii, zużycie tych pierwszych ponownie wzrosło. Pewnym pocieszeniem jest realny wzrost sektora OZE: projektów odnawialnych jest globalnie coraz więcej, dostępne moce pozwalają zwiekszyć produkcję, a cena wytwarzanej w OZE energii znacząco w ciągu ostatniej dekady spadła. Przemiany te są jednak najwyraźniej zbyt powolne w stosunku do rosnącego zapotrzebowania na elektryczność, ciepło czy mobilność. Międzynarodowa Agencja Energii prognozuje obecnie wzrost potencjału OZE o 2,7 razy w perspektywie 2030 r. – to niewiele mniej niż zadeklarowane w Emiratach trzykrotne zwiększenie dostępnych zielonych mocy.

Na klimatyczny szczyt w Baku nie przyjechali najważniejsi światowi politycy. Walka ze zmianami klima

Na klimatyczny szczyt w Baku nie przyjechali najważniejsi światowi politycy. Walka ze zmianami klimatycznymi traci polityczny impet

Foto: Alexander NEMENOV/AFP

Ale mówimy tu o sferze, w której deklaracje i ambicje zderzają się nieustannie z inercją i komfortowym trwaniem w impasie. Przykładem może być polska energetyka – o czym piszemy kilka stron dalej – w której rosnący sektor OZE jest uznawany za niepewny do tego stopnia, że analitycy prognozują poważne niedobory mocy, i to już za kilka lat. To oznacza wydłużanie korzystania z instalacji węglowych, bo alternatywnego potencjału – atomu, który ruszy w najlepszym przypadku gdzieś w połowie kolejnej dekady, ani też elektrowni gazowych, które emitują CO2, ale w stopniu znacznie mniejszym niż węglowe – po prostu nie mamy. Co gorsza, w przypadku elektrowni gazowych nawet nie planujemy: w dotychczasowej polityce energetycznej najwyraźniej założono, że w okolicach 2030–2040 roku dokona się płynny, raptowny przeskok z tradycyjnej energetyki węglowej na system atomowo-odnawialny.

Analogiczne ma się sprawa z elektromobilnością. Nie jest sztuką zaprojektować samochód elektryczny – sztuką jest zbudować go w cenie konkurencyjnej dla spalinowego, a następnie uczynić równie efektywnym, jak pojazdy, którymi jeździliśmy dotychczas, oraz komfortowym – pod względem infrastruktury ładowania itp. Statystyki ciągnęły dotychczas Chiny, gdzie udział elektryków w sprzedaży nowych pojazdów stopniowo zbliża się do 40 proc., oraz Europa, gdzie wahał się ponad progiem 20 proc. – ale ten rynek może się łatwo załamać, gdyż decyzje zakupowe nierzadko były podejmowane za sprawą dofinansowania, na które na dłuższą metę nie ma co liczyć.

Alternatywa tu i teraz

Obrazek, jaki się z tych wszystkich danych wyłania, jest deprymujący. Skok temperatur, jaki dekadę temu wywołałby przerażenie, dziś jest przyjmowany wzruszeniem ramion. Decydenci porzucili dyskusję na ten temat, przekierowując uwagę na coraz bardziej eskalującą konfrontację geopolityczną – a w gruncie rzeczy pytanie, czy po stronie Chin czy Rosji kiedykolwiek mieli tu partnerów do rozmowy. Trudno oczekiwać, by Kreml, który bez większego oporu wysłał dziesiątki tysięcy żołnierzy na śmierć na ukraińskim froncie przejmował się potencjalnymi ofiarami kataklizmów naturalnych wywołanych własną obojętnością. A Zachód w coraz mniejszym stopniu poczuwa się do sponsorowania globalnych wysiłków klimatycznych, wyczuwając, że jego rodzima opinia publiczna coraz mniej przychylnie patrzy na tego typu poświęcenia.

Nadziei i ratunku trzeba dziś wypatrywać w środowiskach nauki i biznesu. Opracowanie technologii, rozwiązań i modeli biznesowych, które proekologiczność i proklimatyczność pogodzą z atrakcyjnością dla końcowego użytkownika, to najważniejsza z dróg hamowania zmian klimatycznych. Tak jak z OZE: ich szybki rozwój wiąże się z faktem, że stają się one atrakcyjną kosztowo alternatywą dla tradycyjnych źródeł energii. Szarlatanom, propagandystom i negacjonistom łatwo podważać ideę walki o klimat, jeśli wiąże się ona z wyrzeczeniami. Gdy zacznie się ona opłacać tu i teraz, nawet sceptycy szybko pozbędą się swoich wątpliwości.

Pobierz cały dodatek specjalny Walka o klimat: Zielona konkurencyjność

Foto: Gremi Media

Rok 2024 będzie najgorętszym w historii pomiarów – na całym globie doświadczyliśmy wyjątkowo wysokich temperatur – z takim przesłaniem eksperci Światowej Organizacji Meteorologicznej przyjechali na listopadowy szczyt klimatyczny COP29 w Baku.

Trudno oczywiście o zaskoczenie. Już wczesną wiosną br. zaczęły się pierwsze alarmistyczne doniesienia o tym, że w tym czy innym miejscu odnotowano wyjątkowo ciepły tydzień czy miesiąc. I regularnie, praktycznie co miesiąc, światowe serwisy informowały, że naukowcy odnotowali kolejny „najgorętszy kwiecień” (albo maj, czerwiec, lipiec itd.) w historii. Na początku listopada eksperci WMO podsumowywali, że średnie temperatury między styczniem a wrześniem przebiły symboliczny próg 1,5 stopnia Celsjusza ponad poziom z epoki przedprzemysłowej – i sięgnęły poziomu 1,54 st C.

Pozostało 91% artykułu
Klimat
Bezczynność konkurencyjności szkodzi
Klimat
Jak powstrzymać zmiany klimatyczne na naszej planecie
Klimat
Ratując klimat, Unia Europejska chce zadbać o przemysł
Klimat
Rynki pod specjalnym nadzorem unijnych regulatorów
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska